W stanowisku prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych opublikowanym 13 marca 2019 r. zapisano wprost, że "związek zawodowy ma prawo pozyskiwać od pracodawcy imiona i nazwiska pracowników oraz dane umożliwiające poinformowanie pracownika o referendum strajkowym".
Tym samym działająca w Jeronimo Martins "Solidarność”, która prowadzi spór zbiorowy z pracodawcą, może domagać się daych wszystkich około 60 tys. pracowników sieci. W tym danych pozwalające na kontakt z nimi – choćby numer telefonu czy adres email. Sieć nie może odmówić i podać popularnego od roku argumentu "bo RODO".
- W wielu sytuacjach przeprowadzenie referendum strajkowego jest – bez posiadania informacji, kto w jakim zakładzie pracuje oraz w jaki sposób można się z nim skontaktować – bardzo utrudnione, a nawet niemożliwe. Okoliczność ta powoduje, że pracodawca ma obowiązek przekazać związkowi zawodowemu imiona i nazwiska zatrudnionych oraz informację umożliwiającą nawiązanie z nimi kontaktu, bowiem tylko w ten sposób związek będzie w stanie takie referendum przeprowadzić - tłumaczyła w marcu ówczesna prezes UODO Edyta Bielak-Jomaa.
Co istotne, informacje przekazane związkowi nadal podlegają ochronie. "Solidarność" będzie musiała zatem wykonać tzw. obowiązek informacyjny.
- Czekamy teraz na oficjalne pismo z Urzędu i będziemy podejmować odpowiednie czynności zgodnie z literą prawa. Referendum trwa, ale nie udzielamy na ten moment informacji o frekwencji - skomentował w rozmowie z portalem dlahandlu.pl decyzję prezes UODO Piotr Adamczak, szef "S" w Jeronimo Martins. Dodał równocześnie, że prokuratura we Wrześni prowadzi śledztwo ws. utrudniania przez właściciela Biedronki prowadzenia działalności związkowej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl