Polska to duży kraj i mocno rozwarstwiony pod względem zamożności. Ostatnio pisaliśmy o podziale kraju na A i B w kwestii sytuacji na rynku pracy. Mieszkańcy mogą też z łatwością dostrzec ogromne różnice w bogactwie różnych gmin czy miast w związku z nierównym i niesprawiedliwym podziałem wpływów z podatków.
Ekonomiści wskazują m.in. na znaczną dysproporcję dochodów z podatku PIT pomiędzy gminami przynależącymi do największych miast w Polsce a tymi, które nie leżą w ich najbliższym otoczeniu.
- Na peryferiach dużych obszarów miejskich dochody gmin z podatku dochodowego PIT wynoszą średnio 2 tys. zł na mieszkańca. Z kolei w gminach znacznie dalej położonych ten dochód wynosi średnio 800 zł na osobę - zauważa dr Olha Zadorozhna z Akademii Leona Koźmińskiego (ALK).
To jedna z autorek badań, które przeprowadziła warszawska uczelnia wraz z Instytutem Rozwoju Miast i Regionów oraz brytyjskim Coventry University. Na podstawie zdjęć satelitarnych oraz różnych danych statystycznych (gęstość zaludnienia, czas dojazdów do pracy, a także liczby firm i mieszkań na tysiąc osób w danej miejscowości) ustalili, że polskie metropolie i aglomeracje w XXI wieku zaczęły rozrastać się w niekontrolowany sposób.
Badacze wskazują, że dokładna analiza zebranych przez nich danych, dokonana przez władze publiczne w miastach czy mniejszych miejscowościach, mogłaby pomóc w bardziej zrównoważonym i przemyślanym rozwoju.
Stworzony przez nich model statystyczny wyznacza na nowo m.in. granice aglomeracji. Gdyby z ich uwzględnieniem dokonywano np. podziału dochodów z podatków, system byłby bardziej sprawiedliwy.
Dane są jednoznaczne
Obecne dysproporcje widać dobrze w oficjalnych danych o dochodach z PIT. Za przykład posłużyły nam Warszawa, Wrocław i Poznań oraz ich okolice.
- Te dochody gmin, które stanowią później o ich budżecie, są skrajnie różne. Przez nasze badanie chcemy m.in. zwrócić uwagę na te nierówności - podkreśla Olha Zadorozhna.
Na podstawie nowatorskiej metody opracowanej przez polskich badaczy można ustalić faktyczne granice aglomeracji (zaznaczone na mapkach poniżej jaskrawym kolorem), które w przeciwieństwie do uznaniowo wyznaczonych kiedyś granic, pokazują obszary, gdzie wzajemne powiązania biznesu czy społeczności na tym terenie są bardzo ścisłe.
W analogiczny sposób można wyznaczyć nowe granice aglomeracji dla innych dużych miast w Polsce.
- Badania wskazują, że największe miasta "rozlewają się" do 20 km od granic ścisłego centrum i tworzą jeden organizm, aglomerację - wskazuje ekspertka ALK.
Analiza pokazuje też tendencję do przenoszenia się bardziej zamożnych mieszkańców miast z centrum na ich peryferia lub do przyległych gmin. Można nawet mówić o procesie wyludniania centrów miast. W ten sposób podatki takich mieszkańców trafiają do miejsca zamieszkania, a nie tam, gdzie takie osoby zarabiają, korzystają z infrastruktury i spędzają znaczną część dnia.
Czytaj więcej: Prezes NBP chce mocno zwiększyć rezerwy złota. Duża część sztab może zniknąć z Londynu
Co z taką wiedzą mogą zrobić samorządowcy? - Władze lokalne powinny przemyśleć organizację pewnych usług publicznych, takich jak na przykład transport, ustalić wspólne zadania oraz formę ich finansowania w oderwaniu od sztywno ustalonych w tej chwili budżetów - sugeruje dr Piotr Lis z Coventry University.
Czemu akurat satelity?
Można powiedzieć bardzo ogólnie, że z dalszej perspektywy lepiej widać pewne zjawiska. Podobnie jest z wykorzystaniem satelitów kosmicznych.
- Bardzo ciekawe wnioski płyną konkretnie z obserwacji świateł nocnych. To zmienna niezależna od urzędników, ludzi, wykorzystywana np. w krajach afrykańskich, gdzie statystyki dochodu narodowego czy aktywności gospodarczej nie istnieją lub nie są do końca wiarygodne - zauważa ekspert brytyjskiej uczelni.
- Zdjęcia satelitarne są bardzo dobrym miernikiem aktywności gospodarczej na danym obszarze. W analizie polskich aglomeracji to bardzo dobrze działa i wnioski są spójne z tymi, które można wyciągnąć na podstawie twardych statystyk GUS - wskazuje.
Olha Zadorozhna dodaje, że światła obserwowane na zdjęciach satelitarnych z jednej strony wskazują, gdzie powstają nowe firmy i zamykają się stare. Z drugiej zaś na zdjęciach można zaobserwować, dokąd ludzie się przeprowadzają.
- Nowe punkty na mapach satelitarnych to najczęściej nowe oświetlane drogi, firmy, domy, osiedla oraz powiązana z nimi infrastruktura - tłumaczy ekspertka, która od kilku lat pracuje nad stworzeniem nowego modelu urbanizacji w Polsce.
Za pomocą satelitów dobrze uchwycona została ewolucja np. aglomeracji poznańskiej, która w tej chwili w praktyce jest kilkukrotnie większa. To samo można zauważyć w przypadku Warszawy i innych miast.
Aglomeracja poznańska na zdjęciach satelitarnych (światła nocne)
Aglomeracja warszawska na zdjęciach satelitarnych (światła nocne)