Salony fryzjerskie i kosmetyczne miały zostać otwarte w trzeciej fazie odmrażania gospodarki. Jeśli tak, to jest szansa, by klienci mogli do nich wrócić 18 maja.
- I mamy nadzieję, że wtedy będziemy mogli wrócić do pracy - opowiada money.pl Maryla Kaczmarek z warszawskiego salonu Akademia Perfect Hair.
Jak mówi, jest właśnie w trakcie wdrażania wytycznych od Sanepidu - tak, aby móc wrócić do pracy, gdy tylko rząd da zielone światło.
- Mój salon ma 220 metrów kwadratowych, więc z dostosowaniem się nie będę miała raczej problemu. Na pewno w trudniejszej sytuacji będą małe, osiedlowe salony. Jak mają 25 metrów kw. powierzchni, to będą mogły jednocześnie obsługiwać tylko jednego klienta - mówi Maryla Kaczmarek.
Przewiduje, że część takich salonów może nie przetrwać kryzysu. - Choć oczywiście trzymam kciuki za przetrwanie każdego - dodaje.
Doświadczona fryzjerka i instruktorka fryzjerstwa przewiduje, że popyt na usługi jednak nie spadnie. Niektórzy fryzjerzy, dotychczas prowadzący małe punkty, będą natomiast po prostu odwiedzać swoich klientów w domach. Jak opowiada nam fryzjerka, takie zlecenia są nazywane w środowisku "domówkami".
- Ja mam salon przy ul. Świętokrzyskiej, tuż przy metrze. Budowa stacji miała tam trwać rok, trwała cztery, a to bardzo nam komplikowało prowadzenie biznesu. Więc mogę powiedzieć, że jesteśmy już zaprawieni w boju - opowiada.
Klient chce bezpieczeństwa
Maryla Kaczmarek przewiduje, że po zniesieniu ograniczeń klienci będą chcieli jak najszybciej skorzystać z usług fryzjerów. - Wszystko oczywiście zależy, jaką grupę docelową ma konkretny salon - opowiada. Przyznaje, że do niej trafiają przede wszystkim zamożniejsi klienci. - I czasem wysyłają z delikatnym uśmiechem wiadomości: "straciłem pracę, na szczęście jeszcze na fryzjera mnie stać" - opowiada.
Jednak jak zaznacza, planując wizyty u fryzjerów, najwięcej osób pyta teraz o warunki sanitarne - na przykład o to, czy odległości pomiędzy stanowiskami są wystarczająco duże.
- Dla nas bezpieczeństwo i higiena to były zawsze priorytety. Ale teraz dbamy o to jeszcze bardziej - mówi.
Właścicielka salonu Akademia Perfect Hair mówi, że robi wszystko, aby utrzymać 14-osobowy zespół. Jednak przewiduje, że branża się zmieni - tak samo zresztą, jak cała gospodarka.
- Wydaje mi się, że rynek pracownika się kończy. Z jednej strony oczywiście nie jest to dobra wiadomość, bo będzie trudniej o pracę. Z drugiej, ludzie też pewnie nabiorą nieco więcej pokory - dodaje.
Rynek fryzjerski przed wybuchem epidemii szacowano na nawet ponad 2 mld zł rocznie. Cechował się też sporym wzrostem, sięgającym nawet 7-10 proc. rocznie.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie