Jadący za pijanym kierowcą nagrał całe zdarzenie. O sprawie doniósł holenderski serwis Omroep West. Jadący w czwartek autostradą N44 prowadzącą z Amsterdamu do Hagi mężczyzna urządził sobie wyścigi z innymi uczestnikami ruchu.
Korzystając z faktu, że ten odcinek jest pozbawiony fotoradarów, wyprzedzał inne samochody z ogromną prędkością. Kierowcy innych aut nagrywali telefonami wyczyny właściciela sportowego auta i dzielili się filmami w mediach społecznościowych.
W pewnym momencie, w okolicach miejscowości Wassenaar niedaleko Hagi, kierowca utracił panowanie nad kierownicą i jego auto wylądowało na pasie zieleni, co uwiecznił na nagraniu jadący za nim inny kierowca.
Przybyli na miejsce funkcjonariusze policji nie wykazali entuzjazmu dla sportowego zacięcia kierowcy. Okazało się bowiem, że „rajdowiec” prowadził samochód, będąc pod wpływem alkoholu.
Tradycyjnie czerwony samochód nie mógł już jeździć i został odebrany przez firmę naprawczą. Ferrari jechało z zieloną tablicą rejestracyjną, co sugeruje, że kierowca odbywał jazdę próbną. Drogie auto trafiło więc z rowu na lawetę, a kierowca ferrari - za kratki.