Kto sfinansuje Polski Ład? Wielu przedsiębiorców uważa, że zapowiadana przez rząd reforma podatków odbędzie się ich kosztem, ale tak naprawdę płatnikiem netto Polskiego Ładu będą samorządy. Ich dochody już w pierwszym roku obowiązywania nowych przepisów mają spaść o 13,6 mld zł. A w ciągu 10 najbliższych lat – aż o 145 mld zł. Rząd trzyma je w garści.
Samorządowcy zapewniają, że cieszą się szczęściem najmniej zarabiających obywateli i tym, że dzięki nowej kwocie wolnej (która wzrośnie do 30 tys. zł) i podniesieniu progu podatkowego (do 120 tys. zł.) zostanie im więcej w kieszeni, ale to radość przez łzy.
Rząd odbiera im potężne pieniądze, nie dając nic w zamian, przynajmniej na razie. Zapewnia jednak, że w ciągu dwóch lat od wejścia w życie zmian, ich finanse wrócą do normy.
Radość przez łzy
- Nie jesteśmy przeciwni Polskiemu Ładowi. Chcemy, by nasi mieszkańcy się bogacili - przekonuje Andrzej Pietrasik, burmistrz Płońska z 25-letnim stażem w samorządzie oraz członek Zespołu do Spraw Finansów Publicznych w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu.
Dodaje jednak, że dzięki zmianom podatkowym zawartym w Polskim Ładzie, ze spięciem budżetu, który musi się bilansować (wydatki i przychody muszą się równoważyć), będzie problem.
Już w ubiegłym roku w budżecie wydatków bieżących Płońska brakowało 3 mln zł – o tyle mniej wpłynęło bowiem do nich dochodów z PIT-u i CIT-u. Było to spowodowane tym, że rząd w połowie 2019 r. obniżył wysokość podatku z 18 do 17 proc. i zwolnił osoby do 26. roku życia w ogóle z płacenia podatków.
- Po zmianach podatkowych, dziura w budżecie może powiększyć się do 12 mln zł. Bez rekompensaty tego ubytku nie poradzimy sobie – mówi szczerze włodarz Płońska.
Dodaje, że wydatki bieżące miasta rosną jak szalone z powodu inflacji i gwałtownych podwyżek mediów, usług i materiałów budowlanych.
Z kolei Piotr Tomaszewski, skarbnik Bydgoszczy i członek Unii Metropolii Polskich nie ukrywa, że jeśli rząd nie zasypie dziury w ich budżecie, którą sam im wykopał, skonsumują niemal całą uciułaną w poprzednich latach nadwyżkę w wysokości 202 mln zł.
– Po zasypaniu dziury w budżecie zostanie nam tylko na spłatę kredytów i to będzie wszystko – mówi otwarcie skarbnik.
Nie ma na życie, ale jest na garaż
Zdaniem Tomaszewskiego rząd krok po kroku odbiera im zdolność do rozwoju, a przecież pieniądze samorządu należą do mieszkańców i to oni najbardziej odczują ich brak na własnej skórze. Według jego wyliczeń, po wejściu w życie Polskiego Ładu, połowy samorządów w kraju nie będzie już stać na nowe inwestycje.
Gdy pytamy skarbnika o system rekompensat, które obiecał im rząd, kwituje to krótko: - Rząd mówi, że będzie to subwencja rozwojowa, zatem można ją będzie wykorzystać na inwestycje, a nie łatać nią dziury w wydatkach bieżących – tłumaczy.
- To tak, jakby komuś zabrać z pensji, którą ma na przeżycie 1000 zł i obiecać, że dostanie kiedyś 800 zł na budowę garażu. Kiedy człowiek mówi, że nie ma samochodu, wmawia się mu, że to nie ważne, bo kiedyś może go przecież mieć! - dodaje.
Tomaszewski przypomina, że rząd stosuje różne sztuczki i uzależnia transfery pieniędzy dla poszczególnych samorządów od swojego "widzi mi się".
Jako przykład podaje system dystrybucji środków w ramach Funduszu Inwestycji Lokalnych. Uważa, że przydzielaniu tych pieniędzy nie towarzyszyła wystarczająca transparentność. Z nową subwencją wyrównawczą, której wielkości nikt dotąd nie określił, może być podobnie.
Z ryczałtu nie dostaną nic
Samorządowców niepokoją również manewry, które PiS przeprowadza obecnie z przedsiębiorcami. Premier Mateusz Morawiecki namawiając ich do przechodzenia z podatku liniowego na ryczałt, odbiera samorządom kolejne wpływy do budżetu.
W odróżnieniu od PIT-u i CIT-u, gdzie rząd dzieli się tymi wpływami z samorządami, w przypadku podatku od przychodów ewidencjonowanych, zachowuje te wpływy w całości w budżecie centralnym.
- Zryczałtowany podatek dochodowy nie podlega dystrybucji do jednostek samorządowych, dlatego przechodzenie podatników podatku dochodowego od osób fizycznych z opodatkowania na zasadach ogólnych na taką formę opodatkowania, odbije się negatywnie na finansach samorządów – przyznaje Lucyna Sternik, skarbnik Lublina.
Dodaje, że obecnie skala ubytku dochodów z tego tytułu nie jest możliwa do oszacowania ze względu na brak informacji i prognoz dotyczących przedsiębiorców chcących zmienić formę opodatkowania.
Trudno coś wpisać do budżetu
Skarbniczka przypomina rządowi, że czas płynie nieubłaganie. Niektóre samorządy już rozpoczęły przygotowania do projektowania przyszłorocznego budżetu, a nie wiedzą, na czym stoją, ile będą miały dochodu?
Jak podkreślają zgodnie samorządy, Polski Ład powinien zostać im zrekompensowany z budżetu państwa w formie zwiększonych udziałów w PIT, tak, by mogli z tego pokryć bieżące wydatki.
Obecnie województwa otrzymują 1,6 proc. wpływów z podatków dochodowych, powiaty 10,25 proc., a gminy 38,23 proc.
Zdaniem Krzysztofa Mączkowskiego, skarbnika Łodzi i przewodniczącego komisji skarbników miast Unii Metropolii Polskich, udział ten powinno się zwiększyć o 18,34 pkt proc. Gminy powinny mieć zwiększone udziały w podatkach o 14 pkt proc., powiaty o 3,75 pkt proc. i województwa o 0,59 pkt proc.
Rząd na razie zapowiada, że pracuje nad Ładem dla samorządów, lecz żaden z naszych rozmówców tych projektów jeszcze nie widział.
Minister finansów Tadeusz Kościński podczas poniedziałkowej prezentacji ustaw podatkowych dotyczących podatków dochodach przyznał, że jego resort dopiero pracuje nad tymi rozwiązaniami.
– Mamy nadzieję, że będzie to dla nas koło ratunkowe, a nie złota brzytwa – uśmiecha się Tomaszewski.