Nowy program nazwano "Czystość Plus". Wśród zapowiedzianych przez resort zmian w "ustawie śmieciowej" znalazły się np. wyższe kary. Za zwykłe śmiecenie będzie można zapłacić nawet 5 tys. zł. Z kolei za porzucanie odpadów niebezpiecznych nawet 8 lat więzienia.
Pieniędzy do systemu gospodarki odpadami ma dosypać przepis zwiększający stawki za odbiór odpadów dla nieruchomości niezamieszkałych. W projekcie zapisano również możliwość indywidualnego rozliczania mieszkańców z opłaty śmieciowej, choć brakuje na nią pomysłu, ale o tym za chwilę.
Najwięcej kontrowersji budzi przepis pozwalający na zmianę sposobu selektywnej zbiórki odpadów z 5 frakcji na 3. Możliwość ta nie będzie jednak zależała od decyzji gminy. Resort nie określił też z góry, jakie to mają być frakcje.
Wycofanie się z 5 kubłów do 3, będzie wymagało akceptacji Ministerstwa Klimatu. Resort będzie brał tu pod uwagę osiągnięty przez daną gminę poziom recyklingu i selektywnej zbiórki.
Mieszanie w kubłach
- To robienie ludziom wody z mózgu. Ta wolta cofa nas o lata wstecz i to tylko dlatego, że samorządowcy chcą mieć taniej. To głupota. Ceny są wysokie, bo wszystko poszło w górę, a nie dlatego, że zbieramy 5 frakcji. Przy prawidłowej zbiórce i właściwym gospodarowaniu, koszty logistyki się rekompensują - mówi Hanna Marliere.
Ekspertka zwraca uwagę, że wprawdzie przy zastosowaniu odpowiednich maszyn można wychwycić np. papier ze śmieci zmieszanych, ale pojawi się tu inny problem.
- Taka np. gazeta pomoczona, przesiąknięta różnymi pozostałościami odpadów, nie będzie się nadawała do recyklingu. Rozdzielenie frakcji podwyższa jakość odpadów i pozwala na ich dalsze użycie. Bez tego, taki papier np. nie będzie się liczył do recyklingu - przekonuje Marliere.
To ważne, bo zgodnie z dyrektywą odpadową UE do 2025 r. mamy osiągnąć poziom 55 proc. recyklingu odpadów. Jeżeli jakiejś gminie to się nie uda, to od każdej tony odpadów poniżej tego poziomu płacić będzie 270 zł.
Będzie taniej?
W grze są duże pieniądze. O symulację wysokości kar pokusił się Paweł Głuszyński z Towarzystwa na Rzecz Ziemi. Według jego wyliczeń Warszawa może zapłacić blisko 61 mln zł kary za nieosiągnięcie poziomu recyklingu. Kraków zagrożony jest karą nawet 20 mln zł. Podobną sumą - Poznań i Wrocław.
- Teraz zbliżamy się do 40 proc. Od dwóch trzech lata ten wskaźnik wzrasta o kilka punktów proc. rocznie. Nawet przy starych zasadach zbiórki, Trudno byłoby dobić do poziomu 55 proc. Przy 3 frakcjach ten poziom może być niemożliwy do osiągnięcia - mówi Hanna Marliere.
Co ciekawe nawet samorządy nie są pewne czy 3 frakcje przyniosą oszczędności. - Nie wiemy jeszcze czy i jak to potanieje. Ministerstwo robi pół kroku we właściwym kierunku. Po to, żeby system potaniał, potrzebna jest przede wszystkim rozszerzona odpowiedzialność producentów (producenci mają współfinansować zagospodarowania odpadów), ale do uchwalenia ustawy droga jeszcze daleka - mówi Andrzej Porawski ze Związku Miast Polskich.
Nasz rozmówca również obawia się, że ewentualny pochopny wybór 3 frakcji, zamiast 5 może odbić się gminom czkawką, bo zapłacą za nieosiągnięty cel wyznaczony w dyrektywie.
Kamery przy śmietniku?
W projekcie zapisano jeszcze możliwość indywidualnego rozliczania mieszkańców w blokach. Jak czytamy na stronie resortu, może sobie na nie pozwolić gmina, która zapewni samodzielnie lub we współpracy z właścicielem nieruchomości możliwości techniczne identyfikacji, który lokal w budynku wielorodzinnym segreguje odpady, a który nie.
Czyżby chodziło o ścisły monitoring przy śmietnikach?
- Załatwienie sprawy segregacji odpadów w blokowiskach z indywidualną wyceną to dla nas coś zupełnie nierealnego. Nie wiemy, jak to ma wyglądać i jak to zrealizować - mówi Andrzej Porawski.
Zapytaliśmy w Ministerstwie Klimatu zarówno o ewentualne problemy ze sprostaniem wymogom UE, jak i proponowane metody identyfikacji konkretnych osób wyrzucających śmieci w blokach. Do czasu opublikowania tego artykułu, nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.
Kubły na kartę
- To jest możliwe dzięki zastosowaniu systemu z ważeniem konkretnych odpadów. W Ciechanowie testowano już system kubłów z wagą, które można otworzyć tylko kartą magnetyczną przypisana do konkretnego mieszkańca. Podobne rozwiązanie ma być też testowane w Kartuzach - mówi Marliere.
To jednak, jak zauważa, wymaga sporych nakładów finansowych, na które gminy mogą nie być gotowe. Oczywiście one mogą się zwrócić, bo zasada "płać za to, co wyrzucasz", jak już sprawdzono na świecie, zwiększa zdecydowanie poziom odzysku odpadów.
Jest też po prostu uczciwsza. Konieczne jest jednak w tym systemie cenowe promowanie tych, którzy oddają jak najmniej odpadów zmieszanych, a jak najwięcej posegregowanych.
Zmiany w przepisach mogą wejść jeszcze w tym roku.