W Luksemburgu przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej swoje racje w sprawie kopalni Turów przedstawili Polacy i Czesi.
W czwartek (10.11) mają odbyć kolejne negocjacje ze stroną czeską w sprawie wycofania z TSUE skargi dotyczącej działania kopalni Turów w gminie Bogatynia przy granicy z Czechami.
To gorące dni w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, bo zegar tyka, a każdy dzień działania kopalni kosztuje polski budżet pół miliona euro. Na razie na liczniku mamy 15 mln euro. Najbliższe dni mogą okazać się sądne w sprawie Turowa.
Na wyrok TSUE trochę poczekamy
Na wyrok w sprawie Turowa poczekamy do pierwszego kwartału 2022 roku. W trakcie prezentacji argumentów przed TSUE obydwie strony przedstawiły swoje stanowiska, które są niezmienne od początku konfliktu wokół wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów.
- Mieliśmy dzisiaj wysłuchanie ustne. Przedstawiliśmy szereg argumentów, które były tak naprawdę kontynuacją naszej dotychczasowej korespondencji z TSUE, w której odpowiadaliśmy na zarzuty przedstawiane w czeskiej skardze. Dzisiaj żadnego rezultatu nie ma. Sprawa jest prowadzona w trybie przyśpieszonym, o który wnioskowała strona polska – jakiekolwiek decyzje zapadną najprawdopodobniej w pierwszym kwartale 2022 roku – powiedział money.pl Aleksander Brzóska.
Na liczniku mamy już 15 mln euro
Nie ma szans na to, żeby strona polska tych pieniędzy nie zapłaciła. Zdaniem prawnika Artura Nowaka-Fara, rząd Polski nie ma żadnego pola manewru, bo jest to kara już naliczona.
- Nie wykonano orzeczenia, więc trzeba zapłacić karę. Nie ma żadnych możliwości na anulowanie tej kary. Zostanie wysłana nota obciążeniowa. W sytuacji, w której rząd zdecyduje się na zapłacenie kary, to zostanie ona pokryta ze specjalnej rezerwy budżetowej. Jest ona uruchomiana przez ministra finansów na zlecenie MSZ – mówi były sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Artur Nowak-Far.
UE potrąci miliony z dotacji. Stracą na tym zwykli obywatele
Część polityków związanych z Solidarną Polską jest zdania, że w przypadku uszczuplenia środków z UE o kary Polska powinna po prostu przestać wpłacać składki do unijnej kasy.
- Jeżeli polski rząd nie zgodzi się na zapłacenie kary, to wtedy będzie to potrącone z płatności na rzecz Polski. Jeżeli Polska wstrzyma płatności wobec Unii Europejskiej, to zostanie dłużnikiem UE – mówi Artur Nowak-Far.
Finansowo Polsce o wiele bardziej opłaca się dogadanie z Czechami i przekonanie ich do wycofania swojej skargi. Z informacji RMF FM wynika, że strona polska miałaby zapłacić Czechom 50 mln. Dlatego też mimo rozprawy przed TSUE polski rząd stara się dogadać.
TSUE może wydać orzeczenie, nawet jak Czesi wycofają skargę
Zdaniem Artura Nowaka-Fara nawet w przypadku wycofania skargi TSUE może nadal wydać orzeczenie w sprawie Turowa.
- Wycofanie skargi przez Czechów może nie zamknąć sprawy. Trybunał może mimo tego wydać orzeczenie. TSUE nie orzeknie wtedy na korzyść Czechów, ale stwierdzi co do zasady, czy zostało naruszone prawo. Decyzja będzie szersza i długofalowa. Pozwoli na interpretacje prawa w przyszłości – powiedział money.pl Nowak-Far.
Kolejny kompromis na horyzoncie
Wiceminister klimatu i środowiska Piotr Dziadzio powiedział, że kompromis ze stroną czeską jest już na wyciągnięcie ręki.
- Jesteśmy na końcówce naszych rozmów. Strona czeska analizuje ostatnie 1-2 punkty. [...] Mam nadzieję, w tym tygodniu powinniśmy uzyskać przynajmniej informację, kiedy wrócimy do stołu – powiedział Dziadzio, który reprezentował ministerstwo w trakcie rozprawy przed TSUE.
Z drugiej strony strona polska konsekwentnie neguje zarzuty Czechów dotyczące wpływu działania Turowa na problemy z wodą po stronie czeskiej.
- Argumenty, które my przedstawiliśmy jako strona polska, z mojego punktu widzenia są argumentami dobrymi. Mnie przekonującymi, mówiąc subiektywnie. Mamy szereg analiz, szereg badań, które (...) jednoznacznie wskazują, że te argumenty są zbyt wyprzedzające stan faktyczny – powiedział Dziadzio.
Według Nowaka-Fara Czesi właśnie ze względu na postawę Polaków złożyli skargę w TSUE. Nasi sąsiedzi chcieli wywrzeć dodatkową presję, żeby zwrócić uwagę na problemy z działaniem Turowa.
- Po to zrobili to Czesi. Chcieli wywrzeć dodatkową presję na Polskę. To są legalne narzędzia i stosuje się je w celu wzmocnienia swojej pozycji negocjacyjnej – mówi prawnik.
Porozumienie, które miało być już w maju
Choć wiceminister Piotr Dziadzio zapewnia, że porozumienie z Czechami jest coraz bliżej, to trudno nie patrzeć na te zapewnienia z pewną rezerwą. W maju premier Mateusz Morawiecki mówił, że Polska jest już dogadana z Czechami. Okazało się, że było to myślenie w dużej mierze życzeniowe. Strona polska zarzucała Czechom usztywnienie swojej postawy ze względu na wybory nad Wełtawą.
- Jest to trudny lokalny spór, który się toczy w cieniu wyborów w Republice Czeskiej. Zdaje się, że za cztery tygodnie te wybory zostaną przeprowadzone, liczę, że wtedy temperatura sporu opadnie — tłumaczył kilka miesięcy temu problemy w negocjacjach Mateusz Morawiecki.
W Czechach jest już po wyborach, ale jak na razie porozumienia w sprawie Turowa brak.