W niedawnym wywiadzie kanclerz Austrii zapowiedział, że kraj ten utrzyma na forum UE swoje weto wobec akcesji Rumunii i Bułgarii do strefy Schengen. Tłumaczył to obawą o napływ nielegalnych migrantów, co władze Bukaresztu, ale także eksperci, uważają za argument w przypadku Rumunii bezpodstawny i wyssany z palca.
W Rumunii te działania Austrii są odbierane jako celowo szkodzące i bezpodstawne. Z naszego punktu widzenia niebędąca w NATO Austria osłabia ekonomicznie nas, ważne państwo flankowe sojuszu, tym samym działając na korzyść Rosji. W sytuacji gdy UE powinna się zjednoczyć, Austria buduje podziały – powiedziała Eugenia Gusilov, dyrektorka ośrodka analitycznego ROEC (Romania Energy Center).
Dodała, że argument "migracyjny" jest absurdalny. - Rumunia nie ma granicy z Austrią, a trasy nielegalnych migrantów nie prowadzą przez nasz kraj – zaznaczyła.
- Bułgaria i Rumunia udowodniły, że są częścią obszaru Schengen, więc przyjmijmy je, bez dalszych opóźnień – mówiła 13 września szefowa KE Ursula van der Leyen. Akcesję rekomendowały też instytucje unijne.
Unijny mechanizm współpracy i weryfikacji CVM (dotyczący m.in. reform w sądownictwie i walki z korupcją) został niedawno zakończony po 16 latach - podkreśla Gusilov.
Wiedeń twardy
Pomimo tego Wiedeń twardo obstaje przy swojej decyzji. W reakcji rząd w Bukareszcie zapowiedział, że rozważy pozwanie władz Austrii i rozstrzygnięcie sporu przed Europejskim Trybunałem w Strasburgu. Taki scenariusz, który docelowo miałby dopuścić przyjęcie Rumunii nie jednogłośnie, ale większością unijnych głosów, jest jednak dla Bukaresztu również mało korzystny, bo w najlepszym wariancie potrwa to ok. 2 lat.
Jeśli kanclerz Nehammer nadal będzie niesprawiedliwie używać swojego prawa weta, jako premier będę musiał podważyć tę decyzję przed Europejskim Trybunałem w Strasburgu, by zażądać rekompensaty za straty, związane z brakiem akcesji – powiedział premier Rumunii Marcel Ciolacu w wywiadzie dla "Der Standard". Według niego straty te wynoszą co najmniej 2 proc. rumuńskiego PKB.
To jednak nie jest jedyny problem związany z blokowaniem dostępu Rumunii do Schengen. Rumuni czują się oszukani i uważani za obywateli drugiej kategorii w Unii Europejskiej. Temat ten często pojawia się zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w prywatnych rozmowach. - To nas naprawdę boli - niby jesteśmy w UE, ale nawet podróżując odczuwamy, że "są równi i równiejsi", bo mamy z innymi krajami członkowskimi kontrole graniczne" – mówi Tudor, biznesmen z Bukaresztu.
Rumuni tego nie zapomną
Eksperci, zaniepokojeni wzrostem popularności miejscowych populistów (chodzi głównie o partię AUR), zwracają uwagę, że skutecznie grają oni na uczuciach Rumunów i wykorzystują ich rozczarowanie do budowania nastrojów antyunijnych i szerzej - antyzachodnich.
- Jedynym, co Austria może osiągnąć, jest wzmocnienie ekstremistów i przybliżenie ich do władzy w wyborach 2024 r. Obecne stanowisko Wiednia, kluczowego partnera gospodarczego Rumunii, jest haniebne i Rumuni tego nie zapomną – mówi Eugenia Gusilov.
Dlaczego w tym kontekście mówi się o "ręce Moskwy?". "Bo wywołuje to w obu krajach (Rumunii i Bułgarii) dużą falę frustracji społecznej i poczucie, że UE odrzuca je po 11 latach oczekiwania" – pisze w analizie portal Digi24.ro. "Wspieranie nurtów eurosceptycznych i antyzachodniego populizmu zawsze było jedną z najpotężniejszych broni w wojnie hybrydowej Rosji w krajach UE" – czytamy w publikacji.
Koń trojański
W Rumunii można często usłyszeć, że Austria jest "koniem trojańskim Moskwy". Media wskazują na zależność Wiednia od rosyjskiego gazu i wyliczają, że już po rozpoczęciu pełnoskalowej agresji na Ukrainę, import tego surowca wzrósł. Zaznaczają też, że Austria dała Rosji zarobić wielokrotnie więcej niż wydała na pomoc Ukrainie, a tamtejszy biznes wciąż ma wiele, w tym niejasnych, powiązań z Moskwą i pomaga jej w obchodzeniu sankcji. Wypominają też Nehammerowi, że spotykał się z Władimirem Putinie w Moskwie już po rozpoczęciu wojny.
Dwaj rumuńscy eurodeputowani Eugen Tomac i Vlad Boto? skierowali 13 września pismo do unijnego wysłannika ds. sankcji wobec Rosji Davida O’Sullivana, w którym domagają się zbadania "przestrzegania przez Austrię sankcji wobec Rosji i kierunku politycznego Unii Europejskiej".
Sama krytyka Austrii już nie wystarczy. Polityka Wiednia kładzie się cieniem na zdolności UE do radzenia sobie z konfliktami i kryzysami w sposób skoordynowany. Brak solidarności Austrii ze sprawą europejską wiele mówi o lojalności jej decydentów i firm – wyjaśniał Tomac na Facebooku.
Zaznaczył m.in., że pomimo przyjętej przez UE polityce "drastycznego ograniczania stosunków gospodarczych z Rosją", aby nie wspierać jej wojny przeciwko Ukrainie, Austria w 2022 r. zwiększała import z tego kraju (o 252 proc. w stosunku do 2019 r.), podczas gdy malał jej import z UE.