Donald Tusk zapowiedział, że Platforma Obywatelska pracuje nad pilotażowym programem skrócenia tygodnia pracy do czterech dni. Specjalny projekt ma powstać jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, które zaplanowano na 11 listopada 2023 r. Zdaniem Tuska możliwe jest skrócenie samego dnia pracy lub całego tygodnia, co sumując godziny, dałoby jeden dzień pracy mniej.
Donald Tusk dzisiaj mówi praktycznie o tym wszystkim, w przeciwieństwie do tego co robił. O wieku emerytalnym - sam go podwyższał, o podatkach - podwyższał. Mówi o czterodniowym tygodniu pracy, a przecież każe pracować ludziom w niedzielę w hipermarketach. Popatrzmy więc, jak to wygląda, to jest zero wiarygodności - ocenił.
Zdaniem Tuska nowe przepisy wymuszają dynamiczne zmiany rynku pracy, w tym postępująca automatyzacja.
"Zamiast czterech dni, sześć dni pracy"
Müller dopytywany o tę zapowiedź dodał, że taka zapowiedź Tuska oznacza, że powinniśmy "szykować się do pracy w sobotę, do sześciodniowego tygodnia pracy, bo Donald Tusk robi odwrotnie, niż zapowiada".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szanowni państwo, obawiajmy się tego, bo jeśli Donald Tusk mówi: cztery dni pracy, to znaczy, że będzie sześć dni pracy. Tak samo jak mówił o niższym wieku emerytalnym, a był wyższy wiek emerytalny, czy niższych podatkach, a były wyższe - mówił Müller.
Rzecznik rządu zauważył, że gdy polska gospodarka będzie silniejsza i inaczej będą wyglądały kwestię automatyzacji i informatyzacji, to "być może będzie taka dyskusja również w Polsce na ten temat". Obecnie skrócenie czasu pracy do "dywagacje, które należy odłożyć na bok". Jego zdaniem trzeba szukać elastycznego czasu pracy.
Inicjatywę Tuska krytykuje również Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. - Ten pomysł jest szkodliwy, infantylny. Mam nadzieję, że w rozsądnej perspektywie nie dojdzie do skutku - zauważył. I dodał, że "dla polskiej gospodarki byłaby to katastrofa".