Mateusz Ratajczak, Wirtualna Polska: Widzieliśmy ostatnio kolejki na stacjach. Kartki informujące, że paliwa nie ma. Narastała panika. Czy słuszna? Czy jest takie ryzyko, że paliwa nie będzie?
Rafał Zywert, analityk BM Reflex: W tej chwili takiego zagrożenia nie ma. Ceny się ustabilizowały. Ta sytuacja, którą obserwowaliśmy w zeszłym tygodniu, wynikała ze zwiększonego popytu, wręcz pędu na stacje paliw. Sprzedaż potrafiła wzrosnąć nawet sześciokrotnie w ciągu kilku godzin. To uderzyło w infrastrukturę logistyczną, zostało lokalnie wykorzystane przez część operatorów do windowania cen, ale teraz sytuacja wraca do normy.
Ceny się stabilizują, a na światowych rynkach ropy nie było eskalacji konfliktu, nie padają nowe rekordy. Póki co ceny na stacjach pozostaną stabilne.
W najbliższych dniach spodziewamy się ważnych wydarzeń, które mogą mieć wpływ na ceny ropy, jak np. posiedzenie międzynarodowej agencji energii, czy spotkanie OPEC+, w którym weźmie udział Iran. Na stole jest kwestia umowy nuklearnej z Iranem i powrót tamtejszej ropy na światowy rynek, więc jest wiele czynników, które mogą mieć znaczenie.
To znaczy, że Iran będzie chciał skorzystać na tym, co dzieje się w Europie?
Negocjacje wróciły jakiś czas temu, ale teraz, po wybuchu wojny na Ukrainie, przyspieszyły. Mówi się, że porozumienie jest bardzo bliskie, a to by oznaczało powrót do ponad miliona baryłek dziennie.
Krajom Zachodu na tym zależy, bo ropa rosyjska co prawda płynie, ale jest niemile widziana. Na rynku niezależnych traderów zaczyna być widoczna niechęć i odsuwanie się od handlu z rosyjskimi rafineriami, niewynikająca wprost z wyłączenia systemu SWIFT. Można powiedzieć, że Zachód się jednoczy.
Na rynkach już widać niechęć do ropy pochodzącej z Rosji?
Tak, różnica między ropą Ural, w stosunku do benchmarku, czyli ropy Brent, jest rekordowa. W ostatnich dniach mieliśmy też oficjalne oświadczenia BP czy Shella o wycofaniu się całkowicie z inwestycji w rosyjskim sektorze. Przemysł rosyjski zaczyna być izolowany przez światowe koncerny.
A gdyby powstał wspólny unijny front, żeby zrezygnować z surowców z Rosji. To co by się wydarzyło?
Pytanie na jak długo. W przypadku Polski pamiętamy rok 2019, zanieczyszczenie rosyjskiej ropy, która nie płynęła do Polski przez 50 dni. Nic się nie stało, ceny nie wzrosły.
Pierwsza kwestia to poziom zapasów, a druga to poszukiwanie alternatyw. Dużo gorsza jest sytuacja w przypadku gazu ziemnego. Ale jeśli chodzi o ropę, to są kraje OPEC, w tym Iran.
Jeśli embargo miałoby się utrzymywać przez 90 dni, to wszystkie kraje mają rezerwy.
Czytaj też: Propagandysta Putina wściekł się, że sankcje na Rosję kosztowały go dwie wille we Włoszech