Prezydent zawetował ustawę okołobudżetową, bo - jak argumentował - nie zgadza się na sposób przeprowadzenia zmian w mediach publicznych przez rząd Donalda Tuska. Zarzuca mu "rażące łamanie Konstytucji i zasad demokratycznego państwa prawa".
W tej ustawie zapisana jest możliwość przekazania tym mediom niecałych 3 mld zł.
To jednak tylko jeden z wielu tematów, których dotyka dokument. Decyzja Andrzeja Dudy w tym momencie blokuje też de facto podwyżki dla nauczycieli, policjantów i innych pracowników tzw. budżetówki.
Prezydent zapowiedział, że przedstawi własną ustawę, która będzie dotyczyć m.in. podwyżek dla nauczycieli i pozostałych wydatków zaplanowanych w ustawie okołobudżetowej.
Sławomir Dudek: ruch prezydenta nic mu nie da
Eksperci wskazują jednak, że ruch prezydenta nie zamyka drogi rządowi Donalda Tuska. W tej grupie jest dr Sławomir Dudek, główny ekonomista i prezes Instytutu Finansów Publicznych, były wieloletni pracownik Ministerstwa Finansów.
Gdy teraz prezydent zawetuje ustawę okołobudżetową, rząd może te 3 mld zł na media przenieść do właściwej ustawy budżetowej, której zawetować się nie da. Rząd ma też inne sposoby na przekazanie dotacji z budżetu na media publiczne, choćby z rezerwy. Tak więc ruch prezydenta nic mu nie da. Nowy rząd może w inny sposób finansować media publiczne - tłumaczy ekonomista w rozmowie z serwisem wyborcza.biz.
Premier Tusk wydaje się mieć tego świadomość. "Poszkodowanych uspokajam: poradzimy sobie z tym" - napisał 23 grudnia na platformie X (dawniej Twitter).
Podobnie wypowiada się szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jan Grabiec.
- Większość parlamentarna prędzej czy później, tym czy innym sposobem, dopnie swego - mówił kilka dni temu Grabiec w rozmowie z Wirtualną Polską.
Rząd pod przewodnictwem premiera Donalda Tuska podejmie konkretnie działania, tak żeby te podwyżki zostały w przyszłym roku wypłacone i myślę, że znajdziemy na to sposób - dodał, nawiązując do zapisów ustawy dotyczących m.in. płacy nauczycieli.
"Prezydent nie może zawetować jedynie ustawy budżetowej. Brak uchwalonego budżetu byłby najsilniejszym ciosem dla rządu i dawałby prezydentowi prawo rozwiązania Sejmu. Ale jeśli ustawa budżetowa trafia na biurko prezydenta, musi ją podpisać" - pisał dla money.pl prof. Witold Orłowski, ekonomista i wykładowca akademicki.
Rząd Tuska ma niewiele czasu
Fakty są jednak takie, że rząd musi się spieszyć i to bardzo. Ma czas tylko do 29 stycznia 2024 r., by złożyć ustawę budżetową do podpisu Andrzeja Dudy.
Jeśli tak się nie stanie, prezydent będzie mógł rozwiązać Sejm. Według konstytucji posłowie i senatorowie mają cztery miesiące, by przegłosować ustawę budżetową od momentu jej złożenia przez rząd.
A czas liczy się od momentu złożenia projektu ustawy budżetowej przez rząd Mateusza Morawieckiego. Wpłynął do Sejmu poprzedniej kadencji, przed wyborami parlamentarnymi, 29 września.
Z ustaleń money.pl wynika, że weto prezydenta postawiło Ministerstwo Finansów na równe nogi. W resorcie i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów jeszcze przed Świętami zorganizowano pilne konsultacje. Jak się dowiedzieliśmy, nad odpowiedzią pracowali minister finansów Andrzej Domański, wiceminister Hanna Majszczyk, uznawana za ekspertkę od budżetu oraz Maciej Berek, sekretarz Rady Ministrów.