Co z listą firm, które importowały ukraińskie zboże? - Potrzebujemy jeszcze chwili - deklaruje w rozmowie z money.pl wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak.
Zamieszanie wokół listy z firmami importującymi zboże
- Jesteśmy w ministerstwie zajęci wieloma sprawami, które są "na już", "na wczoraj". Wielkość tej listy nie ulegnie zmianie, nie zmieni się liczba tych firm. Prowadzone są dokładne analizy tego, co, kto gdzie robił. Przedstawię jutro stan prac, jeżeli chodzi o tę listę - zapowiedział Kołodziejczak w rozmowie z money.pl w piątek. Na pytanie, czy będą to nowe informacje, odpowiedział twierdząco.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Minister rolnictwa Czesław Siekierski pytany w piątek w TVN24 o wypowiedź Kołodziejczaka, który w ostatnim czasie obiecał publikację listy firm importujących zboże z Ukrainy, stwierdził, że "trzeba być odpowiedzialnym za swoje słowa".
Biorę odpowiedzialność za te słowa i dodaję, że nie ma żadnego nieporozumienia w ministerstwie rolnictwa w tej sprawie. Nie mamy różnicy zdań w żadnym temacie - przekonuje Kołodziejczak.
Od kilku dni w sieci krąży, jak jest nazywana przez niektórych tzw. lista Kołodziejczaka - zestawienie 500 polskich firm, które rzekomo miały kupować zboże z Ukrainy. Nie wiadomo jednak, kto jest jej autorem. Internauci rozpoczęli własne "śledztwa" i zaczęli łączyć niektóre podmioty z importem produktów rolnych z Ukrainy.
Wiceminister Kołodziejczak pytany o obawy dotyczące oskarżeń kierowanych wobec podmiotów znajdujących się na liście stwierdza, że odpowiedzialność nie spoczywa po jego stronie. - Nie mogę brać odpowiedzialności za to, co ktoś robi i nie będę brał za to odpowiedzialności - zaznacza.
Problem z ukraińskim zbożem
Gdy Rosja zablokowała Ukrainie możliwości eksportu żywności przez Morze Czarne, Polska zaoferowała, że pomoże w wysłaniu zboża za granicę. Okazało się jednak, że ziarno - zamiast jechać dalej - zostało w naszym kraju i wypełniło polskie silosy.
Tony zboża z Ukrainy zalały polski rynek, co boleśnie odczuli rolnicy. Ceny w skupach drastycznie spadły. Między innymi przeciwko temu coraz głośniej protestują producenci. W czwartek przez kilka godzin manifestowali przed urzędem wojewódzkim we Wrocławiu. Płonęły opony, używano materiałów pirotechnicznych, a budynek biura Komisji Europejskiej obrzucono jajami.
Na tym jednak nie koniec. 20 lutego wszystkie działania protestacyjne będą skoncentrowane na całkowitej blokadzie wszystkich przejść granicznych Polski z Ukrainą - informuje rolnicza "Solidarność".
Będą blokowane nie tylko przejścia graniczne, ale i również węzły komunikacyjne i drogi dojazdowe do przeładunkowych stacji kolejowych oraz portów morskich.
- Jako minister rolnictwa jasno stwierdziłem, że rolnicy protestują w słusznej sprawie. Ich argumenty, ich postulaty - mają rację. Natomiast oczywiście można dyskutować co do formy protestu - powiedział w piątek minister Siekierski w TVN24.
Polska negocjuje z Ukrainą
- Negocjujemy dwustronne porozumienie z Ukrainą, aby ustalić pewne zasady, które określałyby wielkości kontyngentów poszczególnych towarów, jakie mogą wpłynąć na rynek polski, aby nie naruszyć stabilizacji poszczególnych rynków - podkreślił szef MRiRW po spotkaniu z rolnikami.
- Polska proponuje kwoty w zakresie wrażliwych towarów m.in. na cukier, drób, jaja, owoce miękkie. Odnosimy się do okresu przed wojną i także uwzględniamy pewien wzrost, ale analizujemy sytuację w takim ujęciu, aby to nie zaszkodziło polskiemu rynkowi - wskazał minister rolnictwa. Dodał, że problemem są również maliny. - Malin mrożonych w minionym okresie tyle wjechało, że nie musimy nic produkować w roku przyszłym. A więc to jest problem - podkreślił. Jego zdaniem w tym przypadku na pewno będzie "pełne ograniczenie".
Jak odnajdujesz się w cyfrowym świecie? Weź udział w badaniu money.pl