Przywołane na wstępie dane pochodzą z marcowego raportu Personnel Service. Agencja zatrudnienia podawała wówczas, że 23 proc. ankietowanych przez nią firm zadeklarowało, że w ciągu roku z powodu automatyzacji części zadań zwolniło więcej niż jedną osobę, a kolejnych 14 proc. zgłosiło zwolnienie jednej osoby. Łącznie do redukcji liczby etatów w związku z robotyzacją przyznało się 37 proc. firm, o 7 pkt proc. więcej niż jeszcze w listopadzie 2023 r. Jednocześnie 48 proc. pracodawców oceniało, że wykorzystanie nowych technologii będzie przyczyniało się do spadku liczby etatów.
Takie doniesienia podsycają obawy, że rozwój sztucznej inteligencji będzie prowadził do spadku zapotrzebowania na pracowników, a problem bezrobocia, który dzisiaj w Polsce praktycznie nie istnieje, powróci. Zwolennicy tej tezy przeciwko sobie mają jednak historię. Dotychczas postęp technologiczny, w tym robotyzacja, miał dwa przeciwstawne efekty.
Jak roboty tworzą miejsca pracy
Z jednej strony, firmy decydowały się na automatyzację procesów wtedy, gdy pozwalało to ograniczyć koszty pracy. Roboty siłą rzeczy zastępowały część pracowników. Z drugiej strony, produktywność tych firm często zwiększała się na tyle, że ceny ich towarów i usług malały, a sprzedaż rosła. To skutkowało nowymi miejscami pracy.
Dodatkowo, postęp technologiczny poszerzał ofertę dostępnych towarów i usług, co również prowadziło do wzrostu zatrudnienia.
- Roboty przemysłowe mogą wykonywać nieporównywalnie bardziej precyzyjne zadania niż ludzie. To prowadzi do zastępowania niektórych pracowników przez roboty. Ale te roboty pozwalają też na produkowanie rzeczy, których sami ludzie wytworzyć nie mogą. Przykładowo, chipów nie da się robić ręcznie, a bez chipów nie byłoby telefonów komórkowych i wielu innych urządzeń. Dzięki robotyzacji powstały nowe produkty, a niektóre istniejące wcześniej stały się tak tanie, że popyt na nie znacząco wzrósł. Skutkiem jest wzrost popytu na pracę – tłumaczy money.pl Piotr Lewandowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych.
Lewandowski wraz z trzema współautorami (Karolem Madoniem z IBS-u oraz Ronaldem Bachmannem i Myrielle Gonschor z niemieckiego ośrodka badawczego RWI oraz Uniwersytetu Heinricha Heinego w Duesseldorfie) udokumentował siłę tych przeciwstawnych efektów w krajach Europy w minionych dwóch dekadach. Wyniki ich badań ukazały się w nowym wydaniu czasopisma "Structural Change and Economic Dynamics".
Gdzie roboty najbardziej zwiększyły zatrudnienie
Naukowcy z IBS i RWI pod lupę wzięli doświadczenia z robotyzacją z 16 państw Europy, w tym Europy Środkowo-Wschodniej, z lat 2000-2017. W tym czasie liczba robotów w przeliczeniu na 1000 pracowników wzrosła w tych krajach czterokrotnie, a w niektórych przypadkach zdecydowanie bardziej. Efekt? W większości przypadków przyczyniło się to do wzrostu zatrudnienia, w niektórych nawet o około 2 proc. populacji w wieku produkcyjnym. Co ciekawe, był to głównie skutek spadku ryzyka utraty pracy niż wzrostu prawdopodobieństwa znalezienia pracy.
- Ogólnie, nasze symulacje kontrfaktyczne (co by było, gdyby ekspozycja na roboty nie wzrosła – red.) pokazują, że robotyzacja doprowadziła do stworzenia około 800 tys. miejsc pracy we wszystkich badanych krajach, co odpowiada około 0,47 proc. ich całkowitego zatrudnienia – piszą naukowcy.
Badacze zauważyli również, że pozytywny wpływ robotyzacji na zatrudnienie był większy w tych krajach, w których w punkcie wyjścia koszty pracy były relatywnie niskie. Dotyczy to przede wszystkim państw Europy Środkowo-Wschodniej: Słowacji, Czech i Węgier. – Te wyniki są spójne z argumentami, że inwestycje w roboty w tych krajach były motywowane potrzebą modernizacji i rozszerzenia linii produktowych, raczej niż potrzebą ograniczenia kosztów pracy – piszą autorzy artykułu.
Skutki AI? Na ten temat jest dużo spekulacji
Polska była w regionie – i ogólnie w Europie – wyjątkiem, gdzie zatrudnienie w wyniku robotyzacji w ogóle nie wzrosło. Dlaczego? Lewandowski i jego współautorzy formułują kilka hipotez. Po pierwsze, ograniczeniem dla firm, które mogłyby zwiększyć zatrudnienie dzięki spowodowanej robotyzacją ekspansji, mógł być niedobór wykwalifikowanych pracowników. Po drugie, w mniejszych krajach Europy Środkowo-Wschodniej skala bezpośrednich inwestycji zagranicznych w sektorze motoryzacyjnym, który był kołem zamachowym robotyzacji, była relatywnie większa.
Robotyzacja z ostatnich dekad miała oczywiście zupełnie inny charakter niż automatyzacja związana z rozwojem sztucznej inteligencji. Ale w tej mierze, w jakiej AI będzie powodowała wzrost produktywności, powinna również zwiększać popyt na niektóre towary i usługi, a także tworzyć nowe rynki, tworząc w ten sposób nowe miejsca pracy.
- Jest bardzo dużo spekulacji na temat skutków upowszechniania się AI. Badania Darona Acemoglu wskazują, że AI nie spowoduje rewolucyjnego wzrostu produktywności. Przyczyni się do wzrostu PKB USA w ciągu dekady o 1-1,5 proc. – mówi money.pl Piotr Lewandowski. – Dodatkowym kontekstem jest spadająca podaż pracy w krajach rozwiniętych. Jeśli AI będzie zastępowała część pracowników, pomoże to złagodzić problem ich niedoboru – dodaje.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl