W końcu z rynku pracy napłynęły pozytywne wiadomości. Choć zatrudnienie w lipcu spadło (porównując rok do roku), jest lepiej niż prognozowali ekonomiści. Zamiast zjazdu o 3,1 proc., spadek był na poziomie 2,3 proc. Taki wynik oznacza, że od czerwca w firmach powyżej 9 osób przybyło ponad 66 tys. etatów.
"Główną rolę odgrywały powroty do pełnego wymiaru etatu oraz powroty z zasiłków opiekuńczych i bezpłatnych urlopów" - wskazują ekonomiści mBanku i sugerują, że to oznaki powolnego powrotu do normalności.
Zaznaczają jednocześnie, że do całkowitego powrotu do normalności i przywrócenia do pracy faktycznie zwolnionych osób jeszcze daleka droga i może być ona całkiem wyboista. Część sektorów będzie odbudowywać się latami.
Jakub Olipra z Credit Agricole zauważa, że zatrudnienie w lipcu było nadal o blisko 194 tys. niższe niż w lutym, czyli ostatnim miesiącu przed silnym wpływem pandemii na rynek pracy.
- Podtrzymujemy naszą prognozę, zgodnie z którą stopa bezrobocia w czwartym kwartale wyniesie 7,5 proc. wobec 5,2 proc. w końcówce 2019 roku - wskazuje. Dodaje, że dopiero w ostatnim kwartale przyszłego roku bezrobocie obniży się do 6,1 proc., pozostając ciągle wyraźnie powyżej poziomu sprzed wybuchu pandemii.
"Gdzieś w tle przewijają się informacje prasowe o dużych zwolnieniach w różnych firmach. Na podstawie dostępnych danych nie potrafimy się ustosunkować, czy zwolnień na obecnym etapie znacząco przybywa, czy to tylko przyciągający oczy efekt nagłówków, a w gruncie rzeczy proces toczy się na małych liczbach. Tego nie wiemy" - przyznają ekonomiści mBanku.
Radzą poczekać do sierpnia z weryfikacją tezy o wpływie dłuższych okresów wypowiedzeń na względną stabilizację zatrudnienia. Zauważają też, że problemem na przyszły rok będą także zwolnienia po okresie chomikowania pracy podyktowanego konstrukcją pomocy PFR. Utrzymanie zatrudnienia jest warunkiem koniecznym zamiany części zwrotnej pomocy w bezzwrotną dotację.
"Myślimy jednak, że do tego czasu gospodarka rozpędzi się na tyle, że ewentualne zwolnienia dużo łatwiej zaabsorbują się pomiędzy sektorami i wpływ na całkowite zatrudnienie będzie niewielki" - oceniają.
Warto zwrócić też uwagę na słowa Moniki Kurtek z Banku Pocztowego. Ekonomistka podkreśla, że w dużej mierze rozwój sytuacji na rynku pracy zależeć będzie od skali epidemii w okresie jesienno-zimowym i kolejnych okresach w 2021 roku oraz tym samym skali lokalnych lockdownów.
Kluczowe jest też to jak do zakupów podchodzić będą gospodarstwa domowe i jaki sentyment wśród konsumentów będzie się utrzymywać. Z opublikowanych w środę danych GUS-u dotyczących koniunktury konsumenckiej bije pewien pesymizm, gdyż odnotowano pogorszenie zarówno obecnych, jak i przyszłych nastrojów konsumenckich.
- Jeśli w kolejnych miesiącach następowałoby dalsze pogorszenie koniunktury konsumenckiej, firmy zmuszone byłyby do ograniczania skali działalności, a to niestety raczej dość szybko widoczne byłoby i w statystykach dotyczących zatrudnienia, i płac - ostrzega Monika Kurtek.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie