Unia Europejska planuje zastosowanie mechanizmów umożliwiających interwencję na rynku gazu. Ma to pomóc w przetrwaniu nadchodzącej zimy i uniemożliwić Rosji manipulowanie cenami gazu. Brane jest pod uwagę zarówno wprowadzenie górnego limitu ceny na gaz i energię, jak i opodatkowanie zysków firm energetycznych. Unia chce w ten sposób zastopować galopadę cen prądu i gazu wywołaną polityką Kremla.
Jednocześnie niemal cała Europa zaczyna oszczędzać energię. W Niemczech od września wprowadzono m.in. obowiązkowo obniżenie temperatury we wszystkich budynkach użyteczności publicznej do 19 stopni Celsjusza. Władze zakazały także m.in. podgrzewania wody w krytych i odkrytych basenach. Podobną decyzję dotyczącą utrzymania temperatury w budynkach użyteczności publicznej na poziomie 19 stopni podjęła Dania. Wejdzie w życie 1 października.
Polska jak dotąd nie zdecydowała się na takie kroki. Minister klimatu Anna Moskwa poinformowała niedawno, że w Polsce nie ma planów wprowadzania obowiązkowych ograniczeń w zużyciu energii. Rząd jednocześnie zapewnia, że jest przygotowany do nadchodzącej zimy. We wrześniu ma ruszyć Baltic Pipe. Nasze magazyny gazu są pełne, jednak rozmowy z Norwegami w sprawie kontraktów gazowych dla Baltic Pipe cały czas są objęte tajemnicą handlową.
Polska będzie musiała prosić Niemców o pomoc? To prawdopodobne – mówią eksperci
Eksperci, z którymi rozmawiał money.pl, coraz mniej wierzą w zapewnienia rządzących. Według nich, obecna sytuacja to raczej zaklinanie rzeczywistości.
Scenariusz, że Polska będzie musiała prosić Niemców o pomoc w zapewnieniu dostaw gazu jest coraz bardziej prawdopodobny. Może być to konieczne nie tylko z powodu niedopiętych kontraktów na Baltic Pipe, ale przede wszystkim z powodu braku wdrożenia przez nasz rząd racjonalnej polityki korzystania z gazu – uważa Robert Cheda, ekspert Fundacji im. Kazimierza Puławskiego.
Dodaje, że w Polsce zamiast programów oszczędzania energii, mamy dziwną reakcję łańcuchową. Jego zdaniem sytuacja robi się o tyle poważna, że kryzys energetyczny bezpośrednio uderza w kolejne branże.
Przypomnijmy, w związku z wysokimi kosztami energii wielu firmom skokowo wzrosły koszty produkcji, w efekcie wiele z nich ograniczyło lub zatrzymało produkcję, co spowodowało poważne konsekwencje, czego byliśmy świadkami po decyzjach Azotów i Anwilu.
Najgorsze jest to, że nie wyciągnięto żadnych wniosków z tej sytuacji, aby przeciwdziałać podobnym zdarzeniom w przyszłości – uważa Robert Cheda.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niemcy: Polska nie ma żadnego planu B
Tymczasem jak napisała niedawno niemiecka gazeta "Handelsblatt", Polska jeszcze do niedawna uchodziła za wzór kraju, który najlepiej poradził sobie w kwestii bezpieczeństwa energetycznego. Jednak brak dopiętych kontraktów z Norwegami tę kwestię postawił pod dużym znakiem zapytania.
Niemiecki dziennik przypomniał, że z uwagi m.in. na fakt, że PGNiG nie zakupił odpowiedniej ilości gazu dla Baltic Pipe, Polska nie ma dzisiaj żadnego planu B, aby "zaopatrzyć zarówno mieszkańców, jak i sektory swojej gospodarki w gaz".
Gazeta zwróciła także uwagę, że niebawem w Polsce może wydarzyć się to, co jeszcze niedawno wydawało się nie do pomyślenia – będziemy musieli "prosić o pomoc Niemcy i szukać wsparcia w sprawie energii u tego kraju, który z powodu swojej zależności gazowej od Rosji był besztany na arenie międzynarodowej" – napisał dziennik.
Polska już korzysta z gazu pochodzącego z magazynów
Nasi rozmówcy przekonują, że scenariusz przedstawiony w niemieckiej gazecie wcale nie jest nierealny. Bo nasza sytuacja skomplikowała się po tym, gdy Rosja wstrzymała dostawy przez Nord Stream 1.
Z tego powodu znacząco zmalały także dostawy gazu do Polski z kierunku zachodniego (przez rewers w Lasowie na granicy polsko-niemieckiej). Pojawiła się konieczność pobierania gazu z magazynów.
Taki sposób zarządzania zasobami magazynowymi zawsze się odbywał, ale działo się to w okresie, gdy gaz docierał do Polski bez żadnych problemów. Obecna sytuacja jest jednak inna. Warto w tym momencie postawić pytanie, skoro korzystamy już z gazu z magazynów, to w jaki sposób uzupełnimy te zapasy? Skąd je weźmiemy? – zastanawia się Marek Kossowski, były prezes PGNiG.
Także jego zdaniem nie jest wykluczone, że w przyszłości będziemy musieli prosić o pomoc naszego zachodniego sąsiada w kwestii dostaw gazu do naszego kraju.
Skłóciliśmy się z wszystkimi, a powinniśmy budować sojusze
Zdaniem naszych rozmówców, nasza sytuacja jest o tyle trudna, że zamiast budować sojusze, wdajemy się nieustannie w konflikty, a efekt jest taki, że jesteśmy kompletnie osamotnieni.
Tymczasem inni nawiązują bliską współpracę. Ministrowie Niemiec i Czech podpisali porozumienie w kwestii dostaw gazu jeszcze w lipcu. Dogadali się w kwestii solidarności swoich krajów w razie przerwania dostaw gazu z Rosji.
W razie konieczności, pomożemy sobie nawzajem – napisali w deklaracji.
Do podpisania podobnego porozumienia, tyle że na wyższym szczeblu, doszło niedawno również pomiędzy prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. W jego wyniku w najbliższych tygodniach ma powstać połączenie umożliwiające w razie potrzeby dostarczenie gazu z Francji do Niemiec.
W tym kontekście warto dodać, że Niemcy już w sierpniu informowali, że w sprawie dostaw gazu porozumieli się też z Norwegami. Kanclerz Scholz poinformował na Twitterze, że "Norwegia zwiększyła dla Niemiec produkcję gazu. Pomoże to nam przetrwać zimę".
W sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, jedynym kołem ratunkowym jest dla nas Unia. Dlatego w naszym interesie jest, abyśmy naciskali, by w ramach UE powstał mechanizm wspierania krajów, które będą miały największe problemy z dostawami gazu. Problem w tym, że my wcale o to nie zabiegamy – mówi Marek Kossowski.
Trzeba oszczędzać, bo to pomoże uniknąć najgorszych scenariuszy
Dr hab. Robert Zajdler z kancelarii Zajdler Energy Lawyers & Consultants również nie wyklucza, że będziemy musieli pozyskiwać dodatkowe ilości gazu. Jednak według niego, będzie się to odbywać w ramach zasady europejskiej solidarności. – Europa staje przed poważnym wyzwaniem i wszyscy powinniśmy mieć tego świadomość i liczyć się z koniecznością oszczędzania energii, w tym gazu – podkreśla.
Jego zdaniem obecnie w sposób naturalny wysokie ceny gazu ziemnego powodują ograniczanie konsumpcji. – Niezależnie od tego potrzebny jest jasny sygnał, że trzeba oszczędzać, bo taka mobilizacja może pozwolić uniknąć najgorszych scenariuszy – przekonuje.
Marek Kossowski dodaje, że program oszczędności jest zarazem jednym ze źródeł bilansowania rynku gazu. – Niestety, przedsiębiorstwa i tak zaczynają ograniczać zużycie, do czego przyczyniają się drastycznie wysokie ceny gazu oraz polityka PGNiG, który podnosząc ceny gazu firmom, w brutalny sposób ogranicza ich zużycie – zauważa nasz rozmówca.
Europa Środkowa w trudniejszej sytuacji przez historyczne zaszłości
Zdaniem Mariusza Pateya, eksperta Warsaw Institute, Europa Środkowa znajduje się w tej chwili w dużo trudniejszej sytuacji niż pozostałe regiony. Wynika to przede wszystkim z historycznych zaszłości.
Kiedy trwała zimna wojna, państwa Europy Zachodniej musiały zabezpieczyć dostawy surowców energetycznych z innych kierunków niż wschodni. Z kolei cała Europa Środkowa i Wschodnia w naturalny sposób uzależniła się od infrastruktury i logistyki dostaw gazu z Rosji. Obecnie cały region stoi więc przed ogromnym wyzwaniem, jak złamać ten monopol – mówi ekspert.
Zauważa jednocześnie, że Rosja umiejętnie korzysta z tego, że państwa w Europie w różny sposób podchodzą do zagrożeń związanych z prowadzoną przez nią polityką.
Jest kolejnym z naszych rozmówców, który uważa, że w pesymistycznym scenariuszu może się zdarzyć, iż zarówno Polska, jak i inne kraje z naszego regionu – zwłaszcza Czechy i Słowacja – będą musiały prosić Niemcy o wsparcie w sprawie dostaw gazu.
Zużycie gazu zmalało z powodu wysokich cen
Przygotowując ten materiał, wysłaliśmy pytania do resortu klimatu i PGNiG. Zapytaliśmy, czy realne jest, że Polska będzie musiała prosić o pomoc Niemcy tej zimy. Chcieliśmy się dowiedzieć także m.in. jaka ilość gazu będzie dostarczona do Polski z Norwegii, w tym roku przez Baltic Pipe oraz czy Polska wykorzystuje już zapasy gazu zgromadzone na zimę.
W odpowiedzi biuro prasowe spółki poinformowało nas, że w tej chwili zmagazynowane jest ok. 3,2 mld metrów sześciennych gazu. Ponadto "magazyny gazu nie służą wyłącznie do gromadzenia zapasów na sezon grzewczy, ale również do bieżącego bilansowania systemu przesyłowego. Powoduje to, że nawet w okresie letnim, poziom zatłoczenia cały czas, nieznacznie fluktuuje".
Zdaniem firmy, wyłączenie Nord Stream 1 nie ma bezpośredniego wpływu na możliwość dostaw gazu z Niemiec do Polski. "Od momentu zatrzymania Nord Stream 1 gaz cały czas płynie, a zmniejszenie wolumenów przesyłu wynika z braku ekonomicznej atrakcyjności tego kierunku wskutek wysokich cen na rynkach zachodnioeuropejskich" – podaje spółka.
Dodaje, że na krajowy bilans dostaw gazu oprócz magazynów składa się: wydobycie krajowe, zakup gazu z krajów UE, import LNG, a od października 2022 r. także wydobycie własne ze złóż zagranicznych wraz z uruchomieniem Baltic Pipe.
PGNiG informuje także, że w tym roku zużycie gazu jest niższe, do czego przyczyniły się wysokie ceny gazu.
PGNiG: artykuł niemieckiej gazety jest nierzetelny
Państwowy koncern podkreśla także, że w Norwegii mamy zapewniony gaz ze złóż własnych oraz w ramach kontraktów z takimi firmami jak Lotos Norge, Orsted, Aker BP. Firma zapewnia, że prowadzi cały czas rozmowy na temat kolejnych kontraktów, ale podkreśla, że "procesy negocjacyjne objęte są tajemnicą handlową". Podaje, że w tym roku przez Baltic Pipe ma dotrzeć do Polski ok. 800 mln metrów sześciennych gazu.
Zdaniem PGNiG, wspomniany przez nas wyżej, artykuł niemieckiej gazety nie ma charakteru rzetelnej analizy, a postawiona w nim teza jest błędna.
"PGNiG dysponuje portfelem dostaw gazu, który gwarantuje pełne pokrycie krajowego zapotrzebowania na paliwo w trakcie sezonu grzewczego 2022/2023. Portfel ten obejmuje wydobycie własne w kraju, dostawy LNG do Świnoujścia i Kłajpedy, dostawy Baltic Pipe (wydobycie własne i dostawy w ramach kontraktów z innymi producentami działającymi na Norweskim Szelfie Kontynentalnym), a także zapasy zgromadzone w magazynach gazu" – informuje spółka.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl