W 2019 roku producenci z Unii Europejskiej sprzedali do krajów spoza wspólnoty samochody elektryczne o wartości blisko 8,2 bln euro. Jednocześnie do UE przyjechały auta warte 7,1 bln euro - wynika z najnowszych danych Eurostatu.
To oznacza, że na razie w handlu UE może się pochwalić nadwyżką przekraczającą bilion euro. Warto jednak zaznaczyć, że w tym przypadku mowa jest nie tylko o typowo elektrycznych pojazdach, ale wliczane są też hybrydy wyposażone jednocześnie w silnik spalinowy i elektryczny.
Czytaj więcej: Złoto rekordowo drogie. O krok od 2000 dolarów za uncję
Od 2017 roku wyraźnie rośnie popularność aut elektrycznych i kwitnie handel nimi, choć nadwyżka eksportu nad importem UE systematycznie topnieje. W siłę rosną m.in. producenci z USA, Korei Południowej czy Wielkiej Brytanii i być może już w tym roku więcej takich pojazdów przyjedzie do UE niż wyjedzie ze wspólnoty.
Po pierwszych czterech miesiącach tego roku eksport UE był na poziomie 2,9 bln euro. To o około 0,4 bln euro więcej niż rok wcześniej. Jeszcze mocniej wzrósł import - z 1,8 do 3,1 bln euro i w ten sposób bilans handlu z krajami spoza wspólnoty jest na minusie.
W statystykach widać, że koronawirus mocno namieszał, bo w samym kwietniu handel praktycznie zamarł. Jak wyglądało to po otwarciu gospodarek? Okaże się po zebraniu nowszych danych.
Z UE najwięcej elektryków jest sprzedawanych do Wielkiej Brytanii (około 26 proc.). Dalej jest Norwegia (22 proc.) i Stany Zjednoczone (19 proc.). Importowane auta pochodzą głównie z USA (43 proc.), Korei Południowej (23 proc.) i Wielkiej Brytanii (17 proc.).
Swój udział w rewolucji związanej z elektrycznymi samochodami ma mieć też Polska. Premier Mateusz Morawiecki zapowiadał, że po polskich drogach w 2025 roku będzie jeździć milion aut na prąd. Z kolei w tym tygodniu światło dzienne ujrzały dwa prototypy polskiego samochodu elektrycznego nowej marki Izera. I podobnych projektów jest więcej.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie