Narodowy Fundusz Zdrowia otrzymał od resortu finansów wskaźniki makroekonomiczne potrzebne do przygotowania planu finansowego na kolejny rok. Dokument nie był tajny, ale nie było też planów "szerokiego" udostępniania go. Został jednak "wyciągnięty" na wierzch przez przedstawicieli biznesu i media.
Zarówno dane z raportu, jak i fakt, że o prognozach tych nie zostali powiadomieni wcześniej ani pracodawcy, ani związkowcy z rady Dialogu Społecznego, wywołał falę oburzenia. Liczby tam zawarte są bardzo ciekawe i istotne dla obu stron, ale także dla milionów Polaków zarabiających minimalną krajową.
Z wyliczeń Ministerstwa Finansów wynika m.in., że w przyszłym roku płaca minimalna wyniesie 2665 zł, co będzie stanowiło 50,3 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. W 2022 r. będzie to kwota 2732 zł (czyli 49,4 proc. średniej krajowej), a w 2023 r. – 2800 zł (to już tylko 48,7 proc.).
Dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców PR, zwraca uwagę, że dane te są niezgodne z ustawą, która zawiera algorytm wzrostu płacy minimalnej. Przy obliczaniu jej bierze się pod uwagę nie tylko wskaźnik prognozowanej na kolejny rok inflacji, ale też 2/3 prognozowanego wzrostu PKB.
- Wyliczona kwota 2665 zł, to wzrost w stosunku do tego roku o 65 zł, zatem odpowiada to jedynie planowanej inflacji. Nie ma natomiast uwzględnionego wskaźnika PKB, który zgodnie z algorytmem podniesie ją jeszcze o 2-3 punkty procentowe – tłumaczy dr Dudek i dodaje, że to samo dotyczy prognoz na lata 2022-2023. Tam również nie uwzględniono wskaźnika PKB.
CZYTAJ TEŻ: Płaca minimalna jednak pójdzie w górę?
Zdaniem ekonomisty dane przesłane do NFZ mogą być tylko techniczną estymacją, a nie rządową propozycją, co nie zmienia faktu, że są nieprawidłowe. To z kolei spowoduje, że plan wykonany na ich podstawie będzie zawierał błędy i trzeba będzie go skorygować.
Dane nie kłamią
Z drugiej jedna strony, jak wskazuje dr Dudek, pozostałe wyliczenia MF zawarte w dokumencie nie odbiegają znacząco od szacunków rynkowych – chodzi m.in. o wskaźnik przyszłorocznej inflacji, który jest zakładany na poziomie 2,5 proc., a także rejestrowane bezrobocie, które w skali średniorocznej ma wynieść 1,3 mln. To z kolei oznacza, że w tym roku pracę straci 400 tys. osób.
By osiągnąć taką średnią, w jednym z miesięcy w drugiej połowie tego roku będziemy mieli zarejestrowanych ponad 2 mln bezrobotnych w urzędach pracy – wylicza nasz rozmówca.
Zwraca przy tym uwagę, że rząd Prawa i Sprawiedliwości nigdy nie wycofał się oficjalnie z obietnicy danej wyborcom jeszcze w czasie kampanii wyborczej, czyli podwyższenia w przyszłym roku płacy minimalnej do poziomu 3 tys. zł, a w 2023 r. do 4 tys. zł.
Jak nieoficjalnie donoszą niektórzy związkowcy z "Solidarności", będą się domagać - pomimo koronakryzysu - dotrzymania tej obietnicy. Jednak rzecznik prasowy związku Marek Lewandowski dementuje te informacje. - Nie wypowiadamy się jeszcze w tej kwestii - ucina krótko.
Obowiązek rządu
Tymczasem pracodawcy muszą wiedzieć, na czym stoją, jeśli chodzi o płacę minimalną. - Jeśli rząd dotrzyma słowa i podniesie ją do 3 tys. zł, byłoby to dla wielu przedsiębiorców z sektora MSP zabójcze, a jeśli pójdzie w kierunku zamrożenia płacy minimalnej na dotychczasowym poziomie, będzie musiał zmienić ustawę - analizuje dr Dudek.
Z kolei prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan i były wiceminister pracy, zwraca uwagę, że zadaniem rządu jest przede wszystkim ochrona miejsc pracy, gdyż ich odtworzenie będzie w przyszłości bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. Natomiast kwestia płacy minimalnej to zagadnienie dla Rady Dialogu Społecznego, gdzie pracodawcy muszą porozumieć się w tej kwestii ze związkowcami.
- Ustalenia z rządem były takie, że płaca minimalna będzie na poziomie 50 proc. prognozowanej średniej krajowej. Wszystkie strony dialogu uznały, że jest to bezpieczny poziom dla gospodarki - przypomina prof. Męcina.
Tyle że z prognoz resortu finansów wynika, że relacja płacy minimalnej do średniej krajowej po roku 2021 spadnie poniżej 50 proc. Przyczyną jest kryzys i obniżanie płac w wielu sektorach gospodarki.
Nie tego oczekiwali Polacy
- Jeśli te prognozy okazałyby się oficjalnym stanowiskiem rządu, oznaczałoby to złamanie obietnic danych Polakom. A słowa się dotrzymuje - mówi Piotr Szumlewicz, przewodniczący związku zawodowego Związkowa Alternatywa.
- Choć płaca minimalna przez ostatnie 10 lat się podwoiła, nie wpłynęło to ani na wzrost inflacji, ani na wzrost bezrobocia. Rząd co chwila zaskakuje nas nowymi benefitami. Po trzynastej emeryturze teraz ma być bon wakacyjny, a nie przedstawia programu wyjścia z recesji na rynku pracy, co jest kluczowe dla milionów Polaków i Polek. Czekają oni na wyższe płace i bardziej stabilne zatrudnienie, a nie na kolejne, jednorazowe "prezenty" wyborcze – twierdzi związkowiec.
Pytania o kwestię pensji minimalnej zadaliśmy rzecznikowi rządu Piotrowi Müllerowi oraz resortowi finansów w piątek rano.
Ministerstwo finansów odpowiedziało po południu (już po publikacji tekstu), że do NFZ został przekazany jedynie techniczny scenariusz podstawowych wskaźników makroekonomicznych na potrzeby opracowania planu finansowego.
"Interpretacja tych danych może prowadzić do błędnych wniosków. Dopiero w założeniach do ustawy budżetowej, które są aktualnie opracowywane, zostaną podane oficjalne prognozy Ministerstwa Finansów" - informuje biuro prasowe.
Z kolei Adam Bielan, eurodeputowany PiS oraz szef sztabu wyborczego Andrzeja Dudy zapytany przez nas wprost, czy rząd dotrzyma swoich wyborczych obietnic i płaca minimalna w 2021 r. wzrośnie do 3 tys zł, odpowiedział krótko: obietnice te zostaną dotrzymane.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl