Łatwo składać obietnice w okresie koniunktury. Znacznie trudniej realizować te obietnice, gdy gospodarka zwalnia. W ciągu ostatnich trzech lat czerpaliśmy z dobrej koniunktury na świecie i z boomu konsumpcyjnego w Polsce. Boomu, który neutralizował mizerię inwestycji, zarówno prywatnych, jak i publicznych. Jednak żadna gospodarka daleko na jednym silniku nie doleci. Szczególnie jeśli głównym źródłem finansowania jej podstawowego paliwa jest kredyt.
Aż 13 krajów UE wykorzystało okres lepszej koniunktury na stworzenie nadwyżek budżetowych m.in. Niemcy, Czechy, Litwa, Bułgaria i Grecja. Takie nadwyżki tworzy się po to, aby w okresie dekoniunktury prowadzić politykę antycykliczną, tj. taką, o której wspomina premier Morawiecki, zapominając przy tym, że w najbliższych latach nie będzie miał z czego takiej polityki prowadzić. Polska w ostatnich latach notowała kolejne deficyty, a przyszłoroczny deficyt finansów publicznych może wynieść nawet 3 proc. PKB. W ostatnich trzech latach wzrost zadłużenia polskiej gospodarki wyniósł ponad 100 mld złotych. Jakby więc na to nie patrzeć, przez ostatnie 3 lata rządów PiS prowadzona była polityka procykliczna, polegająca na napędzaniu wzrostu gospodarczego wydatkami socjalnymi finansowanymi z długu. Ale to opieranie wzrostu gospodarczego na konsumpcji to słaby prognostyk.
Przecież każdy się zgodzi z twierdzeniem, że polskie rodziny potrzebują wsparcia. Każdy wie, że polscy przedsiębiorcy mogliby więcej zatrudniać i więcej płacić pracownikom, gdyby podatki, w tym VAT, były niższe. Nikt nie kwestionuje faktu, że jakość edukacji czy opieki medycznej wiąże się z poziomem wynagrodzeń nauczycieli, lekarzy, pielęgniarek. Każdy się zgodzi także z twierdzeniem, że konieczny jest wzrost nakładów na naukę, by Polska stała się krajem innowacyjnym, z wysokimi zarobkami. Każdy wie, że wyższe nakłady na żłobki i przedszkola oraz lepsza jakość edukacji na wsi umożliwi wyrównanie szans edukacyjnych i aktywizację kobiet na rynku pracy.
Każdy kraj wybiera ścieżkę rozwoju i kierunek inwestycji w obszary, które chce rozwijać. Wybierając najwyższy poziom transferów pieniężnych w Europie (rzędu 2,8 proc. PKB), Polska wybiera model państwa socjalnego, gdzie promowany jest brak aktywności na rynku pracy i blokuje tym samym rozwój w innych obszarach. Pytanie: czy jest to model rozwojowy dla państwa na dorobku? Niestety nie. Wydatki w tak rekordowej skali ograniczają możliwości inwestycji w inne obszary. Ekonomia to nauka o wyborze. Albo inwestujemy w naukę i innowacje, albo w transfery gotówkowe. Albo stawiamy na przedsiębiorczość i nowe technologie, albo na transfery gotówkowe. Albo stawiamy na najwyższej jakość usługi publiczne, w tych ochronę zdrowia i edukację, albo na transfery gotówkowe.
PiS idzie drogą Gierka
Wybór PiS-u to dryf rozwojowy. Nie nabierzmy się na bajki, że dodatkowe wydatki zawsze napędzają wzrost. Gdyby tak było, wszystkie kraje finansowałyby wzrost, coraz bardziej się zadłużając. Polska ma w tym obszarze niezłe i smutne doświadczenia. Dokładnie takie samo myślenie przyświecało ekipie Gierka, która na początku lat 70. rozpoczęła zadłużanie polskiej gospodarki po to, aby kupić przychylność Polaków do władzy komunistycznej i jej reżimu. Wydatki na kredyt napędziły polską gospodarkę na początku lat 70., po czym, gdy po kilku latach okazało się, że nie ma z czego tych pieniędzy oddać, rozpoczęły się poważne problemy gospodarcze. Braki towarów wymusiły drastyczne podwyżki cen (o ponad 70 proc.), co doprowadziło do strajków a także wprowadzenia w 1976 kartek na żywność. Efektem tej skrajnie nieodpowiedzialnej polityki była ogłoszona niewypłacalność PRL w roku 1981, a wcześniej strajki i powstanie Solidarności.
Rząd PiS podąża dokładnie tą samą drogą. Nie zważa na spadające tempo wzrostu PKB, na kolejny miesiąc negatywnych wskaźników aktywności gospodarczej zgłaszanych przez polskie firmy. Dodając do planowanego deficytu kwotę 43 mld i spodziewając się kolejnego spowolnienia w roku 2020 można szacować skalę deficytu w roku 2020 na 80 mld zł. Oczywiście może on być mniejszy kosztem obcięcia inwestycji, ograniczenia finansowana NFZ, wstrzymania jakikolwiek działań rozwojowych. To najbardziej prawdopodobny scenariusz.
Pakiet TERAZ!
Po pierwsze, 500+ nie powinno być dla najbogatszych. Zgłoszę taką poprawkę.
Po drugie, sprawdzić należy czy 13-stka jest formą przekupstwa emerytów, czy też chęcią poprawy ich bytu. Zgłoszę poprawkę, aby zamiast 13-stki w wys. 1100 zł wprowadzić 91 zł miesięcznej podwyżki. Na stałe.
Ale to tylko działania korygujące i sprawdzające. Prawdziwa polityka gospodarcza wymaga inwestycji i innowacji, a nie transferów. To inna filozofia rządzenia, którego celem jest długoterminowy wzrost gospodarczy, oparty nie tylko na konsumpcji, ale przede wszystkim na inwestycjach i eksporcie. Dlatego w najbliższym czasie przedłożymy sejmowym klubom opozycyjnym pakiet naszych ustaw gospodarczych, wprowadzających zasadę stabilności finansów publicznych, uwalniających handel w niedzielę, zmniejszających ZUS dla przedsiębiorców do 500 zł i likwidujących abonament RTV.
Ryszard Petru
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl