W piątek RARS poinformowała o wynikach przeprowadzonych przetargów dotyczących likwidacji rezerw strategicznych. Chodzi o sprzedaż masła mrożonego. Z dokumentu wynika, że Spółdzielnia Mleczarska Mlekovita oraz Milkpol Polska Sp. z o.o. spełniły warunki w postępowaniu i złożyły najkorzystniejsze oferty zakupu.
We wtorek Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych ogłosiła przetarg na sprzedaż mrożonego masła w blokach 25 kg; w sumie RARS chce sprzedać ok. 1000 ton tego produktu. Kancelaria premiera wskazywała, że powinno to przyczynić się do stabilizacji cen masła na rynku. Zgodnie z dokumentem przetargowym minimalną cenę sprzedaży masła mrożonego określono na 28,38 zł/kg (bez VAT).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Następnego dnia premier Donald Tusk wskazał, że interwencja na rynku masła ma utrudnić spekulację tym produktem i zapobiec dalszym podwyżkom jego cen przed świętami Bożego Narodzenia.
RARS oceniła, że chce ustabilizować sytuację na rynku, gdzie 200 g kostka masła kosztuje w sklepach 8-10 zł, a nawet więcej. Niedawno agencja badawcza ASM SFA informowała, że kostka masła między listopadem a grudniem tego roku w większości sieci podrożała o ok. 11 proc., natomiast w dwóch sieciach ten wzrost wyniósł nawet 17 proc. W ujęciu rok do roku w listopadzie zanotowano wzrost ceny masła o ponad 35 proc.
"Wina Tuska"
Z sondażu przeprowadzonego przez Instytut Badań Pollster na zlecenie "Super Expressu" wynika, że Polacy znaleźli winnego wysokich cen masła. Ponad połowa pytanych (52 proc.) jako odpowiedzialnego wskazała premiera Donalda Tuska.
Mniej badanych w tej sprawie obwinia szefa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego (20 proc.) oraz prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego (14 proc.). 14 proc. uważa, że za sytuację odpowiada ktoś inny.
- To zastanawiający ruch ze strony rządu, jeżeli to ma być sposób na interwencję na rynku masła, czyli interwencję w wolny rynek. Cena, jaką widzimy w sklepie, nie jest przecież ceną producenta masła, ale ceną wyznaczoną przez sklepy detaliczny. A te narzucają na swoje marże mające pokryć ponoszone koszty i generować zyski. Sklepy mogą wykorzystywać sytuację np. wynikającą z okresowego wzrostu popytu przedświątecznego albo ze sztucznie wywołanej paniki, tak jak to było w przypadku cukru dwa lata temu. Niezależnie od tego, po jakiej cenie ostatecznie ktoś kupi te 1 tys. ton masła, to odsprzeda je po cenie rynkowej i co najwyżej więcej na tym zarobi - ocenił w rozmowie z money.pl dr inż. Andrzej Gantner.