Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Mirończuk
|
aktualizacja
Materiał powstał przy współpracy z PKN ORLEN

Ryzyko. Nieodłączny aspekt inwestowania

7
Podziel się:

Inwestowanie zawsze jest związane z ryzykiem. Niezależnie od przedmiotu inwestycji – czy są to akcje, obligacje, sztuka, nieruchomości, a nawet bankowe lokaty. Zawsze istnieje ryzyko straty. A im większy możliwy zysk, tym większe ryzyko. Można je jednak zminimalizować.

Ryzyko. Nieodłączny aspekt inwestowania
Pojęcie ryzyka na rynkach finansowych nie jest jednoznaczne. Istnieją dwie koncepcje – negatywna, która ryzyko traktuje jako możliwość poniesienia straty, i na tym koniec, oraz koncepcja neutralna, która mówi, że ryzyko to możliwość osiągnięcia efektu różniącego się od oczekiwanego. Zarówno w górę, jak i w dół. (Adobe Stock)

Kiedy bierzesz kredyt, czyli chcesz pożyczyć pieniądze, dokładnie przyglądasz się ofertom. Nie opierasz decyzji na reklamowych sloganach zachwalających "super niskie raty" lub "najniższe oprocentowanie na rynku", tylko pytasz o wysokość opłat i prowizji, koszt ubezpieczenia, warunki zawieszenia spłaty i rozwiązania umowy. Nie wierzysz w zapewnienia doradcy-sprzedawcy. Bierzesz pod uwagę własne możliwości, nie pożyczasz więcej, niż jesteś w stanie spłacić.

Nawet jeśli masz stabilną sytuację zawodową, zadajesz sobie pytanie – czy jestem w stanie spłacać raty przez kilka miesięcy, jeśli stracę pracę?

Jednym słowem – oceniasz koszty (realne i potencjalne) i ryzyko. I zdajesz sobie sprawę, że nie wiesz wszystkiego.

Ryzykujesz, gdy nie wiesz, co robić

Powyższy przykład to oczywiście wzór na kredytobiorcę idealnego, bo wielokrotnie wielu z nas zdarzyło się kupić coś na raty, założyć kolejną kartę kredytową, a potem bardzo tego żałować.

Z inwestowaniem jest podobnie. Zanim wydasz złotówkę, musisz sprawdzić koszty, warunki wyjścia, rozważać czarne scenariusze – oceniać ryzyko, by je maksymalnie ograniczyć. I godzić się na to, że zawsze może się zdarzyć coś nieprzewidzianego.

Kiedy inwestujesz – zawsze ryzykujesz. Nie ma inwestycji w stu procentach pewnej, która nie niesie ze sobą żadnego zagrożenia dla zainwestowanego kapitału.

Żeby je właściwie ocenić, musisz wiedzieć, gdzie szukać. Bo jak mówi Warren Buffett, którego za wzór często stawiają początkujący inwestorzy: "Ryzykujesz wtedy, gdy po prostu nie wiesz, co robisz".

– Edukacja jest kluczem do zmniejszania ryzyka. Prowadzi ona do większej rozwagi w analizie informacji i przygotowaniu decyzji – podkreśla prof. dr hab. Krzysztof Jajuga, wykładowca Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, prezes CFA Society Poland. – Trzeba pamiętać, że jest ogólna zależność: im wyższy oczekiwany dochód, tym wyższe ryzyko. Ryzyko jest podstawową charakterystyką każdej inwestycji. Inwestor powinien jednak mieć pełną świadomość wielkości tego ryzyka i powinien tę wielkość kontrolować. Jednym ze sposobów na zmniejszanie ryzyka przy zachowaniu zadowalającej stopy zwrotu jest tworzenie portfela inwestycyjnego, czyli dywersyfikacja inwestycji w myśl uniwersalnej zasady: nie kładź wszystkich jaj do jednego koszyka.

Ryzyko – czyli co?

Pojęcie ryzyka na rynkach finansowych nie jest jednoznaczne. Istnieją dwie koncepcje – negatywna, która ryzyko traktuje jako możliwość poniesienia straty, i na tym koniec, oraz koncepcja neutralna, która mówi, że ryzyko to możliwość osiągnięcia efektu różniącego się od oczekiwanego. Zarówno w górę, jak i w dół.

W rozważaniach dotyczących ryzyka na rynku finansowym zwykle bierze się pod uwagę tę drugą koncepcję, czyli – ryzyko to możliwość osiągnięcia innego dochodu z inwestycji, niż oczekujesz. Możesz co prawda po prostu stracić, ale też – zarobić mniej, niż oczekiwałeś, ale jednak zarobić.

W literaturze fachowej ryzyko inwestycyjne dzieli się na dwa rodzaje – systematyczne (zewnętrzne) i niesystematyczne (wewnętrzne). Oba wzajemnie się uzupełniają, tworząc ryzyko całkowite.

O co dokładnie chodzi?

Ryzyko, na które nie masz wpływu

Ryzyko systematyczne jest tym, na które inwestor nie ma żadnego wpływu, nie jest w stanie go uniknąć, bo zupełnie nie zależy od jego decyzji. Oto jego najważniejsze składowe:

Ryzyko stopy procentowej. Zmiany stóp procentowych zawsze powodują zmiany na rynkach finansowych. Jeśli stopy rosną, inwestorzy chętniej lokują pieniądze w obligacjach, jeśli spadają – chętniej kupowane są akcje.

Ryzyko inflacji. Tutaj pośrednio chodzi o realny zysk z inwestycji, który w przypadku rosnących cen w gospodarce jest mniejszy. Im więc inflacja wyższa, tym większy powinien być zarobek. Jeśli np. akcje rosną wolniej niż inflacja, to inwestycja generuje realną stratę. Inflacja wpływa też na politykę banku centralnego i nastawienie inwestorów, którzy w czasie wysokiej inflacji będą poszukiwali innych instrumentów, np. obligacji indeksowanych inflacją, a odwrócą się od akcji, co spowoduje spadek cen tych ostatnich.

Ryzyko walutowe. Tutaj związek jest oczywisty. Jeśli masz inwestycje w obcych walutach, twoje zyski zależą od kursów walut. Pośrednio – jeśli masz w portfelu akcje spółek, które działają na zagranicznych rynkach, zmiana kursu walut wpływa na twój zysk, kiedy np. spółka zarabia więcej i może wypłacić wyższą dywidendę. Lub odwrotnie, oczywiście.

Ryzyko rynkowe. To w dużej mierze faktor psychologiczny – trudno przewidzieć, jak zachowają się inwestorzy, szczególnie w sytuacjach niezwyczajnych lub nawet – nadzwyczajnych. Zdarzają się też sytuacje, w których spółka rośnie, choć nie ma do tego żadnych podstaw fundamentalnych. Część inwestorów daje się ponieść fali wzrostów, powodując jeszcze większe zwyżki. Nigdy na pewno nie wiadomo, jak "zareaguje rynek". I choć zwykle można z dużą dozą prawdopodobieństwa ocenić kierunek zmiany, to trudno przewidzieć jej głębokość i trwałość.

Są jeszcze inne ryzyka systematyczne, na które nie mamy wpływu – wśród nich warto wspomnieć o ryzyku politycznym, związanym choćby z zawirowaniami w kręgach władzy.

Ryzyko, które możesz ograniczyć

Ryzyko niesystematyczne, inaczej wewnętrzne, jest ściśle związane z danym rodzajem inwestycji. Tutaj inwestor ma większe możliwości – może je ograniczać, np. dywersyfikując swój portfel. Można wymienić kilka podstawowych składowych tego ryzyka:

Ryzyko bankructwa. Kupiłeś akcje spółki, licząc na zyski, a spółka zbankrutowała. Tracisz całość lub większą część kapitału, szczególnie że spółka z likwidowanego majątku spłaca przede wszystkim wierzycieli.

Ryzyko kredytowe. To dotyczy przede wszystkim obligacji – firma, która wyemitowała papiery dłużne, nie jest w stanie spłacić odsetek lub odkupić obligacji.

Ryzyko płynności. Szczególnie istotne przy akcjach małych spółek i małych emisji. Może prowadzić do sytuacji, kiedy "sprzedać" idzie w parze z "za każdą cenę", a ta cena jest znacząco niższa od oczekiwań oferującego.

Literatura wymienia jeszcze inne ryzyka, w tym np. ryzyko biznesu czy ryzyko zarządzania, kiedy osoby sprawujące bezpośredni nadzór nad spółką podejmują złe decyzje, co powoduje obniżenie ceny akcji. Każdy rodzaj ryzyka inwestor może ograniczyć, decydując się na zakup bardziej pewnych spółek (np. większych, w ten sposób ograniczając ryzyko płynności).

Na ryzyko całkowite składają się różne rodzaje ryzyka zewnętrznego i wewnętrznego. Skoro więc nie mamy wpływu na obiektywne istnienie tego pierwszego, to nawet jeśli udałoby się zupełnie ograniczyć te drugie, jakieś ryzyko istnieje zawsze.

Gdzie ryzykujesz najbardziej?

Jeśli szukasz inwestycji całkowicie wolnych od ryzyka, to jeszcze raz przeczytaj ostatnie zdanie poprzedniego akapitu. Nawet najpewniejsze inwestycje niosą ze sobą ryzyko. Inwestujesz w bony skarbowe? Przecież zdarza się, że państwa bankrutują, przychodzą wojny, po których zmienia się układ świata, a emitenci znikają z map.

Wybierasz "bezpieczne" lokaty bankowe i myślisz, że chociaż nie zarobisz, to przynajmniej nie stracisz?

Sprawdź dokładnie, ile nominalnie dostajesz od banku z lokaty. A potem sprawdź poziom inflacji i policz jeszcze raz.

Jeśli ulokowałeś 10 tys. zł na remont, to – przy dzisiejszym poziomie stóp procentowych – te 200 czy 300 zł realnej straty po roku może aż tak nie zaboli. Ale jeśli miałeś milion to… teraz masz 20 czy 30 tys. złotych mniej.

Do ryzyka trzeba podchodzić całościowo i brać pod uwagę możliwie wiele zmiennych – tych zewnętrznych, których nie możesz ograniczyć, ale o których musisz wiedzieć, i tych wewnętrznych, które akceptujesz, inwestując w określone walory. Tu masz wybór, możesz mieć strategię i ją realizować, np. przez odpowiednią dywersyfikację portfela i czas wyjścia danej inwestycji.

Gdzie jest najbezpieczniej, a gdzie najbardziej ryzykownie? Najniższym ryzykiem charakteryzują się bony skarbowe i (z pewnymi ograniczeniami) lokaty bankowe. Następne są obligacje, głównie obligacje skarbowe (i trochę mniej pewne – komunalne, a najmniej pewne – korporacyjne).

Potem mamy akcje, z całym spektrum ryzyk, z których każde warte jest przeanalizowania i zdecydowania, czy jest akceptowalne, czy nie. Teoretycznie większą pewność dają duże spółki z głównego rynku, znacznie mniejszą – te notowane na NewConnect.

Na szczycie wykresu ryzyka są instrumenty pochodne, szczególnie kiedy inwestor posiłkuje się dźwignią, czyli pieniędzmi pożyczonymi na czas inwestycji. Jak się nie uda, to traci więcej, niż zainwestował.

Mamy też cały rynek Forex, który na pewno trzeba umieścić w grupie najbardziej ryzykownych inwestycji.

A co z popularnymi funduszami inwestycyjnymi?

Tutaj najistotniejsze znaczenie ma rodzaj funduszu – w zależności od tego, w co inwestuje, rośnie lub maleje poziom ryzyka. Fundusze rynku pieniężnego są z pewnością bardziej bezpieczne niż fundusze akcji. A w środku mamy cały wachlarz konstrukcji pośrednich, realizujących strategie zakładające określony stosunek ryzyka do zakładanego zysku.

Nie słuchaj obiegowych porad

Oczywiście powyższy podział nie uwzględnia szczegółowo wszystkich rodzajów instrumentów finansowych, ale chodzi o nakreślenie ogólnej zależności między rodzajem instrumentu a stopniem ryzyka, którego inwestor powinien być świadomy.

Niezależnie od rodzaju instrumentu, w jaki chcesz zainwestować – musisz ocenić również ryzyko związane z instytucją czy firmą, która za taką inwestycją stoi.

Może to jest piramida typu Amber Gold? A może pułapka na obszarze obligacji korporacyjnych (kojarzących się przecież z raczej bezpieczną inwestycją) w stylu Get Back?

– Podstawowy błąd, jaki popełniają niedoświadczeni inwestorzy, to wiara w tzw. obiegowe poglądy, takie jak np. "podobno ciotka mojego kolegi bardzo dużo zarobiła na tej inwestycji" oraz wiara w fałszywe informacje w internecie (jak choćby reklama strategii, za którą rzekomo przyznano nagrodę Nobla, co było oczywistym kłamstwem) – wyjaśnia prof. Jajuga. – Niestety, brak edukacji finansowej to problem, który musi być rozwiązany w skali kraju poprzez wprowadzenie powszechnej edukacji finansowej od szkoły podstawowej. Okazuje się jednak, że błędy popełniają też doświadczeni inwestorzy. Większość z nich przy podejmowaniu decyzji charakteryzuje się nadmierną pewnością siebie i nadmiernym optymizmem w ocenie informacji. Dokonują oni inwestycji w instrumenty finansowe oferowane przez nieznane podmioty.

A więc wracamy do podstaw – wiedza na temat instrumentu, w który inwestujesz, ograniczone zaufanie do rynku w ogóle oraz konieczność dywersyfikacji portfela.

Jakie ryzyko jest akceptowalne?

Ogólnie inwestorów można podzielić na zachowawczych, zrównoważonych i agresywnych.

Główny cel tych pierwszych to nie stracić. Lokują więc tam, gdzie zysk pozwoli utrzymać się na poziomie inflacji i zachować wartość kapitału. Jeśli inwestują w bardziej ryzykowane walory, to nie więcej niż 10–15 proc. środków.

Inwestorzy zrównoważeni idą nieco dalej. Dopuszczają możliwość straty, ale nie ryzykują wszystkiego. Akcje to maksymalnie połowa portfela, czasem zainwestują w bardziej ryzykowne walory, ale trzymają się żelaznego "zapasu", który mają w obligacjach czy nawet na lokatach.

Wreszcie inwestorzy agresywni. Dla nich liczy się przede wszystkim ponadprzeciętny zysk, więc podejmują ponadprzeciętne ryzyko. Większość posiadanego kapitału inwestują w akcje, instrumenty pochodne czy waluty. Wiedzą, że mogą stracić, ale liczą na duży zarobek.

Tutaj istotna uwaga. Napisałem, że tacy inwestorzy wiedzą o możliwej stracie, ale to nie zawsze jest prawda. Są tacy, którzy idą na całość i kupują walory, o których nic nie wiedzą. Kupują kota w worku, co jest najbardziej ryzykownym zachowaniem.

– Nie powinno się inwestować w instrumenty finansowe, których się nie rozumie, bo są nietransparentne bądź skomplikowane – podkreśla prof. Jajuga. – Nie wolno wierzyć w informacje pochodzące od nieznanych instytucji. Nie należy nabierać coraz większej pewności siebie po pierwszych sukcesach w inwestycjach. Reguła jest prosta: "Jesteś prawdopodobnie gorszym inwestorem niż przeciętny inwestor na rynku". To pomoże w nabraniu rozwagi oraz respektu dla rynku finansowego.

A jak znaleźć własny próg bólu na poziomie czysto finansowym?

Odpowiedz sobie na pytanie – ile mogę stracić? Ale szczerze, tak jakbyś miał wyrzucić te pieniądze przez okno pędzącego pociągu. Bez jakiej kwoty mogę żyć? Dla jednych to możliwość opłacenia rachunków i jedzenia, inni nie wyobrażają sobie życia bez corocznych wakacji w tropikach.

Poszukaj swojego punktu "zero" i trzymaj się go bez względu na pokusy, jakimi będzie cię kusić rynek. Tę część pieniędzy ulokuj np. w obligacjach (lepiej niż na lokatach, przynajmniej w dzisiejszych czasach) albo ustaw zlecenie stop-loss na tę kwotę.

A resztę zainwestuj tam, gdzie uważasz, że zarobisz, pamiętając o najstarszej zasadzie – im większy potencjalny zysk, tym większe ryzyko. Nie ma od niej wyjątków.

Krzysztof Mirończuk

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Materiał powstał przy współpracy z PKN ORLEN

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(7)
WYRÓŻNIONE
BrunoS.
4 lata temu
Szukanie jeleni trwa.
pablo
4 lata temu
Nie mowi sie o inwestowanie w wyksztalcenie,ziemie lub podroze tylko w gielde.
ekonomista
4 lata temu
W tym artykule jest jedno prawdziwe zdanie, a mianowicie takie, że ekonomii trzeba uczyć od dziecka, i że wiedza ekonomiczna w Polsce przeciętnego Kowalskiego jest żadna, co zresztą widać po tych wpisach tu ale co się dziwić jak w Polsce uważa się, że lepiej uczyć bajek religijnych niż twardej ekonomii bo to pierwsze to pierdoły i bujanie w obłokach, a to drugie to twarda rzeczywistość, a Polacy tego nie lubią. Wolą być kopani w dupę, a potem robić za męczenników. Nigdy niczego się nie nauczycie i jesteście skazani na wymarcie jak dinozaury.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (7)
tomek
4 lata temu
naganiaja jeleni normalne koniec roku ...komu teraz sprzedac
ekonomista
4 lata temu
W tym artykule jest jedno prawdziwe zdanie, a mianowicie takie, że ekonomii trzeba uczyć od dziecka, i że wiedza ekonomiczna w Polsce przeciętnego Kowalskiego jest żadna, co zresztą widać po tych wpisach tu ale co się dziwić jak w Polsce uważa się, że lepiej uczyć bajek religijnych niż twardej ekonomii bo to pierwsze to pierdoły i bujanie w obłokach, a to drugie to twarda rzeczywistość, a Polacy tego nie lubią. Wolą być kopani w dupę, a potem robić za męczenników. Nigdy niczego się nie nauczycie i jesteście skazani na wymarcie jak dinozaury.
marti9
4 lata temu
ja zaś inwestuję w bot bitcoin :) Najlepsza metoda jezeli chodzi o inwestycję w bitcoina
jaa
4 lata temu
Na naszej giełdzie spółki często są po prostu słabe. Patrząc na ostatnie 10 lat w porównaniu z USA to drepczemy w miejscu. Nic dziwnego jak ciągle majstrują przy OFE albo podatkach. Zawierucha z konstytucją. PO miesza w Brukseli itp. Gdy jest hossa łatwo zarobić. Gdy jest bessa dobrze mieć system, dzięki któremu przynajmniej nie odnotowuje się strat. Słyszeliście o ksią.ż ce pt. Jak stworzyc system transakcyjny do inwestsowania na giełdzie? System z tej ksią.ż ki uchronił przed ostatnimi spadkami.
news
4 lata temu
W naszym kraju nik nikomu nic nie zrobi jezeli nie splaci pozyczki,kredytu, przyklad , chroniona placa minimalna plus 25 procent od kazdego lepka ktory jest na uczymaniu naciągacza ...dziekujemy pis za tarcze 3