Roman Giertych we wpisie na FB zabrał głos w sprawie, w której funkcjonariusze CBA dokonali przeszukania jego domu i kancelarii – w wyniku czego stracił przytomność i trafił do szpitala.
Przekonuje, że prokurator odczytał mu zarzut działania na szkodę Polnordu przy prawnej pomocy w transakcji nabycia wierzytelności od Prokomu w stosunku do m.st. Warszawy i MPWiK oraz że pieniądze, które otrzymał za tę pomoc rzekomo przywłaszczył, bo zdaniem prokuratury pomoc prawna była pozorna.
Pisze, że zarzut ten odczytano mu, gdy był już nieprzytomny.
- Nie odczytano mi żadnego zarzutu dotyczącego działek pod Poznaniem. I trudno, aby mi ktoś to zarzucał, bo nie obsługiwałem prawnie tej transakcji i nie wystawiłem w tej sprawie żadnej faktury – pisze.
Spółki pośredniczące nie są niczym nietypowym
Odniósł się również do pytania o to, dlaczego do transakcji dobrano spółki pośredniczące?
- Duże firmy deweloperskie zawsze działają poprzez spółki celowe, aby ograniczać ryzyka. W tym przypadku oczywistym motywem było rozłożenie ryzyka podatkowego, gdyż transakcja miała miejsce przed wyrokiem TSUE, który przesądził brak podstaw do naliczania VAT od tego typu transakcji – wyjaśnił.
Dodał, że "spółki celowe wykorzystywane są przy wielu dużych transakcjach finansowych".
- Zwykle mają kapitał 5000 złotych. Przykładowo taką spółkę na podstawie pełnomocnictwa od Jarosława Kaczyńskiego założył Gerald Birgfellner do wybudowania dwóch wież – pisze.
Przypomnijmy, że 16 października do domu Romana Giertycha oraz m.in. Ryszarda Krauze weszli funkcjonariusza CBA. Prokuratura w Poznaniu postawiła zarzuty 12 podejrzanym. Dotyczą przywłaszczenia i wyprowadzenia 92 mln zł ze spółki Polnord na przełomie 2010 i 2014 roku. Wśród nich, obok Romana Giertycha są członkowie zarządu Polnordu i współpracownicy Giertycha – Piotr Ś. i ochroniarz Sebastian J., a także Ryszard Krauze.