Jak przypomina "Gazeta Wyborcza", premier Mateusz Morawiecki we wrześniu 2017 roku zapowiadał, że "kopciuchy idą w odstawkę". Nowe rozporządzenie dotyczące standardów dla kotłów na węgiel miało je wyeliminować z rynku.
Gazeta wskazuje, że zapowiedź premiera się nie sprawdziła. Choć od 1 października 2017 r. obowiązuje zakaz produkcji kotłów niespełniających norm, a od 1 lipca 2018 r. zakaz ich sprzedaży w Polsce, w praktyce jest zupełnie inaczej.
Działacze Polskiego Alarmu Smogowego, którzy przygotowują raport na temat rynku kotłów w Polsce, ostrzegają, że nadal można bez problemu kupić nowe kopciuchy. Co gorsza, czasem stanowią one większość ofert w serwisach internetowych.
"Na 12 sklepów internetowych aż 8 oferuje tego typu urządzenia" - zwracają uwagę działacze PAS. Często stosowany trik to sprzedawanie kopciucha pod inna nazwą, np. "kotła na biomasę niedrzewną".
Poważniejszym problemem jest podrabianie przez producentów kotłów państwowych certyfikatów Jak pisze "Wyborcza", Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla złożył zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez producentów fałszujących świadectwa jakości kotłów.
Jak to możliwe, że sprzedaż zakazanych kotłów idzie w najlepsze w biały dzień? Problemem jest brak przepisów, a przynajmniej tak twierdzą instytucje, które powinny z urzędu kontrolować rynek, np. UOKiK.
Mało tego, Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii przyznaje, że nie potrafi dokładnie określić skali sprzedaży kotłów na paliwa stałe w Polsce. Resort Jadwigi Emilewicz wini "duże rozproszenie rynku" oraz szarą strefę, która może obejmować aż jedną czwartą całego rynku kotłów. MPiT szacuje, że sprzedaż wynosi od 200 do 250 tys. szt. rocznie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl