Po górnikach do protestów szykuje się branża energetyczna. W środę Solidarność, która przecież świetnie żyje z rządem, przeprowadzi "spontaniczny przejazd samochodami ul. Chorzowską w Katowicach w obu kierunkach". Tego typu przejazd to de facto zablokowanie centrum miast, i to w porannym szczycie. Energetycy protestować mają od 7.30 do 8.30. Później pójdą - jak sami piszą - pod biuro "posła Mateusza Morawieckiego".
- Liczymy na udział co najmniej kilkudziesięciu aut. Do biura pójdziemy już mniej liczną grupą. Wysłaliśmy do pana premiera list z naszymi postulatami, ale chyba nie dotarł do Warszawy, więc zaniesiemy go sami do biura pana posła - mówi money.pl Dariusz Piechowicz z Solidarności w Tauronie.
Co jeśli Mateusz Morawiecki listu znowu nie przeczyta? Piechowicz mówi tylko, że "na pewno nie będą siedzieć z założonymi rękami". Spięcie w energetyce już jest. Wszystko idzie o reformę spółek energetycznych. Pracownicy elektrowni węglowych twierdzą, że dla nich oznacza to jedno - zwolnienia. Z informacji money.pl wynika jednak, że za kilka dni rząd ujawni kompleksowy plan reformy tego sektora.
Z największych firm energetycznych w kraju, a więc Tauronu, PGE i Enei, wydzielone mają zostać elektrownie węglowe. Z nich powstanie nowa spółka - Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE). Powód? Elektrownie węglowe są lub zaraz będą nierentowne. Dodatkowo żaden bank nie chce udzielać kredytów spółkom żyjącym z węgla. A bez kredytów Tauron, PGE i Enea nie są w stanie budować nowych elektrowni, już na gaz.
Zmiany są konieczne
- Ceny energii wystrzelą, a my będziemy mieli bunt społeczny. Musimy szybko przeprowadzić tę zmianę. Gdy zaczynały się prace nad reformą, ceny emisji CO2 były dwa razy tańsze niż obecnie. A mówimy zaledwie o roku – słyszymy w rządzie. To sprawia, że uzależniona od węgla energetyka musi podnosić ceny prądu. Polska już teraz ma w tej kwestii jedną z najwyższych inflacji w Europie.
Z naszych ustaleń wynika, że plan zmian powstał w PGE. To tam opracowano koncepcję, według której elektrownie węglowe mają być wygaszane do 2050 roku (rok wcześniej z polskich kopalń wyjechać ma ostatnia tona węgla).
Większość będzie musiała działać nawet do 2035 roku, bo wtedy mniej więcej planowane jest uruchomienie elektrowni atomowej. Wprawdzie minister Piotr Naimski, który koordynuje jej budowę, mówi o 2033 roku, ale mało kto w to w rządzie wierzy.
Do tego czasu część tzw. dwusetek, czyli najstarszych i najbardziej trujących elektrowni węglowych, ma zostać wyłączona, a zamiast nich powstać mają elektrownie na gaz. Budować mają je właśnie Tauron, PGE oraz Enea. Dodatkowo robić ma to też Orlen, który kilka lat temu przejął Energę. Jak ustaliliśmy, na dniach będzie już umowa na budowę orlenowskiej elektrowni gazowej w Ostrołęce.
- Gaz to paliwo przejściowe, musimy na nie postawić. Jeśli tego nie zrobimy, my i nasze spółki, to takie same elektrownie postawią zagraniczne koncerny i fundusze inwestycyjne, które tylko czekają, by przejąć nasz rynek – słyszymy od pracownika jednej z polskich firm energetycznych.
Trzeba będzie przeprosić się z Rosją
Nasi rozmówcy twierdzą, że jeśli szybko nie zaczniemy sami zamykać elektrowni węglowych i otwierać gazowych, to te pierwsze i tak same zostaną wyłączone. A do tego czasu przeciętny rachunek podskoczy o dodatkowe 250 zł rocznie. I to bez uwzględnienia corocznych podwyżek.
Powstanie NABE ma dać więc powietrze nie tylko gminom ze smogiem, ale przede wszystkim spółkom energetycznym, które będą mogły zainwestować w gazowe projekty. Tu problemem jest surowiec. W rządowej strategii uwzględniono "przeproszenie się" z Gazpromem.
Najprawdopodobniej rząd będzie musiał bowiem dalej kupować gaz z Rosji. Sam terminal LNG w Świnoujściu to za mało. W budowie jest też Baltic Pipe, czyli połączenie z norweskich źródeł gazu na Morzu Północnym z Polską. Powstawać mają też nowe interkonektory umożliwiające dostawy surowca od naszych sąsiadów.
- Ewentualnie możemy przejść na świeczki, ale one też kopcą – żartuje jeden z naszych rozmówców.
Dodatkowo spółki energetyczne będą musiały zainwestować w wielkoskalowe magazyny energii. Elektrownie węglowe już dziś można by zastąpić elektrowniami wiatrowymi czy słonecznymi. Problem w tym, że pierwsze są uzależnione od pogody (wieje lub nie), a drugie pracują tylko w dzień. Miks węgla i gazu ma więc do czasu powstania elektrowni atomowej stabilizować dostawy energii.
Plan zakłada, że NABE przejmie długi elektrowni węglowych. Te szacowane są na ok. 18 mld zł. Sama transakcja wydzielenia aktywów ze spółek energetycznych ma być bezgotówkowa. Z naszych informacji wynika, że ponieważ w rządzie i Zjednoczonej Prawicy nie ma jednomyślności co do reformy, najpewniej nie będzie specjalnej ustawy powołującej NABE.
List od związkowców premier Morawiecki zapewne więc przeczyta, ale mając do wyboru wyższe rachunki za prąd, niespełnione cele klimatyczne i ryzyko zawalenia systemu energetycznego postawi jednak na powolne wygaszanie nie tylko kopalni, ale i węglowych elektrowni.