Jak informuje poniedziałkowa "Rzeczpospolita", firmy muszą zgłaszać do miejscowych urzędów pracy chęć przeprowadzenia zwolnień grupowych. Takich zgłoszeń było - zgodnie z danymi resortu pracy - 30,2 tys. Rok wcześniej liczba ta nie przekrcaczała 27 tys.
To jednak tylko zgłoszenia, bo rzeczywistych zwolnień jest zazwyczaj znacznie mniej. I tak w 2018 roku z ponad 30 tys. zwolniono 13,4 tys. pracowników.
Takie liczby to w dużej mierze efekty restrukturyzacji dużych firm. Na przykład Skanska poinformowała w związku z tym, że ma zamiar zwolnić 2500 pracowników w 2018 roku, podczas gdy w rzeczywistości pracę straciło 1600 osób zatrudnionych w firmie z branży budowlanej.
Za takie wyniki odpowiada również PKO BP, który przez zmiany organizacyjne chciał zwolnić 850 osób. Inny bank - BGŻ BNP Paribas w związku z konsolidacją zaplanował redukcję 2500 etatów do końca 2020 roku, a gliwicki Opel planował zwolnić 460 pracowników.
Jeśli dodamy do tego Tesco, które ze względu na zamykanie sklepów musiało pożegnać się z nawet 2 tys. osób, to liczba 30 tys. nie powinna robić wrażenia. Szczególnie, że w ostatnich kilkunastu latach tylko 4 razy ta liczba była niższa.
Wciąż daleko do rekordu z 2009 roku, gdy zwolnieniami grupowymi objęto 109,7 tys. Polaków.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl