W 2018 roku liczba samozatrudnionych wzrosła o 100 tys. Tyle samo przybyło osób zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych - pisze wtorkowa "Rzeczpospolita".
Podczas gdy samozatrudnienie rośnie systematycznie od kilku lat, tak liczba pracowników na umowach zlecenia czy o dzieło urosła po raz pierwszy od 2015.
Wszystko wskazuje, że ten trend wynika z decyzji samych zarobkujących - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. - W obecnej sytuacji trudno pozyskać pracownika, więc rośnie presja nie tylko na płacę, ale i na formę zatrudnienia.
Zdaniem ekspertów, samozatrudnienie czy umowy cywilnoprawne może się wydawać pracownikom bardziej korzystne, bo jest elastyczne i wiąże się z mniejszym opodatkowaniem.
Według danych GUS z 2017 roku, 12,7 proc. osób zarabiających na własny rachunek wolałoby mieć etat. Odsetek był zdecydowanie wyższy wśród osób wykonujących prace biurowe, prace proste czy związanych tylko z jednym klientem.
Zdaniem ekspertów, sytuacja na rynku pracy zmieniła się jednak na tyle, że wzrost zainteresowania samozatrudnieniem trudno uznać za dyktat pracodawców. Rekordowo niskie bezrobocie, powiązane z oskładkowanymi umowami zlecenia i minimalną płacą godzinową sprawia, że części pracowników taka forma się po prostu opłaca.
- Trzeba pamiętać, że często chodzi w tym przypadku o specjalistów czy fachowców, którym opłaca się nawiązywać współpracę z wieloma podmiotami - mówi "Rzeczpospolitej" Jacek Męina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl