- Jeśli rząd przedłużyłby działanie tarcz antyinflacyjnych do końca roku, efekty statystyczne sprawiłyby, że inflacja w 2023 r. mogłaby wynieść 7,6 proc. Gdyby tarcza skończyła się na przełomie lipca/sierpnia, jak wcześniej zapowiadano, inflacja wzrośnie do 5,7 proc. - mówi w rozmowie z money.pl Marcin Luziński, ekonomista Santander Bank Polska.
Tarcze teraz pomagają, ale później mogą szkodzić inflacji
Tarcza antyinflacyjna na razie pomaga, sztucznie zaniżając wzrost cen paliw. Czeka nas jeszcze druga jej odsłona wprowadzona w tym miesiącu. Przypomnijmy, że w jej ramach został obniżony VAT na paliwo do 8 proc., VAT na żywność do 0 proc., a także na gaz do 0 proc. (od 1 stycznia spadł z 23 do 8 proc., a od 1 lutego z 8 do 0 proc.), na prąd do 5 proc. (obniżka z 23 do 5 proc.) i na ciepło do 5 proc. (od 1 stycznia spadł z 23 do 8 proc., a od 1 lutego z 8 do 5 proc.).
Co to dało? Zdaniem ekonomistów inflacja styczniowa bez tarczy wyniosłaby ok. 10,5-11 proc. Z tarczą odczyt zatrzymał się na poziomie 9,2 proc. Luty przyniesie jeszcze większe obniżki w tym zakresie.
"Tarcza Antyinflacyjna 2.0, która weszła w życie 1 lutego, będzie przesuwać wskaźniki inflacji w dół. Sytuacja co do procesów inflacyjnych pozostaje jednak wysoce niepewna. Tarcze – zgodnie z zapowiedziami – mają obowiązywać do końca lipca br. i jeśli od 1 sierpnia podatki na paliwa i energię zostałyby przywrócone, czeka nas niewątpliwie wyskok wskaźnika CPI powyżej 10 proc. r/r. Nie jest też pewne co będzie dalej dziać się z cenami ropy naftowej na świecie, gazu czy żywności. Wszystkie te czynniki rodzą duże ryzyko podwyższonej inflacji i średniorocznie w tym roku wynieść może ona w Polsce powyżej 8 proc." - przekonuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Tego samego zdania jest Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole. Według niego inflacja w okresie obowiązywania tarczy (tj. od lutego do lipca) będzie kształtowała się średnio na poziomie ok. 7 proc.
Niemniej w sierpniu dojdzie do jej ponownego wzrostu powyżej 9 proc. r/r, po czym w kolejnych miesiącach będzie kształtowała się ona w łagodnym trendzie spadkowym i na koniec roku obniży się poniżej poziomu 7 proc. W konsekwencji prognozujemy, że w całym 2022 r. inflacja średniorocznie zwiększy się do 7,5 proc. r/r wobec 5,1 proc. w 2021 r., a w 2023 r. obniży się do 5,5 proc.
Tarcze mogą trwać, gospodarkę czekają turbulencje
Ostatnio w kwestii przedłużania tarcz wiele się zmieniło. Nie tak dawno premier mówił, że rząd zamierza wrócić do normalnych stawek wolniej, niż wcześniej przewidywano.
- Po sierpniu tego roku raczej przewiduję taki scenariusz, żeby nie było gwałtownego powrotu do poprzednich stawek; żeby ten powrót był łagodny, żeby był selektywny, odpowiadał projekcji inflacji w kolejnych miesiącach - oceniał Mateusz Morawiecki.
Plany polityków w tym zakresie zdradził w zeszłym tygodniu szef NBP. Prof. Glapiński z rozbrajającą szczerością powiedział, że:
Mam nadzieję, że ta tarcza będzie przedłużona do końca roku. Rząd to zrobi. Już nad tym pracuje.
Może dojść do rozregulowania gospodarki
Co to oznacza? Że scenariusz podwyższonej inflacji w roku wyborczym 2023 r. jest jak najbardziej realny.
- Tarcze przejściowo hamują ceny administracyjne, ale wzrost cen rozlewa się na kategorie kształtowane rynkowo, gdzie nie można cen regulować administracyjnie. Tarcze pozwoliły spłaszczyć szczyt inflacji, ale zachowanie inflacji bazowej w styczniu i dalsze rozszerzanie tarcz i innych dodatków inflacyjnych spowoduje istotne wydłużenie okresu wysokiej inflacji - przewiduje Rafał Benecki, główny ekonomista ING.
Jego zespół ostatnio napisał wprost, że inflacja w przyszłym roku może wynieść nawet 8 proc. Dodając do tego kolejne prezenty dla elektoratu w postaci np. transferów gotówkowych, maluje nam się obraz rozjeżdżających polityk - monetarnej i fiskalnej.
Z jednej strony rząd będzie wciąż dosypywał do gospodarczego pieca, z drugiej NBP będzie musiał ten żar gasić, znacznie mocniej podnosząc stopy procentowej. W takich warunkach inflacja szybko z Polski nie wyjedzie, a cała gospodarka może niepotrzebnie się rozregulować.
Kilka dni temu w programie "Money. To się liczy" prof. Jerzy Hausner, były wicepremier, minister gospodarki i uznany ekonomista przestrzegał, że jeśli nie będzie wspólnego, odpowiednio dopasowanego działania rządu i władz monetarnych, polska gospodarka może zostać rozchwiana. - Brak współdziałania będzie prowadził do sytuacji proinflacyjnych, a nie ograniczania inflacji - mówił.
Jeśli chcecie o tym problemie poczytać więcej, zachęcamy do kliknięcia w nasz tekst: "Rząd gra na nosie NBP. "Nawiedziły nas trzy wiedźmy".