Jak podaje "Puls Biznesu", już 30 proc. polskich mieszkań jest ubezpieczonych na niższą sumę gwarancyjną niż ich realna wartość. Tak wynika z badań Cenatorium na zlecenie dwóch firm ubezpieczeniowych. Jeszcze dwa lata temu analiza rynku wykazała, że różnica ta wynosiła 15 proc.
Jak tłumaczy gazeta, fakt ten bierze się z tego, że ceny mieszkań stale rosną. Natomiast wysokość składek ubezpieczenia się nie zmienia.
Dla wielu klientów polisa jest niepotrzebnym wydatkiem. - Problem pojawia się wtedy, kiedy wydarzy się coś złego. W takiej sytuacji wychodzi na jaw, że często ubezpieczamy je na najniższą możliwą kwotę, niemającą nic wspólnego z rzeczywistą wartością rynkową - tłumaczy Mariusz Kurzac, dyrektor zarządzający w Cenatorium. Jego wypowiedź cytuje "PB".
Dzisiaj branża nie widzi problemu z takiego stanu rzeczy. Jednak w przypadku, gdy dojdzie np. do pożaru mieszkania, a na jego odbudowę polisa nie wystarczy, wtedy do odpowiedzialności mogą zostać pociągnięci ubezpieczyciele - podkreśla "PB". Klienci bowiem mogą się domagać urealnienia wypłaconego odszkodowania.
Łukasz Wawrzeńczyk, prezes Profika Broker, wskazuje na kilka powodów obecnego stanu rzeczy na rynku ubezpieczeń mieszkaniowych. - Zjawisko niedoubezpieczenia mieszkań może wynikać z bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości, braku bieżącej aktualizacji wartości mieszkań przy odnowieniach, wąskiego zakresu ubezpieczenia lub błędnego określenia sumy ubezpieczenia - tłumaczy, cytowany przez gazetę.
Jak wskazuje badanie Nationale-Nederlanden, na które powołuje się "PB", obecnie 60 proc. Polaków ubezpieczenia swoje mieszkania.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl