W tym tygodniu zmiany w mediach publicznych ruszyły w błyskawicznym tempie.
Jak pisaliśmy w money.pl, scenariuszy na odpolitycznienie mediów publicznych było kilka - od zawieszenia zarządu po likwidację TVP. Ostatecznie zastosowano jeszcze inne rozwiązanie. Za wytrych posłużyły przepisy Kodeksu spółek handlowych.
Jako że spółki medialne są jednocześnie spółkami Skarbu Państwa, to minister kultury występuje jako jedyny ich akcjonariusz i zarazem stanowi walne zgromadzenie. Na tej podstawie odwołał prezesów i rady nadzorcze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To rozwiązanie pozwoliło natychmiast odebrać kontrolę nad mediami publicznymi ludziom powiązanym z obozem poprzedniej władzy - podkreśla w rozmowie z money.pl Robert Mikulski, radca prawny i partner zarządzający Kancelarii Brillaw by Mikulski & Partners.
Działania rządu PiS dążyły do zabetonowania władzy w mediach publicznych. Wykorzystanie ścieżki wynikającej z Kodeksu spółek handlowych to furtka, która pozwoliła na błyskawiczną zmianę. Chociaż można jej wytykać pewne wady prawne, jest skuteczna - wskazuje mecenas Mikulski.
Jak tłumaczą prawnicy, uchwały walnego zgromadzenia spółki akcyjnej obowiązują z miejsca i muszą być respektowane, nawet pomimo potencjalnych wątpliwości prawnych. - Tę kwestię powinien rozstrzygać Sąd Rejestrowy - mówi Mikulski.
- Mamy liczne powołania na niezgodność z konstytucją, o łamanie norm, ale poza ogólnikami, nikt konkretnych zapisów nie przywołuje - dodaje.
Zniknął sygnał TVP Info. Nie działa też strona
Jego zdaniem prawników czeka jednak sporo pracy, bo można wywodzić różne interpretacje przepisów, by dowodzić swoich racji. Natomiast dopóki Sąd Okręgowy prawomocnym wyrokiem nie stwierdzi nieważności uchwał walnego zgromadzenia, te pozostają w mocy. Dlatego też działania nowego zarządu TVP - w ocenie Roberta Mikulskiego - są uprawomocnione.
Konstytucyjny problem
W całej sprawie problem stanową przepisy tzw. ustaw medialnych, które zmieniały porządek prawny, pomijając rolę Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w wyborze władz mediów publicznych i składając ją w ręce powołanej Rady Mediów Narodowych. Tę kwestię Trybunał Konstytucyjny w 2016 roku uznał za niekonstytucyjną.
Pozwoliło to wykorzystać lukę legislacyjną. Jak tłumaczy Bartosz Grube, adwokat z kancelarii GRUBE, za podstawę dla przyjętego trybu zmian wprowadzonych aktualnie w organach Telewizji Polskiej i Polskiego Radia podaje się właśnie wyrok TK z 13 grudnia 2016 roku, który zakwestionował wówczas pozbawienie KRRiT udziału w procesie powoływania organów TVP i Polskiego Radia.
Stało się. Jest decyzja rządu ws. TVP
- Chociaż wyrok zapadł, gdy kompetencja ta została już kolejną nowelizacją przekazana Radzie Mediów Narodowych, to z uzasadnienia wyroku Trybunału wynikała również niezgodność z Konstytucją RP nowej procedury powoływania organów przez Radę Mediów Narodowych - wyjaśnia prawnik.
Skoro wyrok Trybunału wskazywał, że niekonstytucyjne jest pozbawienie udziału w procedurze powoływania organów KRRiT, to znajduje pewne uzasadnienie prawne skorzystanie z ogólnych regulacji kodeksu spółek handlowych. Ponieważ aktualnie przepisy nadal nie przewidują właściwej konstrukcji prawnej, która przywracałaby taką kompetencje KRRiT - wyjaśnia Bartosz Grube.
Podkreśla jednak, że nowy rząd nie ucieknie od konieczności wprowadzenia zmian ustawowych. Bez tego system prawny nie będzie stabilny. Pierwszym krokiem jest więc wykonanie wyroku Trybunału.
- Obiektywnie oceniając, trzeba jednak zasygnalizować pilną potrzebę wprowadzenia regulacji na poziomie ustawowym, które będą realizowały treść wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 13 grudnia 2016 roku i jednocześnie wprowadzą zgodne z Konstytucją RP zasady powoływania organów mediów publicznych. Takie rozwiązania będą bowiem miały fundamentalne znaczenie dla stabilności systemu prawnego w Polsce - wskazuje.
"Media nie są własnością rządu"
Chociaż eksperci prawa, z którymi rozmawialiśmy, przekonują, że ścieżka, jaką wybrał nowy rząd, jest skuteczna i uprawniona, to może jednak nieść za sobą pewne zagrożenia. Jak zaznacza Robert Mikulski, już pojawiają się interpretacje części prawników, które dają podstawy do kwestionowania zmiany zarządu w mediach publicznych w tym trybie.
Taki pogląd prezentuje choćby dr Marcin Szwed z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Jak ocenia we wpisie na platformie X, brak udziału KRRiT w zmianie zarządów mediów wciąż jest niedopuszczalny. Tak więc - jego zdaniem - minister nie mógł działać na postawie wyroku TK z 2016 roku.
Jeszcze bardziej jednoznacznie ocenia te działania konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski. - Odwołanie dotychczasowego zarządu i powołanie nowego w spółkach TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej przez ministra kultury na podstawie jedynie Kodeksu spółek handlowych jest niedopuszczalne. Żadną miarą minister nie zastępuje KRRiT, która zgodnie z Konstytucją jest organem do tego wyznaczonym - mówi w rozmowie z money.pl.
Jak podkreśla prof. Piotrowski, przez ostanie siedem lat jej udział w powoływaniu i odwoływaniu władz mediów publicznych był pomijany.
Nie wykonano wyroku TK. Nie znaczy to jednak, że teraz można działać wbrew Konstytucji RP. Trzeba wykonać wykrok TK i wtedy z poszanowaniem ustaw, można dokonywać zmian - ustawą, a nie aktem samowoli urzędniczej. Z bezprawia nie rodzi się prawo. Z tego punktu widzenia działania nowego zarządu będą mogły być potencjalnie kwestionowane - podkreśla konstytucjonalista.
Dodaje, że zgodnie z Konstytucją, "media ani dziennikarze nie są własnością rządu, ani Skarbu Państwa". - Minister nie może samozwańczo uznać, że stoi na straży wartości konstytucyjnej, jaką jest prawo do informacji - mówi prof. Piotrowski.
Uważa, że z punktu widzenia Kodeksu spółek handlowych takie działanie byłoby uprawnione, gdyby dotyczyło innych firm należących do państwa np: motoryzacyjnych czy zbrojeniowych, "ale media to zupełnie inna materia".
Dopytywany, co w takim razie z opiniami ekspertów uzasadniających prawomocność wprowadzonych zmian w TVP tłumaczy, że "obecny spór prawny sprowadza się do tego, co jest ważniejsze, Konstytucja czy kodeks spółek handlowych".
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl