Ministerstwo Aktywów Państwowych zdementowało informacje medialne o tym, że rząd planuje zlikwidować polskie górnictwo do 2036 r. oraz obniżyć wynagrodzenia górników o 30 proc. - poinformował rzecznik MAP Karol Manys, o czym donosi PAP.
11 dziennikarzy, którzy relacjonowali negocjacje ministra Jacka Sasina z górnikami z PGG, jest oburzenych tym, że ministerstwo zarzuca im przekazywanie nieprawdy.
"Wykonujemy rzetelnie swoją pracę i nie produkujemy fake newsów" – napisali we wspólnym oświadczeniu.
Rzecznik MAP jest jednak zdania, że dziennikarze "za bardzo zaufali swoim informatorom, którzy przekazali im nieprawdziwe informacje, a oni ich nie zweryfikowali przed publikacją". Twierdzi, że niektórzy dziennikarze przeinaczyli intencje rządu. Przykładowo, MAP nie proponował obniżki wynagrodzenia o 30 proc., lecz powiązanie 30 proc. wynagrodzenia z wydajnością pracy.
W środę dziennikarze wystosowali wspólne stanowisko. Czytamy w nim, że sprzeciwiają się praktykom, jakich doświadczyli ze strony MAP.
"Zostaliśmy w oczach opinii publicznej przedstawieni jako niewiarygodne osoby, które swoim przekazem chcą wyłącznie przyciągnąć słuchaczy, widzów oraz czytelników, bazując wyłącznie na kłamstwach" - napisali.
Zawieszone negocjacje
Po tym, jak media napisały o planie zamknięcia kopalń, górnicy z PGG odmówili dalszych negocjacji z ministrem Sasinem.
"W zaistniałej sytuacji dalsze rozmowy z ministrem Sasinem lub innymi przedstawicielami Ministerstwa Aktywów Państwowych uznajemy za bezcelowe. Pan minister od miesięcy nieustannie wprowadza w błąd stronę społeczną i opinię publiczną. Jego wiarygodność w oczach pracowników kopalń jest zerowa, a cierpliwość załóg górniczych już się wyczerpała" – pisali związkowcy.
Trudne rozmowy o przyszłości górnictwa
PGG jest w bardzo ciężkiej sytuacji. Zeszły rok zamknęła stratą w wysokości 400 mln złotych, w tym jest jeszcze gorzej. Spadło zapotrzebowanie na węgiel, przy kopalniach rosną zwały tego surowca.
Paradoksalnie, choć złóż węgla i kopalni nie brakuje, to wciąż sprowadzamy miliony ton z zagranicy. Przede wszystkim z Rosji, ale też nawet z Mozambiku, USA czy Kolumbii.
W zeszłym roku Polska sprowadziła z zagranicy ok. 15 miliona ton węgla, wynika z danych Eurostatu. To sporo mniej niż w rekordowym 2018 r. - wtedy to było 19,3 mln tony. Jednak import był zdecydowanie większy niż w 2017 (niecałe 13 mln ton), nie wspominając już o wcześniejszych latach (po 8,3 mln ton w 2016 i 2015).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl