Jak informuje "Gazeta Wyborcza" takie rozwiązanie znalazło się w projekcie kolejnych przepisów, mających pomóc polskiej gospodarce przejść przez kryzys wywołany epidemią koronawirusa (obecny projekt można nazwać "tarczą 4.0"). Przygotowane przez Ministerstwo Rozwoju przepisy są teraz analizowane w kancelarii premiera.
Jednym z pomysłów jest wprowadzenie "tymczasowych (na okres 24 miesięcy), kompleksowych ram kontroli działań, które mogłyby zagrozić zapewnieniu bezpieczeństwa, porządku i zdrowia publicznego przez podmioty spoza obszaru UE oraz Europejskiego Obszaru Gospodarczego, w szczególności z Azji".
Ochroną mają zostać objęte polskie spółki publiczne, których przychód ze sprzedaży i usług w Polsce nie przekroczył równowartości 10 mln euro w którymkolwiek z dwóch lat obrotowych poprzedzających zgłoszenie.
Dotychczas na liście podmiotów chronionych byli jedynie tacy giganci, jak Orlen czy KGHM. W nowych przepisach chodzi o dużo mniejsze spółki giełdowe.
Jak podaje "Wyborcza", nowa propozycja ma uchronić polski biznes przed przejęciem zwłaszcza przez Chińczyków, które - subsydiowane przez państwo - są gotowe na inwestycje nawet teraz. Podobne co do zasady rozwiązania wprowadzają też choćby Niemcy. Jednak polski projekt, ze względu no wiele niejasności, rodzi szereg pytań.
Na listę firmy objętych ochroną mają trafić m.in. te produkujące leki, ważne dla obronności kraju, ale też zajmujące się przetwórstwem mięsa, mleka, zbóż oraz owoców i warzyw. Ponieważ przepisy nie są precyzyjne, pojawia się wątpliwość: czy na listę trafią na przykład firmy przetwarzające zboża na alkohol?
Prawnicy w rozmowie z "Wyborczą" przyznają, że tak ogólnie skonstruowane przepisy nie ułatwią sprawy. Do tego dochodzi fakt, że działają one tylko na terenie naszego kraju, a w sytuacji, gdy firma będzie chciała podpisać umowę przejęcia za poza Europą - już nie. To może prowadzić do sporów prawnych.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl