W Polsce przez pięć ostatnich lat, z rokiem przerwy w 2017 roku, zbiory roślinne w rolnictwie miały niższą wartość niż 11 mld euro - wyliczył Eurostat. Globalne ocieplenie? Być może, ale jednak nie cała Europa cierpi. Na pewno "ocieplenie lokalne".
Z danych Eurostatu wynika, że produkcja rolna w Unii Europejskiej generalnie idzie w górę. Jej wartość, jeśli chodzi o plony (czyli bez produkcji zwierzęcej) urosła do 225 mld euro w ubiegłym roku z 219 mld euro rok wcześniej, czyli o 2,7 proc. Jeśli na zbiory wpływa ocieplenie, to raczej lokalne, a nie na całym kontynencie.
Z opadami wcale nie jest przy tym u nas najgorzej - twierdzi prof. Andrzej Doroszewski, kierownik Zakładu Agrometeorologii i Zastosowań Informatyki w Instytucie Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach. Po prostu mamy teraz ekstremalne temperatury powietrza.
Zobacz też: Ekspert: "Inflacja w przyszłym roku spadnie. Chyba, że znów będzie susza"
- Dotąd najcieplejsze były lata 2015 i 2018. Wszystko wskazuje na to, że rok bieżący będzie również bardzo ciepły. Opady były niemałe, ale parowanie było o wiele większe - informuje money.pl prof. Doroszewski.
- W 2018 roku bardzo ciepło było w kwietniu i maju. W tym roku bardzo gorący był czerwiec. Mieliśmy najcieplejsze lato w ciągu 150 lat. Bardzo duże było parowanie gleb i roślin - dodaje.
Bardziej niż w Polsce spadały plony tylko w Danii, Niemczech, na Litwie, Łotwie, w Norwegii i Szwecji. W tym ostatnim kraju wytłumaczeniem są wielkie pożary, w których gaszeniu pomagali polscy strażacy. Zbiory wyraźnie rosły natomiast w: Irlandii, Hiszpanii, Francji, Chorwacji, Włoszech, Rumunii i Słowenii.
Przestajemy być zagłębiem ziemniaczanym
Pogoda przekłada się na niskie zbiory. Wartość zbiorów ziemniaków spadła u nas w ubiegłym roku o prawie 15 proc. do 751 mln euro - podaje Eurostat. Skorzystali na tym rolnicy we Francji, zarabiając na ziemniakach o 40 proc. więcej rok do roku i bijąc swój dotychczasowy rekord. Ich zbiory za 3,5 mld euro są największe w Europie i podwoiły się w ciągu ostatnich ośmiu lat.
Czytaj też: Susza w Polsce. Rolnicy załamują ręce
Rolnicy z Hiszpanii co prawda nie pobili ostatnio swojego rekordu, ale wartość produkcji wzrosła w ubiegłym roku o aż 51 proc. rok do roku, zbliżając się do polskich poziomów. Dużo wyższe niż w 2017 roku zbiory ziemniaków były też w Holandii i w Niemczech. Polskę, jeśli chodzi o ziemniaki, od dwóch lat wyprzedza już Rumunia.
Nie tylko ziemniaki ucierpiały. W zbiorach roślin przemysłowych, tj. nieprzeznaczonych do spożycia dla ludzi, jak tytoń, bawełna, rzepak, soja i len, również było u nas tąpnięcie. Spadek wartości zbiorów był o 12,8 proc. Ale i w Europie notowano tu spadek o aż 8,6 proc.
Zbóż zebrano w Polsce w ubiegłym roku za 3,7 mld euro, czyli o 9,2 proc. mniej niż rok wcześniej i blisko dziesięcioletnich minimów. W Unii Europejskiej był wzrost o 3,7 proc. Z Hiszpanią i Rumunią na czele wzrostów. Wyraźnie poprawiły się też plony we Francji, na Węgrzech i na Słowacji.
Susza rekordowa
- W tym roku susza była jedna z największych w ostatnich latach. Największe susze wystąpiły w latach: 2006, 2015, 2018 i 2019. W każdym z tych lat powierzchnia gruntów ornych zagrożonych suszą wynosiła ponad 10 mln ha - to około dwóch trzecich łącznej powierzchni. Objęła wszystkie 14 grup i gatunki roślin monitorowane przez System Monitoringu Suszy Rolniczej. Susza rolnicza wystąpiła we wszystkich województwach kraju - podaje prof. Doroszewski.
Według danych jego instytutu, w uprawach kukurydzy na ziarno i na kiszonkę zagrożonych było aż 90 proc. gmin Polski. Jeśli chodzi o zboża jare - 79 proc. gmin, a ozime - 70 proc. W przypadku ziemniaków - 64,4 proc., buraków cukrowych - 43,2 proc., chmielu - 64,9 proc., tytoniu - 74 proc., krzewów owocowych - 87 proc., drzew owocowych - 60 proc., truskawek - 68,2 proc. a roślin strączkowych - 85 proc.
Kwestia nie jest w tym, żeby to tylko zauważyć, ale zastanowić się, jak z suszą sobie poradzić. Z góry przy tym trzeba zejść z wyżyn walki z globalnym ociepleniem na bardziej przyziemne sposoby.
Co zrobić z tą suszą?
- Są różnego rodzaju zabiegi uprawowe, melioracyjne. Duże zbiorniki retencyjne też mogą sytuację poprawić. W jakim stopniu to się udaje? Na przykład zwiększenie ilości próchnicy działa jak gąbka. Projekt nawodnień jest prowadzony przez ministerstwo rolnictwa. Dotacja może maksymalnie wynieść 100 tys. zł. - wskazuje prof. Doroszewski.
Wyłożenie próchnicy na gruncie ornym powoduje, że gleba mniej paruje, więc bardziej zachowuje wodę. Zbiorniki retencyjne zachowują wodę z rzek z czasów jej nadmiaru, na czas niedoboru. I nie tylko te duże, ale i zupełnie lokalne.
W ramach programu rolnicy mogą liczyć na refundację 50 proc. kosztów inwestycji (nie więcej niż 100 tys. zł), poprawiającej nawodnienie. Cały program ma kosztować około miliarda złotych i dotyczy gospodarstw do 300 hektarów.
Chodzi m.in. o wykonanie ujęcia wody z wód podziemnych lub powierzchniowych, modernizację istniejącej instalacji nawadniającej, modernizację ujęcia wody i instalacji nawadniającej - przedstawiał w sierpniu w Sejmie minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. To jeśli chodzi o nowe obiekty.
Nawet milion złotych (poprzednio 500 tys. zł) mogą też dostać spółki wodne na dofinansowanie istniejących już obiektów. Wsparcie pochodzi z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich.
Jeśli chodzi o duże zbiorniki, to program przygotowało Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Ma być finansowany z nowej perspektywy unijnej 2021-2027, budżetu państwa i samorządów oraz pożyczek i kredytów z Banku Światowego, EBI i Banku Rozwoju Rady Europy. Jego wartość wyniesie około 12 mld zł.
Obejmuje budowę zarówno bardzo dużych zbiorników, które będą wykorzystywane na potrzeby rolne obszarów wiejskich, ale i do działań związanych z mniejszą retencją, realizacji i odtwarzania stawów hodowlanych - informował w sierpniu Ardanowski. Program Rozwoju Retencji ma zwiększyć retencjonowanie wody w Polsce z obecnych 6,5 proc. do 15 proc. oraz minimalizować skutki powodzi i suszy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl