Minister edukacji Dariusz Piontkowski na konferencji prasowej w środę przedstawił plan na rok szkolny 2020/2021. Zakłada on m.in. trzy warianty funkcjonowania oświatowych placówek, które zależne mają być od stopnia zagrożenia epidemicznego.
Wiceprezes ZNP Krzysztof Baszczyński w rozmowie z money.pl ocenia, że 5 sierpnia to zbyt późny termin na podawanie wytycznych co do organizacji roku szkolnego, który ma ruszyć od początku września.
- Ale przede wszystkim niewiele się dowiedziałem z konferencji pana ministra Piontkowskiego. Nie tylko jako nauczyciel, ale też jako rodzic. Oczekiwałem, że dowiem się, jak będzie wyglądała nauka w wariancie drugim i trzecim. Bo pan minister podał tylko warianty, czyli przedstawił tytuły, ale nie podał treści tych tytułów. A na to najbardziej czekają nauczyciele, uczniowie i rodzice - tłumaczy Baszczyński.
Problemy z edukacją zdalną i brakiem pieniędzy
Wiceprezes ZNP podkreśla, że na konferencji MEN zabrakło szczegółów, jak ma wyglądać w przyszłym roku nauczanie w wariancie hybrydowym, który zakłada, że część uczniów pozostanie w domach.
- Czy ja, jako nauczyciel, do południa będę pracował w szkole, a później będę miał zdalne nauczanie? - pyta rozmówca money.pl i zwraca uwagę, że nauczania zdalnego nie będzie, dopóki ministerstwo nie ureguluje spraw finansowania takich zajęć.
W części placówek występuje również nadal problem z dostępnością sprzętu niezbędnego do nauczania zdalnego. Baszczyński zwraca uwagę, że wciąż nie ma informacji, czy uczniowie i rodzice, ale też nauczyciele, będą mogli liczyć na dofinansowania np. do zakupu laptopów.
Problemem jest też brak jednolitej platformy edukacyjnej, dzięki której nauczyciele mogliby uczyć zdalnie. Baszczyński tłumaczy, że ZNP zgłosiło się do ministerstwa w tej sprawie już 23 czerwca. Związek przedstawił własne pomysły na funkcjonowanie takiej platformy i zapowiedział chęć współpracy przy jej tworzeniu i wdrażaniu.
- Dzisiaj się dowiedziałem, że pan minister myśli nad taką platformą. W mojej ocenie w tej kwestii jesteśmy w tym samym miejscu, w którym byliśmy przed kilkoma miesiącami - ocenia Baszczyński. Dodaje też, że dotychczas żadne rozporządzenie, które wyszło z ministerstwa edukacji, nie było konsultowane ze środowiskiem nauczycieli. Dlatego też później trzeba było je wielokrotnie poprawiać.
Baszczyński podkreśla również brak funduszy na środki czystości oraz sanitarne. - Pan minister powinien dzisiaj powiedzieć, że rząd przeznaczy dodatkowe pieniądze na zapewnienie szkołom środków na zakup środków higieny, czy np. na termometry, które mają być w każdej szkole - mówi nasz rozmówca.
Co z pieniędzmi
Zwraca też uwagę na niepewność, jeśli chodzi o dodatkowe zasiłki, które obecnie są wypłacane rodzicom uczniów, którzy pozostają w domach. Baszczyński podkreśla, że na pytanie, czy będą wypłacane dalej od nowego roku, minister Piontkowski nie odpowiedział, tylko odesłał dziennikarzy do minister rodziny.
- Jak rozumiem, pan minister Piontkowski jest przedstawicielem rządu. Gdy występuje na takiej konferencji na trzy tygodnie przed rozpoczęciem roku szkolnego, takie rzeczy, jak wypłata zasiłku, powinny być już znane - punktuje nasz rozmówca.
Wtóruje mu szef ZNP Sławomir Broniarz, który w rozmowie z money.pl zwraca uwagę na podobne problemy.
- Rozpoczynanie godzin lekcyjnych i przerw w różnym czasie to dobre rozwiązanie. Być może będzie trzeba dzielić klasy na grupy. Ale pytanie, kto zapłaci za dodatkowe godziny nauczycielom i za te wszystkie środki higieny? Jak liczne mają być klasy? Jak zorganizować pracę? - punktuje.
Reforma szkolnictwa utrudni wprowadzenie reżimu sanitarnego
Krzysztof Baszczyński uważa, że zapewnienie bezpieczeństwa sanitarnego w szkołach może okazać się niewykonalne z powodu reformy szkolnictwa. Placówki bowiem w większości są przepełnione i w takich warunkach trudno o skuteczne wyegzekwowanie takich zasad, jak np. dystans społeczny. Problem ten szczególnie dotyka liceów oraz techników.
- Bylibyśmy w zupełnie innej sytuacji, gdyby nie rozwalono ustroju szkolnego. Gdyby system nadal był 6+3+3 (6 lat w szkole podstawowej, 3 w gimnazjum i 3 w liceum - przyp. red.), to nie rozmawialibyśmy dzisiaj o piekle, które stworzono uczniom szkół ponadpodstawowych. Teraz, w sytuacji pandemii, niemożliwe będą do zrealizowania wszystkie wytyczne bezpieczeństwa płynące z ministerstwa zdrowia i głównego inspektoratu sanitarnego - ocenia wiceszef ZNP.
Dowiedz się: 500+ w formie bonu? Emilewicz się wycofuje
- Nie zależy nam na piętrzeniu problemów. Chcemy, aby szkolnictwo wróciło do normy. Ale jeśli nie będziemy uważać, szkoła stanie się drugą kopalnią - dodaje Sławomir Broniarz. Szef ZNP natomiast pozytywnie ocenia pomysł, by uczniowie nie siedzieli w maseczkach na lekcjach.
- Maseczka przeszkadzałaby mu w nauce, a na tym ma się skupić uczeń podczas lekcji. Ale na przerwach powinny już być założone. Zwłaszcza w szkołach ponadpodstawowych, gdzie dzieci bywają z różnych regionów, takie zabezpieczenie powinno funkcjonować. Konieczne jest również zachowanie dystansu, ale pytanie jak go wyegzekwować od dzieci, które nie widziały się od marca. Naturalne, że będą do siebie ciągnąć - ocenia Broniarz.
Trzy modele organizacji szkoły:
Ministerstwo edukacji narodowej opracowało trzy modele organizacji szkoły od 1 września. Będą wprowadzane w zależności od poziomu zagrożenia epidemicznego w danym regionie.
- podstawowy: powrót do tradycyjnych zajęć z zachowaniem wytycznych resortów edukacji oraz zdrowia, a także GIS;
- mieszany: jeśli lokalnie pojawią się ogniska zagrażające wzrostowi zakażeń, dyrektor może w porozumieniu z "organem nadzorczym" i sanepidem ograniczyć podstawowe nauczanie i częściowo wprowadzić nauczanie zdalne (część grup w szkołach, część zdalnie);
- zdalny: jeśli zagrożenie będzie jeszcze wyższe, dyrektor będzie mógł przejść całkowicie na zdalne nauczanie, jeśli zgodzi się na to "organ nadzorczy" oraz sanepid.
Współpraca: Przemysław Ciszak
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl