Jak dowiedział się money.pl, ambasador RP w Królestwie Niderlandów, Marcin Czepelak podjął rozmowy z niderlandzkim resortem spraw społecznych i zatrudnienia oraz przedstawicielami związków zawodowych. Mają one na celu zwrócenie uwagi tamtejszych władz na sytuację pracowników z Polski, którzy w związku z pandemią COVID-19, mogą być szczególnie dotknięci skutkami kryzysu.
Plantator odpowie. Trwa śledztwo
Jak informuje money.pl Katarzyna Banaszkiewicz, kierownik Wydziału Polityczno-Ekonomicznego Ambasady RP w Królestwie Niderlandów, mają zostać wzmożone kontrole zaleceń epidemiologicznych w miejscach pracy Polaków, a oni sami dostaną też wsparcie finansowe od rządu w przypadku utraty dochodów spowodowanego kryzysem wywołanym przez COVID-19.
Polscy dyplomaci w Hadze potwierdzili podane przez nas 22 czerwca br., informacje o likwidacji obozu pracy w Północnej Brabancji. Na plantacji szparagów mieszkało 44 robotników z Polski i Rumunii. Bez chwili wytchnienia, przez wiele tygodni, pracowali po 14 godzin na dobę, sześć dni w tygodniu. Zarówno Ambasada RP, jak i Inspektorat SZW (odpowiednik naszej inspekcji pracy)
nie informują na razie, kto zwerbował Polaków do pracy, ani tego, ile tam zarabiali i czy pracodawca, u którego mieszkali, zapewnił im ludzkie warunki życia.
Z informacji przesłanej do redakcji przez rzeczniczkę prasową SZW, Elizabeth Palandeng wynika, że śledztwo przeciwko plantatorowi prowadzone jest wielotorowo, zarówno w kierunku łamania prawa pracy (rażące przekroczenie dobowych i tygodniowych norm czasu pracy)
, zaniżania należnych wynagrodzeń oraz złych warunków sanitarnych, które mogły doprowadzić do ewentualnych zakażeń koronawirusem.
“Kontrola na tej farmie została przeprowadzona wraz z organami ścigania. Inspektorat odkrył, że pracodawca ten poniósł klęskę w wielu kwestiach dotyczących zatrudnienia cudzoziemców i zapewniania im zdrowych i bezpiecznych warunków pracy. Farma została tymczasowo zamknięta, a pracodawca zobowiązany do bezzwłocznego wdrożenia kroków naprawczych” – pisze do nas Palandeng. Rzeczniczka informuje, że Polacy wciąż znajdują się na farmie, lecz nie pracują. Plantatorowi grozi zaś co najmniej kara grzywny.
Polacy się nie skarżą
Według ostatnich szacunków rządowych, w Niderlandach mieszka obecnie ok. 250 tys. Polaków. Co tydzień wyjeżdża tam do pracy ponad 100 osób. Są to na ogół młodzi ludzie z bardzo biednych regionów kraju, którzy nie posługują się żadnym językiem obcym. Oferowana jest im nisko płatna praca w rolnictwie, ogrodnictwie, transporcie czy branży budowlanej. Wielu pracuje bez obowiązkowych ubezpieczeń, w tym zdrowotnego.
Ludzie rekrutowani są głównie przez agencje pracy, których w samych Niderlandach jest ok. 14 tysięcy – większość nie ma żadnych certyfikatów.
Kilkuset z nich w ciągu roku pada ofiarą nieuczciwych pracodawców i wyzysku. Co czwarty doświadcza rasizmu i dyskryminacji w miejscu pracy ze względu na swoje pochodzenie. - Niestety, pomimo prowadzonej przez Ambasadę kampanii uświadamiającej naszym obywatelom ich prawa oraz wskazujących instytucje holenderskie, które mogą podjąć odpowiednie działania w tej sprawie, niewiele osób decyduje się na oficjalne złożenie skargi – informuje Banaszkiewicz.
Nadużycia wobec zagranicznych pracowników są od kilku lat w Holandii nagłaśniane i bezwzględnie napiętnowane, a sprawcy nadużyć wobec zagranicznych pracowników karani bezwzględnym więzieniem. Na pomoc Polakom przychodzą zarówno związki zawodowe, jak FVN, gdzie pracują też osoby polskojęzyczne, a także organizacje pozarządowe.
Jedną z nich jest FairWork. Broni ona bezpłatnie ofiar wyzysku w pracy oraz handlu ludźmi na terenie całych Niderlandów. W trudnych sytuacjach doradza poszkodowanym kontakt pod numerem alarmowym: + 31 615 82 35 30 (komunikacja w języku polskim). Na stronach FairWork można też znaleźć bardzo aktualne przepisy dotyczące m.in. kryzysu wywołanego COVID-19. Wynika z nich, że w przypadku ograniczenia czasu pracy i wynagrodzenia przez pracodawcę, ten i tak musi wypłacić pracownikowi całą należną pensję.
Państwo pomaga zarówno agencjom pracy, jak i pracodawcom dopłacając im do wynagrodzeń pracowników. Pracownicy zagraniczni, których dotknął kryzys, powinni zatem dostać dokładnie tyle, ile zarabiali wcześniej, a ich wynagrodzenie składać się będzie z części pokrywanej przez pracodawcę oraz zasiłku dla bezrobotnych, który jest już wkalkulowany w wypłatę.
Raport Roemera
Na tym nie koniec. Do 3 lipca 2020 r. niderlandzki rząd zobowiązał się przeanalizować specjalny raport przygotowany przez lidera Partii Socjalistycznej, Emile Roemera. Dotyczy on warunków pracy, w których pracują i mieszkają w Niderlandach cudzoziemcy w dobie COVID-19. Polityk proponuje m.in. zmniejszenie liczby osób w jednym pokoju pracowniczym do maksymalnie dwóch, dowóz robotników do pracy dużymi autokarami, a nie busami.
Roemer wskazuje też na konieczność objęcia obowiązkowym ubezpieczeniem zdrowotnym tych cudzoziemców, którzy w wyniku kryzysu utracili pracę i nie mają prawa do świadczeń socjalnych. Zapowiada też tworzenie specjalnych punktów informacyjnych w każdym regionie, gdzie cudzoziemcy mogliby zgłosić w swoim ojczystym języku skargę na pracodawcę lub agencję pracy.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl