Patrycjusz Wyżga, Wirtualna Polska: Nie zazdroszczę przedsiębiorcom, którzy handlowali do tej pory z Rosją i Białorusią. W tej chwili możemy mówić o paraliżu.
Piotr Walczak, kancelaria Walczak Wasilewska Adwokaci: Sytuacja jest bardzo trudna. Oczywiście najważniejszy jest aspekt humanitarny, ale patrząc z perspektywy naszych klientów, widzimy, jak wielu przedsiębiorców traci na tej inwazji.
To jest, chociażby kwestia wstrzymania łańcuchów dostaw, odpływ pracowników, problem w transporcie, kwestia dostępności surowców. Zwróćmy uwagę na ważny problem, który się w najbliższych dniach. Unia Europejska zapowiedziała, że wstrzymane będą dostawy stali.
Rosja jest piątym na świecie producentem stali na świecie. W przypadku Polski stal dostarczana z Rosji i Ukrainy stanowi podstawę naszej produkcji. Cena i tak już była wysoka. W tym momencie będziemy musieli dostarczać stal z innych rynków, które i tak już podniosły ceny. To będzie dramatyczna sytuacja.
Polska logistyka jest bardzo silna. Co można zrobić, jeśli transport utknął na Białorusi, czy w Obwodzie Kaliningradzkim?
Takich przypadków jest bardzo dużo. Transport jest dotknięty odpływem pracowników, chociażby z Ukrainy. Do nas zgłaszają się klienci, którzy towar zamówili, on utknął, i pytają co mają zrobić, bo ich klient domaga się dostawy na czas.
My już widzimy, że wiele firm stara się przygotować "podkładkę" w zamówieniach i zamieszcza informację, że ze względu na istnienie "siły wyższej" zobowiązania mogą nie zostać wypełnione w terminie.
Jeżeli faktycznie udowodnimy, że nie było odpowiedzialności po naszej stronie, to jesteśmy w stanie się obronić przed karami umownymi.
A inna sytuacja. Sprzedaliśmy towar do Federacji Rosyjskiej i oczekujemy zapłaty. Tymczasem Rosja atakuje Ukrainę, banki są odcinane od systemu SWIFT. Jak wyegzekwować taką płatność?
W tym momencie podejmowanie jakichkolwiek działań sądowych wobec firm rosyjskich jest pozbawione sensu.
Słyszymy od naszych klientów, że łatwo jest powiedzieć "trzeba bojkotować Rosję". Ale co mają zrobić firmy, których 40, 60 czy 80 proc. obrotu pochodzi z handlu z Rosją?
To zabrzmi brutalnie, ale część rosyjskich firm, za pomocą np. firm kazachskich, będzie próbowało obchodzić sankcje, bo wymiana gospodarcza jest potężna i wiele polskich firm nie jest w stanie z dnia na dzień odciąć się od tego łańcucha. Są banki, które jeszcze płatności obsługują i w jakimś stopniu wymiana się toczy.
Należy brak pod uwagę, że sankcje idą coraz dalej i pewne ograniczenia mogą być nakładane z dnia na dzień.
A jakie konsekwencje grożą firmie, która przez lata handlowała z Rosją i dalej handluje nieświadoma ograniczeń?
To jest pewna odpowiedzialność odszkodowawcza. Trudno mówić o konkretnej wysokości odszkodowania czy sankcjach karnych, bo sytuacja jest dynamiczna.
Jestem daleki od tego, żeby zachęcać polskie firmy do łamania sankcji, ale należy wziąć pod uwagę sytuację firm, które większość swojej produkcji eksportowała do Rosji. Jeśli te firmy zostaną same, to tego nie udźwigną.
Także polscy przedsiębiorcy wyciągają dłoń w stronę uchodźców i oferują im pracę. Co pan rekomenduje przedsiębiorcom, którzy planują zatrudnienie tych osób?
Liczymy na to, że procedura uzyskanie dokumentów pozwalająca na legalny pobyt i zatrudnienie będzie uproszczona. Ale pamiętajmy, że nie mówimy tutaj o osobach, które od razu są w stanie wzmocnić takie sektory, jak budownictwo.
Mówimy tutaj o kobietach, dzieciach, osobach starszych, które nie będą mogły być zaangażowane w takie sektory. Ale możliwość zatrudnienia tych osób np. w hotelarstwie, czy usługach, to zdecydowanie to rekomendujemy. To są bardzo dobrzy pracownicy.