Agnieszka Kopacz, Wirtualna Polska: Olej napędowy na jednej z warszawskich stacji kosztował już 6,40 zł, na niektórych stacjach ceny są jeszcze wyższe. Skąd ten wzrost?
Rafał Zywert, analityk BM Reflex: To niestety efekt wzrostów cen ropy naftowej na światowych rynkach, od momentu inwazji Rosji na Ukrainę. Musimy tutaj podkreślić wyjątkowość sytuacji na światowych rynkach, szczególnie fizycznym. Drożeją wszystkie gatunki ropy naftowej, oprócz ropy rosyjskiej.
Ropa naftowa Brent, czyli benchmark dla europejskiego rynku, podrożała w ciągu tygodnia o 20 dolarów za baryłkę. Tymczasem ropa Ural, w porcie rosyjskim Primorsk, staniała w tym czasie i jest obecnie o 28 dolarów tańsza od ropy Brent.
Mimo braku oficjalnego embarga na rosyjską ropę i gaz, większość traderów i rafinerii europejskich unika handlu z Rosją. Rosja ma problem ze sprzedażą ropy i produktów gotowych ze swoich portów, w tej chwili szacuje się, że to jest blisko 2/3 eksportu. Europa poszukuje alternatywy i niestety wzrost cen ropy powoduje, że drożeją u nas paliwa.
W tej chwili ceny benzyny zbliżają się do poziomu 6,20 zł, ceny oleju do poziomu 6,50 zł, i wszystko wskazuje na to, że niedługo zobaczymy kolejne podwyżki.
Kiedy przekroczymy barierę 7 złotych za litr?
Wydaje mi się, że pod koniec przyszłego tygodnia ceny oleju napędowego na niektórych stacjach mogą przekroczyć 7 złotych za litr.
Sytuacja jest bardzo zmienna, nieprzewidywalna, nie wiemy też, jak będzie eskalował konflikt. Ale wydaje się, że te 7 złotych jest na wyciągnięcie ręki.
Jaki jest najgorszy scenariusz dla kierowców? Jakie mogą być rekordowe ceny?
Pojawiają się prognozy 150 – 180 dolarów za baryłkę, można się pokusić jedynie o jakąś symulację. Jeśli ceny ropy wyniosą 150 dolarów za baryłkę, to zakładając obecny poziom kursu złotego, to litr diesla na naszych stacjach może kosztować około 8,80 a litr benzyny około 8 złotych.
Rzeczywiście mogą wystąpić jakieś zakłócenia w podaży ropy, wolne moce przerobowe w krajach bliskiego wschodu są bardzo niewielkie.
Z drugiej strony już wiadomo, że im dłużej wojna będzie trwać, tym bardziej spadnie popyt na ropę naftową. Już wiadomo, że prognozy popytu będą rewidowane, spadnie konsumpcja.
Dodatkowo mówi się, że w Rosji konsumpcja może spaść nawet o milion baryłek dziennie z powodu nałożonych sankcji.
Czy irańska ropa może zastąpić rosyjską?
Tak, choć nie całkowicie. Iran wysyłał spore ilości ropy do Europy, to byłby pozytywny sygnał. Istotna jest jednak reakcja krajów OPEC, które na razie się wstrzymują, bo teoretycznie nie ma ogłoszonego embarga, Rosja też nie wstrzymuje dostaw.
Gdyby Rosja zdecydowała zdecydowała się na taki ruch, to byłby argument za importem ropy z Iranu. Mówi się nawet o chwilowym dopuszczeniu, nawet bez porozumienia nuklearnego, ropy irańskiej na światowy rynek.