O artykule w "WSJ" pisze Polska Agencja Prasowa. Amerykański dziennik komentuje, że ze wszystkich rozwiniętych państw poza Azją Niemcy mogą stracić na konflikcie handlowym USA-Chiny najwięcej.
"Obecna niechęć Niemiec do opowiedzenia się po jednej ze stron osłabia szersze wysiłki Europy na rzecz stworzenia zjednoczonego frontu wobec Chin, pomniejszając siłę bloku w kształtowaniu nowej globalnej układanki" - ocenia gazeta.
Stany Zjednoczone pomogły zbudować współczesne Niemcy. Od końca drugiej wojny światowej oba kraje łączą wspólne wartości, a amerykański rynek pozostaje kluczowy dla Niemiec. Z drugiej jednak strony ostatnie 20 lat to okres wzrastającego znaczenia Chin dla niemieckiej gospodarki - pisze "WSJ".
Zwłaszcza że Niemcy żyją z eksportu. Około 28 proc. miejsc pracy w Niemczech jest bezpośrednio lub pośrednio związanych z eksportem, a w produkcji - aż 56 proc. W niektórych branżach Chiny już są dla naszego zachodniego sąsiada najważniejszym rynkiem, jeśli chodzi o eksport.
Tak jest w przypadku motoryzacji. Volkswagen sprzedaje do Państwa Środka połowę swojej produkcji. Dlatego Niemcy zachowują się wobec Pekinu w bardzo dyplomatyczny sposób i oceniają te relacje za równie ważne, co kontakty z USA.
"WSJ" dodaje jednak, że prywatnie dla szefów wielu niemieckich firm silne relacje handlowe z Chinami to pewien problem. Skarżą się na chińską biurokrację, wymuszanie transferu technologii, subsydiowanie tamtejszych firm przez państwo i protekcjonistyczne bariery.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl