Na początku stycznia pisaliśmy w money.pl, że ekonomiści są zgodni co jednego. Aby naprawdę pomóc Polakom i trwale obniżyć inflację, musiałoby dojść do współdziałania NBP i rządu, czyli tzw. policy-mix. Ten pierwszy musi rozsądnie podwyższać stopy procentowe, przygaszając popyt, ten drugi powinien ograniczać deficyt budżetowy i inne wydatki pozabudżetowe (np. z różnych funduszy celowych). Czy tak się dzieje?
Walka z inflacją - 14. emerytura. Rząd a działania NBP
Premier na piątkowej konferencji mówiącej o waloryzacji rent i emerytur zapowiedział też, że w 2022 r. "jesienią lub późnym latem" zostanie wypłacona 14. emerytura, na podobnych zasadach jak w 2021 r. Koszt tego zabiegu to pewnie ok. 10-11 mld zł. Dodając pozostałe dodatkowe wydatki rządu, uzbiera się naprawdę pokaźna suma. Sama waloryzacja to 18,4 mld zł.
"Szybko licząc: tarcza inflacyjna 34 mld zł, dodatkowa waloryzacja ustawowa: 3-4 mld zł, powrót 14-tki: 11-12 mld zł. Łatki w Polskim Ładzie 3-5 mld. Razem: ok. 55 mld zł A to dopiero luty" - wylicza pod naszym tekstem Sławomir Dudek, były wieloletni pracownik resortu finansów, obecnie główny ekonomista FOR.
Rząd odpowiada za ekspansywną politykę fiskalną
Kilka dni temu w programie "Money. To się liczy" prof. Jerzy Hausner, były wicepremier, minister gospodarki i uznany ekonomista przestrzegał, że jeśli nie będzie wspólnego, odpowiednio dopasowanego działania rządu i władz monetarnych, polska gospodarka może zostać rozchwiana. - Brak współdziałania będzie prowadził do sytuacji proinflacyjnych, a nie ograniczania inflacji - mówił.
Czy w związku z 13. emeryturą, 14. emeryturą, dodatkowymi impulsami popytowi mamy do czynienia z negatywnym scenariuszem? Analityk Noble Funds TFI Mikołaj Raczyński pisze wprost: "fiskalizować inflację można w nieskończoność". Wygląda więc na to, że faktycznie realizuje się scenariusz rozjazdu pomiędzy polityką NBP i rządu.
Z Raczyńskim zgadza się Paweł Wojciechowski, były minister w rządzie PiS, były główny ekonomista ZUS, a obecnie doradca ekonomiczny Szymona Hołowni. - Na początku roku nawiedziły nas trzy wiedźmy. Pandemia, Polski Ład i inflacja. Za dwie wiedźmy odpowiada rząd - mówi w rozmowie z money.pl prof. Wojciechowski.
Mateusz Morawiecki dosypuje do inflacji?
Wylicza on, że działania rządu - stymulowanie przez lata popytu konsumpcyjnego oraz brak odblokowania KPO, co wpływa na słabszego złotego - wraz ze spóźnioną jego zdaniem reakcją NBP na inflację i złą retoryką, dodało do grudniowej inflacji nawet 3,5 pkt. proc.
- Bez tego mielibyśmy inflacją na poziomie ok. 5 proc. Wciąż wysoko, ale zasadniczo mniej niż blisko 9 proc. Niestety, to rząd odpowiada w dużej mierze za szybszy wzrost cen, prowadząc ekspansywną politykę wydatkową - wyjaśnia ekspert.
Podobnego zdania był Mikołaj Raczyński. Opisywaliśmy na łamach money.pl jego głośny w środowisku artykuł, w którym starał się sprawdzić zapewnienia rządu, że za wysoką inflacją stoją szoki podażowe związane z pandemią oraz polityka klimatyczna UE.
Według niego sytuacja wcale nie jest taka prosta i to politycy właśnie są odpowiedzialni za prowadzoną od kilku lat strategię utrzymywania gospodarki w stanie, jak to nazwał, "high pressure economy". Taki mechanizm oparty był na wielu transferach: programie 500 plus, 13. i 14. emeryturach, silnych podwyżkach płacy minimalnej oraz tanim kredycie.
Gospodarka się rozgrzewa
Pierwsze lata tej polityki przyniosły, wraz z dobrą koniunkturą na Zachodzie, istotny wzrost konsumpcji, która pociągnęła za sobą silne spadki bezrobocia. Jak zauważał ekspert Noble Funds TFI, wraz ze spadkiem bezrobocia strategia ta nie ulegała aktualizacji. Raczyński wytykał rządowi, że ten nie studził rozgrzanej gospodarki, a wręcz przeciwnie - były intensyfikowane działania pobudzające.
- Tak zaczęła powstawać w gospodarce coraz większa presja płacowa. Presja płacowa, która obecnie przerodziła się już we wczesną fazę spirali płacowo-cenowej - wyjaśniał Raczyński.
Paweł Wojciechowski dorzuca jeszcze do tego wydatki spoza budżetu, np. z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. - To fundusz płynnościowy, którego miliardy złotych można uruchomić za pomocą rozporządzenia. Pamiętajmy, że pieniądze, jakie wydaje z niego rząd i z innych nowych funduszy, nie są w pełni produktywne. To puste pieniądze, które pompują konsumpcję prywatną, a nie np. inwestycje prywatne. Takie impulsy są właśnie proinflacyjne - przestrzega.
Ekonomista wskazuje jednak, że rząd, choć dosypuje wciąż do gospodarczego pieca, działa na rzecz podniesienia wzrostu PKB. - Zachowanie polityków jest zorientowane na PR polityczny. Mimo to, musimy podkreślić, że takie działanie chcąc, nie chcąc podbije nam aspekt popytowy w polskim PKB i oddali scenariusz stagflacyjny - przewiduje.
Politycy tańczą na cienkiej linie
Podobnego zdania jest Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. W jego ocenie 14. emerytura może być impulsem w momencie, kiedy gospodarka zacznie nam lekko siadać. - Urzędnicy wyliczyli, że państwo na inflacji może zyskać miliardy złotych i oddaje je w postaci takich, a nie innych transferów. Mnie jednak niepokoi co innego - tłumaczy w rozmowie z money.pl ekspert KIG.
- Od dłuższego czasu dochody jednostek publicznych rosną szybciej niż PKB. To oznacza, że po stronie przedsiębiorców rosną wydatki kosztowe. Rząd zbiera pieniądze z gospodarki i może je wydatkować w taki, czy inny sposób. Pracodawcy jednak na przełomie roku mówili jasno, że inflacja u nas ma przede wszystkim wymiar kosztowy. Firmy muszą dopasować się do znacznie bardziej wymagającego otoczenia prowadzenia biznesu. Odpowiada za to rząd, wprowadzając m.in. Polski Ład, czy podnosząc płacę minimalną w zeszłym roku o 7 proc., choć każdy wiedział, że nie będzie on łatwy. To wszystko oddziałuje i będzie oddziaływać na wzrost cen - przypomina ekonomista.
Dlatego też w opinii Soroczyńskiego władze powinny się solidnie zastanowić, w jaki sposób chcą z inflacją walczyć. Z jednej strony NBP jest na ścieżce normalizacji polityki monetarnej, z drugiej rząd miota się i podejmuje chaotyczne decyzje nastawione na zdobycie popularności w elektoracie, nie patrząc na ekonomię.
- Nie widzę w tym większej logiki i jakiegoś masterplanu - podsumowuje ekonomista KIG. Niestety, coraz większy z tym problem mają nawet dotychczasowi zwolennicy impulsów fiskalnych rządu i zwiększania zadłużania w imię reform strukturalnych i skoku cywilizacyjnego. Jednym z takich ekspertów jest wykładowca Akademii Leona Koźmińskiego i specjalista Banku Światowego Marcin Piątkowski. Na informację o tegorocznych prezentach dla emerytów zareagował krótko: "To duży błąd".