Skok zadłużenia rolników. Od początku pandemii w marcu 2020 r. do końca września br. ich zobowiązania wzrosły do blisko 680 mln zł.
Prezes BIG InfoMonitor Sławomir Grzelczak zwrócił uwagę, że przy wzroście cen skupu o blisko jedną piątą, rolnicy powinni bez większych problemów odrabiać zaległości.
- Niestety, jednocześnie doświadczyli ogromnego skoku kosztów produkcji: podrożały nawozy, środki ochrony roślin, prąd, paliwo i woda. Chwieje to płynnością finansową i przekłada się na opóźnienia w regulowaniu rat kredytów i płatności wobec dostawców - zaznaczył.
Największe problemy ze względu na swoją rolę w gospodarce mają tu zaległości rolnictwa wynoszące 332 mln zł oraz działalności usługowej wspomagającej rolnictwo (219 mln zł). Z kolei na leśnictwo przypada niecałe 92 mln zł, a na rybactwo poniżej 37 mln zł.
Trudna sytuacja hodowców trzody
Od początku pandemii, zaległości sektora rolnictwa podwyższyły się dwa razy bardziej niż ogółu przedsiębiorstw. Grzelczak dodał, że wzrosły one o jedną trzecią, czyli o niemal 183 mln zł.
- Największe skoki zaległości sektor odnotował w pierwszych miesiącach pojawienia się COVID-19 i we wrześniu tego roku, w którym przybyło 51 mln zł przeterminowanych zobowiązań, m.in. za sprawą hodowców trzody chlewnej – wskazał.
Rybacy ze skokiem zadłużenia
W okresie pandemii najdotkliwiej, ponad sześciokrotnie, wzrosło zadłużenie w kategorii rybactwo, m.in. ze względu na fakt, że wcześniej była to stosunkowo niewielka kwota (5,5 mln zł).
Za sprawą przedsiębiorstw zajmujących się chowem i hodowlą ryb śródlądowych zaległości podniosły się o ponad 30 mln zł - biznes ten ucierpiał z powodu blokady gospodarki i gastronomii. Wyraźnie pogorszyło się też podmiotom, których działalność skupia się na połowie ryb morskich.
Od początku pandemii zwiększyły one swoje zadłużenie o 1,1 mln zł. Według analityków wpływ mogły tu mieć obowiązujące na południowym Bałtyku limity połowowe, wymuszone trudną sytuacją biologiczną tego akwenu, a w szczególności zagrożona populacja dorsza.