Napisaliśmy niedawno, że warszawskie wspólnoty mieszkaniowe zostały pozbawione możliwości skorzystania z zamrożonych cen prądu, co może się skończyć dla mieszkańców ogromnymi podwyżkami czynszów. Na razie ten problem pojawił się w Warszawie, ale za chwilę może ujawnić się w innych miastach.
Skalę problemu pokazuje sytuacja w jednej z warszawskich wspólnot, w której mieszka blisko tysiąc ludzi. Po naszym tekście odezwał się do nas jeden z jej mieszkańców.
W naszej wspólnocie znajduje się 11 garaży i 23 windy. Do końca 2022 roku ponosiliśmy koszty energii części wspólnych w wysokości ok. 200 tys. rocznie. Obecnie, ponieważ zostaliśmy pozbawieni wsparcia, przez najbliższe trzy lata będziemy wydawać na ten cel od ok. 1,1 do 1,3 mln rocznie. Ten wzrost już niebawem odczujemy w czynszach, co doprowadzi do wielu ludzkich tragedii - mówi money.pl rozgoryczony czytelnik.
Pierwsze podwyżki mogą pojawić się już w tym roku
Możliwość skorzystania z rządowych tarcz jest dla spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych o tyle ważna, że muszą rozliczać energię za powierzchnie wspólne, czyli oświetlenie klatek, alejek, energię dla wind czy bram do garaży podziemnych. Rządowa tarcza gwarantowała im zamrożenie cen energii za te powierzchnie do końca 2023 r.
Brak tej pomocy oznacza, że tylko same koszty eksploatacyjne zawarte w czynszach mogą poszybować w górę o co najmniej 25 proc.
Na razie wielu mieszkańców wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych żyje jednak w nieświadomości, co do skali zagrożenia. Jednak zdaniem przedstawicieli zarządców nieruchomości, z którymi rozmawialiśmy, pierwsze podwyżki czynszów mogą pojawić się już pod koniec tego roku, a w niektórych przypadkach znacznie wcześniej, w zależności od planów budżetowych wspólnot.
Wspólnoty trafiły pod skrzydła państwowych firm
Dlaczego wiele wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych znalazło się w takiej sytuacji? Powodem jest legislacyjna pułapka, która jak już wcześniej napisaliśmy, znajduje się w dwóch ustawach, które wprowadziły rządowe tarcze.
Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej jest przepis, który mówi, że z obniżonych cen prądu nie mogą skorzystać podmioty, które przed wejściem w życie rządowej tarczy podpisały umowę z dostawcą prądu, wraz z gwarancją niezmiennej ceny.
W takiej sytuacji znalazło się wiele wspólnot i spółdzielni m.in. w stolicy. W ubiegłym roku zmieniły dotychczasowego dostawcę energii, czyli firmę E.ON (dawne Innogy), z powodu drastycznych podwyżek (tylko do sierpnia ubiegłego roku E.ON niemal trzykrotnie podnosił im ceny prądu).
Z kolei z nowymi dostawcami prądu, czyli państwowymi spółkami, firmami PGE i Eneą zarządcy podpisali umowy z gwarantowaną ceną, często na okres trzech lat. Warto dodać, że w ubiegłym roku ceny prądu były znacznie wyższe niż teraz, ponadto umowy z gwarancją ceny proponowały wyłącznie państwowe spółki. Wspólnoty trafiły w ten sposób pod skrzydła państwowych firm.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kontrowersyjny przepis ma chronić państwowe spółki?
W tym roku okazało się, że trafiły z deszczu pod rynnę, gdy dowiedziały się, że nie będą mogły skorzystać z rządowego wsparcia.
Tymczasem nasi rozmówcy twierdzą, że przepis blokujący możliwość skorzystania z zamrożonych cen w przypadku podpisania umów z gwarancją ceny, znalazł się w obu tarczach nie przez przypadek. Ustawodawca miał bowiem świadomość, że rozszerzenie rządowego wsparcia na takie umowy uderzy przede wszystkim w państwowe spółki, które je oferowały.
Dr Piotr Pałka właściciel kancelarii DERC PAŁKA Kancelaria Radców Prawnych uważa, że takie wyjaśnienie tego problemu wprost samo się nasuwa.
Pojawiają się także pytania, czy celowo nie wprowadzono tego przepisu, aby wyłączyć szerokie grono podmiotów z zakresu ochrony ustawowej. Wyłączenie tej ochrony w przypadku podpisania umów z gwarancją stałej ceny jest jednak moim zdaniem sprzeczne z konstytucyjną zasadą równości wobec prawa - komentuje. Dodaje, że powinna zostać podjęta niezwłocznie inicjatywa legislacyjna w celu objęcia ochroną podmiotów, które przed wprowadzeniem tarcz podpisały umowy ze stałą ceną.
"Ochrona wspólnot i spółdzielni jest zapewniona"
Na interwencję rządu w tej sprawie czeka także Polskie Stowarzyszenie Zarządców Nieruchomości, które wystosowało specjalny apel do minister klimatu Anny Moskwy.
"Dziesiątki, a może i więcej warszawskich wspólnot mieszkaniowych, stoi w obliczu bankructwa lub całkowitego paraliżu funkcjonowania (wyłączenia prądu), z uwagi na stosowanie wobec nich od 1 stycznia 2023 r. cen energii wynikających z umów zawartych z konieczności po lutym 2022 r. (z terminem rozpoczęcia 1 stycznia 2023)" - napisali zarządcy.
Tymczasem redakcja money.pl dowiedziała się, jakie jest stanowisko resortu klimatu w tej sprawie. Ministerstwo w przesłanym do nas komentarzu odniosło się jednak głównie do sytuacji warszawskim rynku. Urząd nie zgadza się również ze stwierdzeniem, że warszawskie spółdzielnie i wspólnoty zostały wykluczone z mechanizmów wsparcia.
"Wszystkie spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe w Polsce w zakresie zabezpieczenia energii na części wspólne miały możliwość pozostania na taryfach sprzedawców z urzędu regulowanych przez Prezesa URE, co dało im ochronę tarczy w postaci mrożenia cen i stawek opłat" - napisało ministerstwo.
Jednocześnie przyznało, że "podmioty, które wybrały oferty wolnorynkowe z gwarancją ceny, są objętą ceną wynikającą z tej umowy, nie zaś ochrony ustawowej".
Ministerstwo klimatu sugeruje, że UOKiK powinien wziąć E.ON pod lupę
Z odpowiedzi, którą otrzymaliśmy z ministerstwa klimatu, wynika ponadto, że resort obarcza częściową odpowiedzialnością firmę E.ON, za sytuację, która doprowadziła do tego, że warszawskie wspólnoty nie mogą dziś korzystać z rządowego wsparcia.
Z sygnałów dobiegających od wspólnot i spółdzielni warszawskich wynika, że główny dostawca energii z urzędu — E.ON — wypowiadał w III kwartale 2022 r. umowy terminowe. Prowadziło to w dalszej kolejności do zawierania przez wspólnoty i spółdzielnie umów lojalnościowych z gwarancją stałej ceny, co wyłączało działanie mechanizmów ochronnych - informuje ministerstwo.
Urząd ma zarazem wątpliwości, czy nie doszło w tym wypadku do nadużywania pozycji dominującej przez E.ON i sugeruje, że powinien zająć się tym UOKiK.
Poprosiliśmy firmę E.ON Polska o odniesienie się do tych zarzutów. W przesłanej do nas odpowiedzi spółka poinformowała, że stosuje się do przepisów prawa. "Rozwiązanie umów ze spółdzielniami i wspólnotami w drugiej połowie 2022 r. nastąpiło, zgodnie z obowiązującym prawem i postanowieniami umów na dostawy energii elektrycznej zawartych ze spółdzielniami i wspólnotami" - informuje firma.
Dodaje, że w tej sprawie wypowiedział się Prezes Urzędu Regulacji Energetyki, w odpowiedzi na pytanie Rzecznika Praw Obywatelskich, który stwierdził, że E.ON Polska działał zgodnie z przepisami prawa.
Przygotowując ten materiał, odezwaliśmy się także do UOKiK. W odpowiedzi urząd napisał, że przyjrzy się działalności firmy E.ON pod kątem możliwości podjęcia działań. -"Skonsultujemy się również z Urzędem Regulacji Energetyki oraz Ministerstwem Klimatu, aby wspólnie omówić sposoby rozwiązania opisywanego problemu" — napisał UOKiK.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl