Ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz w wywiadzie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" odniosła się do wyzwań, przed jakimi stoi Polska w obliczu unijnej transformacji energetycznej.
Jej zdaniem dla rządzących istotne powinno być dążenie do energetyki samowystarczalnej, niezależnej od importowanych surowców kopalnych, pozwala na ograniczenie wydatków wynoszących miliardy złotych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska potrzebuje energetyki rozproszonej
Według członkini rządu Donalda Tuska oznacza to nie tylko ocieplanie budynków publicznych, takich jak szkoły czy domy kultury, ale także inwestycje w energooszczędne technologie oraz transformację systemów ciepłowniczych. Samorządowcy muszą zainwestować w sieci dystrybucyjne, by zapewnić możliwość dołączenia kolejnych prosumentów.
Ta zmiana to także energetyka rozproszona, która nie jest możliwa bez sieci dystrybucyjnych. Wiadomo, że tutaj są potrzebne ogromne inwestycje. Bez nich nie podłączymy kolejnych prosumentów – mówi w "DGP" ministra.
W ramach Krajowego Planu Odbudowy na zagadnienia związane z energetyką przeznaczono duże środki finansowe.
Mówimy o inwestycjach, np. w gospodarkę obiegu zamkniętego. Zmiana ma zapewnić nam konkurencyjność i nie odbywać się kosztem środowiska naturalnego – mówi w "DGP" Pełczyńska-Nałęcz.
I jak dodaje, Polska potrzebuje inwestycji w rozwój czystej, opłacalnej, konkurencyjnej i samowystarczalnej energetyki.
Zdaniem ministry, do transformacji Polski nikt nie zmusza. Jest ona koniecznością, choć trudną.
W związku z tym to nie jest tak, że my robimy coś, co nam się totalnie nie opłaca, bo Unia jak grom z jasnego nieba spadła na nas z tymi zielonymi rozwiązaniami. Dla nas to jest bardzo trudne, ale nieuniknione, i tak musimy unowocześnić naszą energetykę - mówi Pełczyńska-Nałęcz w "DGP".