Prezes Orlenu był w środę pytany o postępy w przywróceniu dostaw, które zostały wstrzymane 24 kwietnia. Wtedy to polski operator rurociągów, spółka PERN, przestał pobierać surowiec z białoruskiego sytemu przesyłowego do bazy w Adamowie. Było to pięć dni po tym, jak alarm wszczęły białoruskie rafinerie.
Okazało się bowiem, że zawartość chlorków organicznych w ropie przekroczyła dopuszczalne normy 20-30 krotnie, a w niektórych próbkach nawet stukrotnie. Te związki przyspieszają korozję i mogą niszczyć kosztowne instalacje rafineryjne.
- Nasze rafinerie pracują na pełnych obrotach poprzez proces dywersyfikacji, poprzez nasze rezerwy strategiczne i operacyjne w pełni zabezpieczamy rynek - uspokajał w środę Obajtek. Jak dodał, negocjacje z Rosjanami trwają, ale nie może zdradzić żadnych szczegółów, bo o kuchni takich rozmów po prostu się nie opowiada.
Dopytywany przez dziennikarzy, jakie straty poniósł Orlen przez przerwę w dostawach, odpowiedział, że jest to w dalszym ciągu przedmiotem analiz i wyliczeń. Zapewnił przy tym, że zaopatrzenie naszego rynku w ropę jest zapewnione i rynek jest bezpieczny.
Orlen pisał o tym także od razu po wstrzymaniu dostaw z rurociągu "Przyjaźń". "Dzięki realizowanej polityce dywersyfikacji kierunków dostaw prowadzonej przez Grupę Orlen aktualnie prawie 50 proc. ropy naftowej kupowanej przez PKN Orlen do Zakładu Produkcyjnego w Płocku pochodzi z innych kierunków niż rosyjski, tj. z Norwegii, Angoli, Nigerii i Arabii Saudyjskiej" - pisała spółka w kwietniu.
We wtorek Orlen poinformował, że odbiera już ropę z "Przyjaźni", ale tylko do rafinerii w czeskim Litvinovie.
W ubiegłym tygodniu PERN podał, że wznowienie dostaw ropy z Rosji poprzez pierwszą nitkę rurociągu "Przyjaźń" możliwe jest 9 czerwca, pod warunkiem uzyskania potwierdzenia reklamacji złożonych przez rafinerie niemieckie i polskie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl