Też boisz się posłać dziecko do szkoły? A może masz powód, by tego nie robić? Opisz nam swoją historię na #dziejesie
640 nowych zakażeń, 18 osób zmarło. To statystyki dotyczące koronawirusa według stanu na środę 5 sierpnia. To co prawda nie rekord, ale wciąż jeden z najwyższych wyników. Tego samego dnia minister edukacji Dariusz Piontkowski ogłasza: od 1 września dzieci wracają do szkół.
- Nie ma obowiązku zasłaniania ust i nosa w szkołach. Nie będziemy oczywiście tego zakazywali, a w większych grupach będzie to obowiązywać. Natomiast w przypadku standardowych zajęć nie przewidujemy takiego obowiązku - precyzuje Piontkowski.
Poza tym wytyczne zakładają, że w razie stwierdzenia większego zagrożenia epidemicznego w danym regionie lub w przypadku wykrycia koronawirusa wśród uczniów, szkoły będą mogły przejść na pracę zdalną lub częściowo zdalną. Mają o tym decydować dyrektorzy szkół w porozumieniu z inspektorami sanitarnymi.
Nie ma jednak ogólnego zalecenia, by w związku ze wzrostem liczby zakażeń w całym kraju prowadzić lekcje zdalnie. Co więcej, minister pytany na konferencji o możliwość lekcji online dla dzieci, których rodzice boją się zakażenia, odpowiedział, że "rodzice nie są wirusologami".
Tymczasem część rodziców już szykuje się do buntu.
- Szkoły zamknięto, gdy dziennie pojawiało się po 200-300 nowych przypadków. Teraz dobijamy do 700 i ja mam się nie bać puścić dziecka do szkoły? - pyta pani Aneta, mama piątoklasistki z Łodzi. - Ja naprawdę nie należę do osób łatwo ulegających panice. Ale popatrzmy na sprawę logicznie - tłumaczy.
Nad tym, czy puścić dzieci do szkoły, zastanawia się też pan Marcin z Gdańska.
- Czy ta szkoła będzie teraz lepiej zorganizowana? Czym ona się różni od tej szkoły, która była w marcu? W jaki sposób sprawimy, że ona będzie bezpieczniejsza? Mam wrażenie, że podobnie jak w całym kraju, po prostu przyzwyczailiśmy się do koronawirusa - mówi w rozmowie z money.pl. - 31 sierpnia usiądziemy z żoną i zastanowimy się, co robić. Jeśli liczba zachorowań dalej będzie rosła tak jak rośnie, to poszukamy jakiegoś rozwiązania, żeby jednak dzieci do tej szkoły nie chodziły - zapowiada.
Jak upilnować dzieci
W wytycznych dotyczących organizacji nauki po wakacjach znalazły się m.in. zapisy o wietrzeniu korytarzy czy separacji boksów w szatniach (tak, by zachować odstęp). Jest też informacja o tym, że każdy uczeń powinien przynosić do szkoły własne przybory szkolne i nie wymieniać się z innymi.
- To jest niewykonalne. Dwójki dzieci się nie da upilnować, a co dopiero trzydziestu - ocenia pan Marcin.
- Dzieci się dzielą napojami i jedzeniem, to jest dla nich naturalne. Jak minister wyobraża sobie, że zakażemy im dzielenia się kredkami? - pyta pani Aneta. Jest nie tylko mamą, ale i nauczycielką. - Podobno pan minister jest nauczycielem. Chyba dawno w szkole nie był - komentuje.
Obowiązek szkolny
Rodzice, którzy nie będą chcieli puścić dzieci do szkoły, będą jednak musieli uważać. Zgodnie z polskimi prawem nasze pociechy muszą uczęszczać na lekcje, a odpowiedzialność za wypełnianie obowiązku szkolnego spoczywa na rodzicach.
- Obowiązek nauczania dotyczy dzieci do 18. roku życia. Rodzice, jeśli nie będą się do tego stosować, mogą naruszyć obowiązki związane ze sprawowaniem władzy rodzicielskiej. A to w skrajnych przypadkach mogłoby nawet otrzeć się o sąd rodzinny - mówi w rozmowie z money.pl adwokat Andrzej Śmigielski.
Teoretycznie rodzice mogą nie posłać dziecka do szkoły i usprawiedliwić jego nieobecność. Jeśli jednak dziecka nie będzie w szkole zbyt długo i w ciągu półrocza nieobecności na zajęciach przekroczą 50 proc., zgodnie z prawem oświatowym będzie nieklasyfikowane i nie zda do następnej klasy.
- Nie wiem jeszcze, co zrobię we wrześniu - mówi pan Marcin. - Brakuje mi ze strony władz jakiejś deklaracji, że sytuacja będzie monitorowana, że będzie mogła się zmienić, jeśli okaże się, że jest niebezpiecznie - ocenia.
Pozwać szkołę
Do rozpoczęcia roku szkolnego został niecały miesiąc. Do tego czasu świat raczej nie zdąży pokonać pandemii koronawirusa. Należy się więc liczyć z tym, że w niektórych szkołach ogniska zakażeń mogą wybuchnąć.
Zgodnie z deklaracjami ministra edukacji w przypadku wykrycia osoby zarażonej, szkoła będzie mogła przejść na tryb zdalny lub częściowo zdalny.
Gdyby do zakażenia doszło na terenie szkoły, rodzice mogą próbować domagać się od placówki odszkodowania. Choć proces z pewnością byłby czasochłonny.
- Zgodnie z art. 417 kodeksu cywilnego, za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej ponosi odpowiedzialność Skarb Państwa, jednostka samorządu terytorialnego lub inna osoba prawna wykonująca tę władzę z mocy prawa. Czyli w przypadku szkoły np. gmina czy powiat - tłumaczy mec. Śmigielski.
- Żeby domagać się naprawienia tej szkody, musielibyśmy udowodnić, że do zarażenia doszło na terenie szkoły, a w placówce nie przestrzegano wytycznych związanych z bezpieczeństwem - dodaje.
Problem w tym, że tych wytycznych na razie jest niewiele.
"Główną wytyczną jest bezwzględne przestrzeganie podstawowych zasad higieny: częste mycie rąk, ochrona podczas kichania i kaszlu, unikanie dotykania oczu, nosa i ust, obowiązkowe zakrywanie ust i nosa przez osoby trzecie przychodzące do szkoły lub placówki, regularne czyszczenie pomieszczeń" - czytamy na stronie MEN.
W informacjach ministerstwa mowa jest też o tym, że do szkół będą mogli być wpuszczani jedynie zdrowi uczniowie i nauczyciele. Nie ma jednak informacji o żadnych obowiązkowych testach.
- Myślę, że to rozwiązanie zdałoby egzamin - mówi mec. Śmigielski. - Poddanie obowiązkowym testom wszystkich nauczycieli, którzy będą mieli kontakt z uczniami, mogłoby pomóc w ograniczeniu rozprzestrzeniania się choroby - tłumaczy.
Co na to dzieci
Pan Marcin ma dwóch synów. Starszy wirusa się nie boi, choć jest świadomy zagrożenia. Trenuje piłkę nożną w zamkniętej grupie, był nawet na obozie sportowym.
Młodszy, 11-letni Tymek, na obóz jechać nie chciał. Unika wychodzenia do sklepu, regularnie dezynfekuje ręce. Śledzi też media. Teraz mówi w rozmowie z ojcem: - Zamknęli nam szkołę, gdy było 200 przypadków. Teraz jest 640 i chcą otworzyć. Tato, ja tego nie rozumiem.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl