Rząd chce usprawnić system przyznawania odszkodowań bez pozwu za błąd medyczny. Jednocześnie, jak informuje "Gazeta Wyborcza", Zjednoczona Prawica chce obniżenia maksymalnej kwoty odszkodowania z 300 tys. do 100 tys. Zdaniem polityków, jak piszą dziennikarze, ma to być "akceptowalne społecznie".
Co ma się zmienić? Ministerstwo Zdrowia chce powołać Fundusz Kompensacyjny Zdarzeń Medycznych, donosi "Wyborcza". Nowa instytucja ma być utrzymywana z budżetu NFZ. Zamiast wojewódzkich komisji da. Zdarzeń medycznych ma powstać dziewięcioosobowa komisja, a samo złożenie wniosku ma kosztować 300 zł.
Ustawa ma też dokładnie regulować, w jakich sytuacjach będzie można mówić o zdarzeniu medycznym (zwrot używany przez ustawodawcę zamiast sformułowania błąd medyczny).
Ustawa będzie regulować też maksymalne i minimalne kwoty za konkretne zdarzenia. W przypadku uszczerbku ma to być od 2 tys. do 200 tys. W przypadku śmierci od 20 tys. do 100 tys. zł. Obecnie śmierć wyceniana może być na kwotę do 300 tys. zł.
– Śmierć to większa strata niż uszczerbek na zdrowiu. Jeśli w wyniku błędu umrze matka kilkorga dzieci, wprost nieprzyzwoicie jest proponować 100 tysięcy – uważa Andrzej Sośnierz z sejmowej komisji zdrowia, z którym rozmawiali dziennikarze "Gazety Wyborczej.
Aktualnie obowiązujące przepisy weszły w życie w 2012 roku. W regulacjach ustalono taryfikator odszkodowania np. za śmierć w wyniku błędu. W przypadku szkód innych niż śmierć maksymalna kwota odszkodowania to w tej chwili 100 tys., a za śmierć 300 tys. zł.
Miało to przyspieszyć dochodzenie swoich praw przez pacjentów. W takim wypadku nie jest ustalany sprawca, a jedynie stwierdzany fakt szkody. Odszkodowania miały być wypłacane z dodatkowej polisy wykupywanej przez szpitale. Jednak, jak informuje "GW", szpitali nie było stać na takie ubezpieczenie. Dlatego obowiązek ten zniesiono.
W przypadku braku takiej polisy szpital koszty odszkodowania musi pokrywać z własnej kieszeni. Spowodowała o to skandaliczne wyceny odszkodowań na poziomie np. 500 zł za brak badań, który miał doprowadzić do śmierci, taki przykład podają dziennikarze GW.