Spośród imigrantów przyjeżdżających do Polski spoza Unii Europejskiej pracuje aż 76,9 proc. - podaje Eurostat. To jeden z najwyższych wskaźników w Europie.
To nawet wyższy wskaźnik zatrudnienia niż w przypadku samych Polaków we własnej ojczyźnie. Wśród osób w wieku 20-64 pracuje nas zaledwie 72,1 proc.
Tylko do pięciu krajów przyjeżdżają bardziej pracowici imigranci. Najmniej przyjezdnych bez płatnego zajęcia jest w Czechach, gdzie nie pracuje zaledwie 16,1 proc.
Zobacz też: Setki imigrantów zdecydowało się na desperacki krok. Szybko tego pożałowali
To skrajnie odmienna sytuacja niż w Belgii, Grecji, Francji, czy nawet Niemczech. W Belgii pracą zajmuje się zaledwie 53,9 proc. imigrantów. Im bliżej stolicy Unii Europejskiej, tym najwyraźniej maleje chęć do pracy.
Ale i tak jest postęp. Jeszcze trzy lata temu w Belgii było zaledwie 48,6 proc. pracujących imigrantów spoza Unii. Poprawa o 5,3 pkt. proc. robi wrażenie. Ale nie na Polsce, gdzie współczynnik zatrudnienia obcokrajowców wzrósł o 15,1 pkt. proc. od 2015 roku.
Zasiłki nie dają pracować
Wytłumaczeniem są prawdopodobnie zasiłki. Między Polską a wymienionymi krajami ich wysokość jest skrajnie różna. W Belgii oprócz żywności i mieszkania w centrum azylowym czteroosobowa rodzina z dwójką dzieci dostanie około 550 euro na wydatki. We Francji 510 euro, a w Niemczech ponad 400 euro.
W Polsce dostają 20 zł miesięcznie na przybory toaletowe i 50 zł kieszonkowego. Jeśli wyprowadzą się z ośrodka dla uchodźców, to mogą otrzymać do 50 zł dziennie na wynajęcie mieszkania na czteroosobową rodzinę. Czy można się dziwić, że jak już przyjadą do Polski, to mają motywację do pracy, a nie wegetowania?
I nie jest najwyraźniej problemem trudny przecież język polski. W Niemczech częstym argumentem dla odmowy podjęcia pracy są dla uchodźców kłopoty z nauczeniem się języka.
Pracy jest w bród
A pracy wcale nie brakuje. Wskaźnik zatrudnienia wśród Szwedów w wieku 20-64 wynosi aż 86,5 proc. i jest drugim najwyższym w Europie (po Islandii). Wśród szwedzkich imigrantów wynosi jednak zaledwie 66,1 proc. Różnica między jednym a drugim jest najwyższa w Europie.
Wysoka jest też w Holandii, Belgii, Finlandii, Danii, Norwegii, Danii i Niemczech. W Niemczech jest przecież aż półtora miliona miejsc pracy, które nie mają obsady. Tymczasem aż 63 proc. uchodźców, którzy przybyli do Niemiec w ciągu ostatnich lat, pobiera w tym kraju zasiłek dla bezrobotnych, tak zwany Hartz IV.
A w Polsce? To jakby druga strona rzeczywistości. Poziom zatrudnienia jest dużo większy wśród imigrantów niż wśród tubylców. Podobnie jest zresztą na Słowacji, Rumunii, Czechach. Nasz region Europy przyciąga inną kategorię imigrantów? Bardziej chyba trzeba szukać różnic w poziomach zasiłków.
Najbardziej przedsiębiorczy też u nas
Nie tylko przejmujemy najbardziej pracowitych imigrantów, ale też tych najbardziej przedsiębiorczych. Aż 18,9 proc. pracujących w Polsce Ukraińców, Białorusinów, czy Nepalczyków ma własną firmę w Polsce i pracuje na samozatrudnieniu.
W tym "nie podskoczymy" co prawda Czechom, gdzie w tej formie pracuje aż 35 proc. przyjezdnych spoza Unii. Ale w Europie jesteśmy na trzecim miejscu. Między nami a Czechami jest jeszcze Czarnogóra.
Oczywiście zasadna jest wątpliwość, czy to naprawdę ludzie przedsiębiorczy, czy po prostu opłaca się to, co opłaca się i mieszkańcom kraju. Samozatrudnionych Polaków jest 17,4 proc. Model pracy w kraju przenosi się pewnie i na przyjezdnych.
Najmniejszy odsetek pracujących imigrantów jest na samozatrudnieniu w Norwegii, Austrii, Luksemburgu, Estonii, Szwecji i Niemczech. Tam regulacje rynku pracy wykluczają to, co w Polsce jest prawie normą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl