"Rzeczpospolita" wskazała, że w środę 8 listopada amerykańska firma NuScale poinformowała o zakończeniu porozumienia z podmiotami w stanie Utah. Dotyczyło ono projektu sześciu małych reaktorów jądrowych (nazywanych SMR) o mocy 462 MW, które miały zostać uruchomione w 2030 r. Kilka miast wycofało się z projektu z uwagi na wzrost kosztów.
Mały atom dla KGHM
Dziennik zauważa, że projekt w Utah był istotny dla KGHM. To on bowiem miał być pierwszym przetarciem z SMR-ami i na jego podstawie NuScale miała wybudować reaktory w Polsce we współpracy z miedziowym gigantem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Tak się jednak nie stanie. Jak dowiedziała się nieoficjalnie 'Rzeczpospolita', Amerykanie w czwartek, 9 listopada, wypowiedzieli umowę KGHM" – poinformował dziennik.
Wieczorem polski gigant zdementował jednak te informacje.
NuScale Power nie wypowiedział umowy KGHM – napisała spółka na platformie X (dawniej Twitter).
KGHM poczynił już kroki w kierunku atomu
Już w lipcu 2022 r. KGHM złożył do Państwowej Agencji Atomistyki wniosek o ocenę technologii małych modułowych reaktorów jądrowych. – Robimy kolejny krok w kierunku energii atomowej – stwierdził ówczesny prezes KGHM Marcin Chludziński na konferencji prasowej. Podkreślił też, że miedziowa spółka robi to jako pierwsza w Polsce.
W lipcu, ale już tego roku, decyzję zasadniczą dla KGHM dotyczącą tej inwestycji wydało Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
Czym są małe reaktory jądrowe?
Skąd nazwa "małe reaktory jądrowe"? – Reaktory SMR nazywają się tak, gdyż są małe, a to oznacza mniejsze koszty inwestycyjne, mniejsze ryzyko finansowe, mniejsza groźba opóźnień, mniejszy tzw. czynnik źródłowy, czyli znikome ryzyko uwolnień radioaktywnych substancji – wytłumaczył w rozmowie z money.pl Dawid Jackiewicz, wiceprezes Orlen Synthos Green Energy, która również zamierza stawiać SMR-y w Polsce.
To, że są modułowe, oznacza z kolei, że większość elementów reaktora wykonywana jest na linii fabrycznej, co implikuje lepszą kontrolę jakości, krótszy czas budowy, czyli składania modułów na miejscu. Czas realizacji inwestycji jest przecież dla nas czynnikiem niezwykle istotnym w obliczu spodziewanych niedoborów mocy w następnej dekadzie – wskazał Dawid Jackiewicz.
Artykuł został zaktualizowany.