Chodzi tutaj np. o pracowników sezonowych, potrzebnych przy tegorocznych zbiorach. Jak wskazał w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Witold Boguta, prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw, dla rolników dobrą wiadomością okazał się chłodny maj. Dzięki temu np. truskawki dojrzewały wolniej, więc aż tak nie odczuli braku rąk do pracy w dobie obostrzeń wprowadzonych w związku z pandemią koronawirusa.
Szczególnie że bezrobotni i mający więcej wolnego czasu raczej nie kwapią się do pomocy przy zbiorach. Jak podaje "Rz", akcje w urzędach pracy i apele organizacji producentów przyniosły umiarkowany efekt. Natomiast słowa ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, który do pracy przy zbiorach zachęcał nauczycieli, wywołały przede wszystkim oburzenie tej grupy.
Podobnie rzecz się ma z produkcją. Zakłady przetwórstwa rolno-spożywczego obecnie poszukują pracowników. Zdaniem Krzysztofa Inglota, prezes agencji zatrudnienia Personnel Service, Polacy, dotychczas zatrudnieni w branży hotelarsko-restauracyjnej, nie chcą szukać zatrudnienia w fabrykach.
Inglot jednocześnie zaznacza, że rodzimi pracownicy zastępują obecnie imigrantów zarobkowych, na których barki spadł ciężar wypowiedzeń związanych z kryzysem wywołanym pandemią. To właśnie cudzoziemców zwalniano jako pierwszych w zakładach, które ograniczyły lub zawiesiły działalność.
Czytaj też: Żegnaj Polsko, może kiedyś wrócimy
- O ile do niedawna Ukraińcy ratowali nasz rynek pracy, o tyle w czasie pandemii odpływ 200 tys. ukraińskich pracowników pomógł zmniejszyć wzrost bezrobocia w Polsce - ocenia Inglot w rozmowie z "Rz".
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl