Mimo dwóch miesięcy wojny, ukraińskie statystyki wciąż działają na wyobraźnię. Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę życie straciło już ponad 2 tys. mieszkańców tego kraju, 12 mln musiało opuścić domy, a 1,4 mln żyje bez dostępu do wody. Do tego 6,8 tys. budynków mieszkalnych (o łącznej powierzchni 26 mln metrów kwadratowych), 196 szpitali i co najmniej 500 szkół przestało istnieć – wynika z jednego z ostatnich raportów Biura Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej.
Rosjanie unicestwili w Ukrainie również 130 dużych fabryk oraz firm, a także zniszczyli sieć dróg i lotnisk. Tylko w pierwszym tygodniu kwietnia bezpośrednie straty gospodarki Ukrainy osiągnęły pułap 80,4 mld dolarów, czyli 2,4 bln hrywien. Natomiast dzienne wydatki państwa na ochronę gospodarki i miejsc pracy sięgają – według rządowych szacunków – 2 mld hrywien (ponad 62 mln euro – przyp. red.). Dług publiczny rośnie, a dochodów nie ma.
Moralnie już są zwycięzcami
Mimo to władze w Kijowie wysyłają do swoich obywateli komunikat: "my tę wojnę i tak już wygraliśmy" i zapewniają, że żaden obywatel Ukrainy, który przez rosyjską inwazję stracił swój dom lub pracę, nie zostanie bez pomocy. Dostanie nowe mieszkanie i świadczenia. I to nie w jakiejś odległej, nieokreślonej przyszłości, ale teraz, już.
"Wojna jeszcze się nie skończyła, strat nie policzono, ale rząd jest już pełen optymizmu i obiecuje odbudowę ukraińskich miast w ciągu najbliższych kilku lat. Dokładniej, w ciągu najbliższych dwóch lat obiecują zapewnić mieszkania osobom, które straciły własne domy i mieszkania, a pełna odbudowa regionów prawdopodobnie potrwa znacznie dłużej" – informuje portal segodnya.ua.
Na początek rząd w Kijowie zamierza odkupić od deweloperów niesprzedane mieszkania w prawie ukończonych wieżowcach. Niektórzy deweloperzy już wznowili pracę na budowach, pomimo trwających jeszcze działań wojennych i rosyjskich ataków rakietowych. Ponadto ukraińskie władze obiecują też osiedlić część osób przesiedlonych wewnętrznie w tymczasowych mieszkaniach-domach modułowych, które zostaną rozlokowane na terytoriach oddalonych od strefy walk.
Jednak powrót mieszkańców do takich miast jak: Irpień, Bucza, Gostomel, jest nie tylko niemożliwy, ale również bardzo niebezpieczny. Nie istnieje tam praktycznie żadna infrastruktura miejska, brakuje bieżącej wody i prądu. Są też miny i pociski pozostawione przez Rosjan – teren muszą oczyścić specjaliści.
Przez najbliższe kilka lat życie w tych miejscach nie będzie możliwe. I nawet jeśli komuś jakimś cudem ocalał tam dom, to dziś jest on już niewiele wart na rynku.
Odtworzenie rynku mieszkaniowego w Ukrainie będzie bardzo trudnym przedsięwzięciem. Zdaniem analityka rynku nieruchomości Siergieja Rodlera Ukraina będzie teraz rozdarta na dwie części. Na wschodzie kraju mieszkania będą stosunkowo tanie, bo ludzie będą się ich pozbywać i stamtąd wyjeżdżać, a w zachodniej Ukrainie – pójdą one znacząco w górę. Na razie są to jednak spekulacje. Transakcje mieszkaniowe na rynku wtórym są praktycznie zamrożone w całym kraju z powodu tego, że nie działa rejestr mieszkaniowy.
System pomocy i wsparcia
W oczekiwaniu na własny dach nad głową państwo oferuje już teraz Ukraińcom jednorazowe zapomogi mieszkaniowe w wysokości 6,5 tys. hrywien (ok. 1 tys. zł), a tym którzy stracili, poza mieszkaniem, również miejsce pracy lub dochodu – dodatkowe (poza zasiłkiem dla bezrobotnych) zasiłki miesięczne w wysokości 2 tys. hrywien (ok. 300 zł).
Ekstra pieniądze od państwa otrzymują również wszyscy emeryci (2 tys. hrywien miesięcznie) oraz rodziny z dziećmi. Za każde dziecko, które przeniosło się w bezpieczne miejsce, państwo płaci rodzicom 3 tys. hrywien miesięcznie (czyli po 433 zł), natomiast rodziny z trójką dzieci i więcej, a także z dwojgiem dzieci, z których co najmniej jedno jest niepełnosprawne, otrzymują dodatkowo zasiłek w wysokości 2220 hrywien. Wypłata ta jest przewidziana raz na trzy miesiące.
Państwo płaci również tym, którzy zaoferowali wewnętrznym przesiedleńcom dach nad głową (po 450 hrywien miesięcznie – czyli ok. 65 zł za osobę), a także pracodawcom, którzy zatrudnili u siebie takie osoby.
Poza tym rządowy program zapewnia wynagrodzenie pracodawcom za każdego zatrudnionego migranta w wysokości 6,5 tys. hrywien w ciągu pierwszych dwóch miesięcy zatrudnienia.
Rząd aktywizuje bezrobotnych
I chociaż można byłoby się spodziewać, że w kraju, gdzie 1/3 firm nie funkcjonuje, a 45 proc. działa na niepełnych obrotach, znalezienie pracy będzie dużym wyzwaniem, to okazuje się, że w oficjalnych statystykach bezrobocia za marzec 2022 r., które podaje Państwowa Służba Zatrudnienia, wpisanych jest 287 tys. osób, co przekłada się na ok. 9-proc. bezrobocie. To aż o 36 proc. mniej bezrobotnych, niż było rok temu o tej porze. Według państwowych statystyk najwięcej bezrobotnych jest w regionie dniepropietrowskim – 21 tys., Charkowie – 19 tys., Winnicy – 18 tys. i Połtawie – 17 tys.
Ukraińskie media zapewniają, że urzędy pracy dynamicznie aktywizują osoby pozostające bez pracy. W tzw. bezpiecznych regionach kraju trafiają one głównie do rolnictwa, gdzie rozpoczęły się wiosenne prace polowe, w tym zasiewy zbóż. W marcu do prac polowych skierowano 24 tys. bezrobotnych.
Również w dużych miastach centralnej i zachodniej Ukrainy, gdzie wracają dziś migranci, gospodarka szybko się odradza. Według Państwowej Służby Zatrudnienia 1 kwietnia w kraju było 34 tys. wolnych miejsc pracy.
Najwięcej wakatów jest w obwodzie dniepropietrowskim – 3,4 tys., w Kijowie – 3 tys. oraz w obwodzie lwowskim – 2,8 tys. Poszukiwani są głównie pracownicy do branży motoryzacyjnej, budowlanej, hurtowej, hotelarskiej i restauracyjnej oraz do sektora IT. Według portalu robota.ua liczba wakatów w tych branżach wzrosła aż 8-krotnie.
Najwyższe zarobki oferowane są w stolicy – średnio jest to 20 tys. hrywien, w Odessie – 18 tys. hrywien, a we Lwowie – 15 tys. hrywien. Co ciekawe, według analityków – mimo toczącej się wojny – nie ma znaczących zmian w oferowanych zarobkach w porównaniu z okresem przedwojennym.
Wyjątkiem są kontrolerzy – im płace wzrosły od 25 do nawet 60 proc. w stosunku do tego, co zarabiali przed wojną. Zyskali również kierowcy zawodowi. Ich wynagrodzenia skoczyły z 25-27 tys. hrywien miesięcznie do 30-37 tys. hrywien.
I chociaż – jak podają ukraińskie służby zatrudnienia – na Ukraińców czekają wakaty za granicą – w tym 19 tys. jest zgłoszonych z Polski, a ukraińskie władze i przepisy pozwalają, mimo stanu wojennego, opuszczać kraj pewnym grupom mężczyzn podlegającym mobilizacji (m.in. ojcom trójki nieletnich dzieci i więcej, jedynym opiekunom osób niepełnosprawnych, mężom, którzy muszą opiekować się chorymi żonami itd.), to trend wyjazdowy z Ukrainy jest obecnie już mocno ograniczony.
Więcej Ukraińców wyjeżdża z Polski, niż do nas wjeżdża
Zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego Andrzej Kubisiak wskazuje, że w ostatnim tygodniu widzieliśmy już ujemny dzienny bilans migracyjny (to znaczy, że więcej Ukraińców opuszcza dziennie Polskę, niż do niej przyjeżdża).
To wynik przede wszystkim skutecznych działań ukraińskiej armii, która przejęła kontrolę w Kijowie i całym regionie, umożliwiając tym samym ludności cywilnej powroty do domów, a także rozpoczynającego się w Ukrainie sezonu prac rolnych.
Pracujący w Polsce Ukraińcy spieszą pomóc w gospodarstwach rolnych. Jeśli ziemia nie zostanie teraz obsiana, to sektor rolno-spożywczy w Ukrainie czeka zapaść, a osoby utrzymujące się z tego źródła odczują boleśnie wyraźny spadek dochodów.
Jak zwraca uwagę nasz rozmówca, nie wszyscy uchodźcy z Ukrainy planowali dłuższy pobyt w Polsce, mimo oferowanego im "socjalu". Od 16 marca, kiedy wystartował program PESEL-u dla uchodźców, w systemie zarejestrowało się 973 tys. osób. PESEL uprawnia Ukraińców m.in. do bezpłatnej opieki medycznej w ramach NFZ czy świadczeń socjalnych, w tym 500+ na dzieci.
Zdaniem Kubisiaka można to tłumaczyć tym, że pewna część osób miała w planach jedynie przeczekanie największego zagrożenia w Polsce i powrót do swojego domu, gdy tylko będzie to możliwe.
Katarzyna Bartman, dziennikarka money.pl