– Wszystko wskazuje na to, że mogło dojść do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. Okoliczności muszą zostać zbadane i wyjaśnione – mówi money.pl Janusz Janiszewski, były prezes Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.
Nie tylko on waży słowa, bo sprawa uderzenia nieuzbrojonej rosyjskiej rakiety CH-55 w lesie niedaleko Bydgoszczy wywołała poruszenie w całym kraju, jak również na najwyższych szczeblach państwowych. Nad Polską latają przecież samoloty pasażerskie. To tysiące startów i lądowań każdego dnia.
Janiszewski był prezesem PAŻP od 2016 r. do 31 marca 2022 r. Odszedł w trakcie sporu z kontrolerami ruchu lotniczego. Przypomina, że to jeszcze za jego kadencji wypracowano procedury działania między cywilną kontrolą ruchu lotniczego i NATO na wypadek wojny, która w Ukrainie wybuchła 24 lutego ubiegłego roku. I uspokaja.
Organizacja przestrzeni powietrznej nad Polską została przygotowana na naprawdę wysokim poziomie. Samoloty cywilne omijają najbardziej newralgiczne strefy i nie zbliżają się do granic z Ukrainą i Białorusią, a wojsko może realizować wszystkie swoje działania w powietrzu. Zostało to przygotowane, przetestowane i działa – podkreśla Janiszewski w rozmowie z money.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjska rakieta w Polsce a ruch lotniczy
Jak to zatem możliwe, że rosyjska rakieta spadła niedaleko Bydgoszczy i dopiero po kilku miesiącach znalazła ją postronna osoba? Nasz rozmówca wskazuje na dwa aspekty związane z kontrolą przestrzeni powietrznej nad Polską.
Żadne państwo nie jest w stanie zapewnić pełnego pokrycia radarowego przestrzeni powietrznej do wysokości 3 km nad ziemią. To wynika m.in. z ukształtowania terenu. Są białe plamy. Z drugiej jednak strony, na wysokości do 3 km ruch lotniczy pasażerski jest znikomy, chyba że w bezpośredniej okolicy lotnisk, gdzie samoloty startują i lądują – podkreśla Janiszewski.
Jeśli więc występowałoby zagrożenie na wysokości do 3 km, to przede wszystkim dla tych małych, głównie prywatnych samolotów. Zupełnie inaczej wygląda ta kwestia na wyższych wysokościach polskiego nieba. Jednak i tu jest druga strona medalu.
– Gdyby ta lub jakakolwiek inna rakieta leciała na wysokości 10-11 km, to rzeczywiście mielibyśmy do czynienia z realnym zagrożeniem bezpieczeństwa ruchu lotniczego. To wysokość przelotowa również dla samolotów, które nad Polską tylko przelatują, a ten ruch jest naprawdę duży. Dobra wiadomość jednak jest taka, że powyżej wysokości 3 km nad ziemią przestrzeń powietrzna jest w pełni monitorowana, tam nie ma mowy o białych plamach. Jeśli pojawi się w niej niezidentyfikowany obiekt, na 100 proc. nastąpiłaby pełna identyfikacja każdego naruszyciela, czy to rakiety, czy samolotu, i reakcja – podkreśla były prezes PAŻP.
Minister obrony narodowej: procedury zadziałały
Wicepremier i minister obrony Mariusz Błaszczak w czwartek wygłosił oświadczenie, w którym podkreślił, że "właściwie uruchomiono procedury współpracy sojuszniczej".
Dziś zapoznałem się z wynikami kontroli. Ustalono, że 16 grudnia podległe Dowódcy Operacyjnemu Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od strony ukraińskiej informacje o zbliżającym się w stronę polskiej przestrzeni obiekcie, który może być rakietą. Nawiązano współpracę ze stroną ukraińską oraz stroną amerykańską – mówił minister Błaszczak.
Dodał, że podwyższono gotowość bojową, a w powietrze poderwano samoloty wojskowe polskie i amerykańskie.
Wicepremier poinformował też jednak, że nie został poinformowany o wtargnięciu obiektu w polską przestrzeń powietrzną. Jak usłyszeliśmy w czwartek na konferencji, Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych "zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków" i nie poinformował ministra o sytuacji.
PAŻP enigmatycznie. "Bezpieczeństwo kraju i dobro śledztwa"
Pytania o procedury oraz bezpieczeństwo ruchu lotniczego wysłaliśmy do Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwa Infrastruktury, Urzędu Lotnictwa Cywilnego i Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.
"Mając na uwadze bezpieczeństwo kraju oraz dobro śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę, PAŻP nie jest upoważniona do publicznego komentowania sprawy. Równocześnie podkreślam z całą stanowczością, że Agencja nieprzerwanie zapewnia bezpieczny i płynny ruch lotniczy, efektywnie zarządzając przestrzenią powietrzną" - oświadczyła Rusłana Krzemińska, rzecznik prasowy Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, w odpowiedzi na pytania money.pl.
Już po publikacji artykułu odpowiedziało też Ministerstwo Infrastruktury, odpowiedzialne za nadzór nad lotnictwem cywilnym w Polsce. "Do Ministerstwa Infrastruktury nie wpłynęły informacje o potencjalnych przesłankach wskazujących, że incydent miał negatywny wpływ na bezpieczeństwo cywilnego ruchu lotniczego nad Polską" - czytamy.
Resort także podkreśla, że wzdłuż całej wschodniej granicy Polski wprowadzono szereg ograniczeń dla samolotów pasażerskich, a współpraca cywilno-wojskowa odbywa się m.in. na podstawie rozporządzenia MON z 13 czerwca 2008 r.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl