Dyskonty stoją markami własnymi. To często podstawa ich działalności. Biedronka chwali się, że ponad 40 proc. jej sprzedaży to marki własne. Kilkadziesiąt "swoich" produktów ma również Lidl.
Co więcej, często jest tak, że to polskie firmy są dostawcami marek własnych. W przypadku sieci Lidl jest to nawet 70 proc. asortymentu.
- Współpracujemy zarówno z liderami rynku, takimi jak np. Grupa Mlekovita, Food Care, SM Mlekpol, Tarczyński, POLMLEK, Van Pur oraz z mniejszymi firmami o wieloletniej tradycji, takie jak np. OSM Piątnica, OSM Koło, OSM Łowicz, Średzka Spółdzielnia Mleczarska Jana czy Piekarnia Novel – powiedziała money.pl Aleksandra Robaszkiewicz z Lidl Polska. Jak dodaje, są też grupy, w których 100 proc. asortymentu dostarczają polscy producenci.
- Są to na przykład mięsa pod marką Rzeźnik. Zawsze, gdy istnieje możliwość współpracy z krajowym dostawcą, Lidl Polska stawia na polskie produkty – dodaje Robaszkiewicz.
Dyskonty sprzedają produkty marek własnych nie tylko na lokalny rynek, ale też zagranicę. W 2017 roku Lidl sprzedał do 20 europejskich krajów towary od polskich firm za 2,3 mld zł.
Tymczasem premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że chce przygotować ustawę, która ograniczy sprzedaż marek własnych w dyskontach. Kiedy nowe prawo będzie gotowe? Nie ma pewności. Zyskać mają dzięki niemu polscy rolnicy.
- Trzeba zrozumieć, czym jest marka własna. To współpraca pomiędzy siecią a producentem. Sieć dostaje produkt premium w niskiej cenie, a dystrybutor dostęp do rynków zagranicznych. Bez tego wielu firm nie byłoby stać na eksport. Marka własna jest dla nich szansą na rozwój - powiedziała programie "Money. To się liczy" Renata Juszkiewicz prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Jak dodała, marka własna to też korzyść dla konsumentów, którzy mogą kupić dobrej jakości za niższa cenę.
- Wypowiedź premiera jest bardzo niepokojąca. Będziemy chcieli przekonywać rząd, że to nie jest słuszne działanie – wyjaśniła Renata Juszkiewicz.
Jednak sieci dyskontowe to potężna siła dystrybucyjna. Udział marek własnych w tym strumieniu sprzedaży jest bardzo duży, co oznacza że dla innych firm nie ma już miejsca. Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, uważa że wprowadzenie ograniczeń może wyrównać szanse na rynku.
- Od dekady obserwujemy rosnącą popularność marek własnych, które rywalizują ceną i nie muszą wydawać dużych sum, aby zdobyć rozpoznawalność. To z kolei nie jest dobre dla producentów wyrobów oryginalnych. Producenci często skarżą mi się, że w momencie, gdy wypuszczają nowy, innowacyjny produkt, na który wyłożyli dużo czasu i pieniędzy, to nagle się okazuje że rywalizują z takim samym produktem, ale marki własnej – powiedział money.pl Andrzej Gantner.
Ekspert ostrzega jednak przez wylewaniem dziecka z kąpielą: - Trzeba podejść do tego ostrożnie. Warto byłoby przeprowadzić symulację, jaki byłby potencjalny efekt, gdyby ograniczono obecność marek własnych np. o 20 proc. Kto tak naprawdę na tym zyska? Ponieważ już dziś widać, że sieci dystrybucyjne kupują zakłady przetwórcze. Dzięki temu już nie sprzedają marek własnych, ale własne produkty – dodał Andrzej Gantner.
W całej Polsce rynek marek własnych był wart w ubiegłym roku (dane agencji PMR) niemal 50 mld zł i w ostatnim czasie nadal rośnie. Dla porównania – rok wcześniej było to 47 mld zł, a w 2016 – ledwie 44 mld zł. To oznacza, że przez 2 lata wzrósł o ponad 13 proc.
Jednak w porównaniu z innymi krajami polski rynek i tak nie jest duży. W całej Europie co trzeci produkt to marka własna. W Polsce to zaledwie 19 proc.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl