Kilka dni temu amerykański koncern lotniczy Boeing zgodził się zapłacić 2,5 miliarda dolarów w ramach procesowej ugody w związku z dwoma katastrofami innych samolotów producenta - typu 737 Max. Zginęło w nich łącznie 346 osób.
Jak pisaliśmy już w money.pl, ugoda obejmuje grzywnę w wysokości 243,6 mln dolarów oraz 1,77 mld dolarów rekompensaty dla klientów linii Boeinga, którzy ponieśli straty w wyniku uziemienia wszystkich 737 Max i wstrzymania dostaw tych samolotów. Ustanowiono również fundusz w wysokości 500 mln dolarów jako odszkodowania dla bliskich ofiar katastrof w Indonezji i Etiopii.
Do katastrof w Indonezji i Etiopii doszło w 2018 i 2019 roku. To po nich wszystkie samoloty 737 Max, będące w posiadaniu linii lotniczych na całym świecie, zostały wycofane z eksploatacji do czasu uzyskania nowego certyfikatu. W grudniu 2020 roku odbył się pierwszy lot rejsowy uziemionego Boeinga 737 Max. Maszyna przeleciała z Miami do Nowego Jorku i z powrotem.
Problemów ciąg dalszy
To jednak nie kończy kłopotów amerykańskiego koncernu. Prawnicy reprezentujący rodziny ofiar katastrofy Ethiopian Airlines oświadczyli, że nadal prowadzą postępowanie cywilne przeciwko Boeingowi w Chicago. - Zarzuty zawarte w umowie to tylko wierzchołek góry lodowej wykroczeń Boeinga - napisali we wspólnym oświadczeniu.
Pełniący obowiązki zastępcy prokuratora generalnego USA David P. Burns powiedział, że katastrofy "ujawniły oszukańcze i nieuczciwe postępowanie pracowników jednego z wiodących na świecie producentów samolotów komercyjnych".
Komisja transportu amerykańskiej Izby Reprezentantów we wrześniu 2020 roku opracowała raport, w którym stwierdzono, że szefostwo koncernu ukrywało przed regulatorami i liniami lotniczymi kluczowe informacje na temat samolotów typu 737 Max.
Członkowie komisji uznali, że Boeing celowo ukrywał te informacje, by uniknąć dodatkowych kosztów i móc sprzedawać samoloty po zawyżonych cenach. Według kongresmenów ze swojej roli nie wywiązała się także Federalna Agencja Lotnictwa USA, dopuszczając maszyny 737 Max do użytku.
W raporcie podkreślono, że system MCAS, który powoduje automatyczne skierowanie nosa samolotu w dół, mając w ten sposób ułatwić panowanie nad maszyną, w praktyce miał kluczowe mankamenty.
Okazało się bowiem, że testujący maszynę pilot zdał sobie sprawę z działania systemu dopiero po 10 sekundach, podczas gdy przepisy mówią o maksymalnie 4-sekundowym czasie na reakcję. W rezultacie piloci mogli być nieświadomi działania systemu, co pociągnęło za sobą katastrofalne skutki.
Katastrofa w Indonezji
Maszyna Sriwijaya Air, która spadła do morza w sobotę jest znacznie starsza niż Boeing 737 Max, według danych z portali lotniczych miała 27 lat.
Sriwijaya Air to indonezyjska tania linia lotnicza. To trzeci największy przewoźnik kraju, który ma 19 samolotów, wszystkie to boeingi 737.